Zawsze był znany z fanatyzmu i ślepego trzymania się zasad. Parę lat temu, jak chciałem się z nim umówić do służby, to mi odmówił, gdyż nie pobrałem się "w Panu".
Znaczy się masz "wyrok dożywocia" za żonę "nie w Panu"?
Ja kilka lat temu - po serii wykluczeń znajomych mi osób - odkryłam jak należy postępować. Otóż....
1) Jesteś w zborze, żenisz się "nie w Panu" - źle! Jesteś "złym towarzystwem do końca swych dni - no chyba, że się rozwiedziesz"
2) Jesteś w zborze, żenisz się "w Panu" - dobrze!
Po kilku latach małżeństwa stwierdzasz, że jednak bardziej ci się podoba siostra z sąsiedniego zboru. Zaczynasz więc spotykać się z tą siostrą za plecami żony. Masz romans. Po jakimś czasie zostawiasz żonę i zaczynasz mieszkać "na kocią łapę" z tą siostrą. Ty i ona jesteście wykluczeni. Bierzesz rozwód z obecną żoną i po kilku miesiącach decydujesz się wziąć ślub z tą siostrą.
I teraz najlepsze! Jesteś już po ślubie, więc zaczynacie się starać o przyłączenie do zboru. Mija około 2 lat (odkąd porzuciłeś żonę dla kochanki) i jesteście znów przyłączeni do zboru. Gratulacje! (To, że rozwaliłeś poprzednie małżeństwo, to szczegół)
Jesteś więc znów w zborze, jesteś żonaty "w Panu". - dobrze! Jesteś dobrym towarzystwem w zborze. I tak trzymaj!
Powyższy przykład można przytoczyć w różnych wariantach (np. siostra porzuca męża dla innego brata - zostaje wykluczona, po czym szybki rozwód, szybki ślub. Mijają 2-3 miesiące od rozwodu, a porzucony mąż jest już w USC z nową kandydatką na żonę - też siostra, długoletnia znajoma. ).
Niestety te historie nie są fikcyjne. Takie przypadki obserwuję od kilku lat.
Lepiej żenić się "w Panu" i później wymienić żonę / męża na lepszy model, niż żenić się "nie w Panu", i dożywotnio być złym towarzystwem dla zboru (a przynajmniej dla jakiegoś fanatycznego kawalera!)