Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne
BYLI... OBECNI... => PSYCHOMANIPULACJA => Wątek zaczęty przez: parasin w 11 Czerwiec, 2016, 01:08
-
Kiedy pierwszy raz to zobaczyłem, byłem w szoku, jak bardzo to pasuje do... no właśnie... ...Zobaczcie sami - szczególnie od 6:25
-
Pasuje :)
Też mam takie skojarzenie.
Myślę, że każdy przebudzony po obejrzeniu tego filmu stwierdzi,
że przynależność do ogr to toksyczny związek.
Strasz się jak możesz, wypruwasz żyły, dosłownie dajesz z siebie wszytko! a co w zamian otrzymujesz? same połajanki: za mało! za mało! za mało!
Poczucie winy w Tobie narasta i powoli wpadasz w ramiona depresji :(
Tak działa org.
Starsi powinni zostać surowo ukarani, bo to oni zza mównicy wygłaszają kwieciste mowy, zachęty by uprościć życie, by nie skupiać się na sobie, by nie utrzymywać kontaktów z ludźmi spoza zboru (tak sobie myślę, że SJ powinni wykupić bilet w jedną stronę i wyjechać na bezdomną wyspę i tam czekać na Armagedon) , by nie rozwijać swoich zainteresowań, by zmniejszyć etat i ......... głosić! głosić! i jeszcze raz głosić!!!!!
Ile osób złapało przynętę?
W latach 80 wiele osób z solidnym wykształceniem porzuciło pracę i poszło w teren.
Pionierują nadal.
Jak wygląda ich życie teraz?
W większości są na utrzymaniu opieki społecznej.
Mają zapewnione posiłki w jadłodajni dla bezdomnych.
Pod stałą opieką psychiatry.
Normalnie wstyd! wstyd! jeszcze raz wstyd!
-
Znam brata który w latach 80-tych porzucił studia na czwartym czy piątym roku politechniki, ze względu na "prawdę",
podjał pracę jako dozorca w bloku i był pionierem. Stawiano go jako niesamowity przykład. Jego decyzja, jego sprawa, on
sam ponosi ewentualne konsekwencje. Tylko pytam, a co na to wykształciuchy z Broklynu , które karmiły się tymi samymi radami,
uczyli tego innych a jednocześnie kształcili się na lekarzy czy prawników. Z jednym takim "biedaczkiem" którego WTS wysłało na studia prawnicze jest wywiad w jedynej słusznej telewizji, po prostu żenada i szczyt hipokryzji.I jeszcze jedno pytanie: co ma piernik
do wiatraka?, czy studia inżynierskie gwarantują karierę, czy w jakiś rozsądny sposób można uzasadnić że są sprzeczne z zasadami
biblijnymi? Nasuwa mi się tutaj inna zasada: ciemny naród kupi wszystko.
-
Rzeski "ciemnogród' jest posłuszny, gorliwie służy organizacji :)
Jak widać wykształcenie wyższe jest dla wybranych :)
A ja nikogo się nie słuchałam, po cichutku skończyłam studia, zdobyłam tytuł magistra.
Teraz prowadzę własną firmę i pracuje dla siebie :)
Do niedawna większość braci w zborze nawet nie wiedziała, że skończyłam studia.
Niektóre siostry miały mnie za garkotłuka ;)
-
I mądrze zrobiłaś. Nie uważam że wykształcenie jest lekiem na całe zło, ale każdy powinien móc samemu decydować, bez poczucia winy i tłumaczenia się przed innymi. Jestem pewien że to ciągle wałkowanie przez NO, literaturę i przy każdej okazji tematu wykształcenia wcale nie wynika z troski o dobro owieczek, wręcz przeciwnie. Jest taki film:"Pola śmierci", pokazano tam jak działał
reżim w Kambodży, jak ktoś nosił okulary lub miał delikatne dłonie (znaczy paskudny inteligent) to był uznawany za niebezpieczny element i z zimna krwią zabijany przez gorliwych wyznawców Czerwonych Khmerów, wiem że przykład drastyczny, ale coś w tym jest, podobnie było w Chinach w czasie rewolucji, takich działań w historii jest mnóstwo. Na szczęście znam wielu ŚJ którzy pewne rady CK traktują jak próbe tworzenia nowego Talmudu i jako taki je traktują, po prostu nie biorą ich do siebie. Niestety jest też wielu
którzy przyjmują je bezkrytycznie a potem budzą się z ręką w nocniku.
-
Znam brata który w latach 80-tych porzucił studia na czwartym czy piątym roku politechniki, ze względu na "prawdę",
podjał pracę jako dozorca w bloku i był pionierem. Stawiano go jako niesamowity przykład.
Na pierwszym roku studiów, któregoś dnia wracałem autobusem do domu i spotkałem bardzo aktywnego w latach 90. pioniera z sąsiedniego zboru, który też wracał po dniu pracy fizycznej. Zapytał mnie, co studiuję. Odpowiadam - politologię. Na co on patrzy na mnie ze zdziwieniem i mówi:
"Wiem, co to politechnika, ale...logia...?"
Ów pionier do dziś jest kawalerem, ostatnio nawet korporacja go awansowała i przewodzi grupie służby w moim ostatnim zborze (po połączeniu). Zawsze był znany z fanatyzmu i ślepego trzymania się zasad. Parę lat temu, jak chciałem się z nim umówić do służby, to mi odmówił, gdyż nie pobrałem się "w Panu".
Na tym przykładzie widać, iż religijni fanatycy wśród SJ, najczęściej są również ograniczeni intelektualnie.
-
A przecież nie zdrowi potrzebują lekarza.Czy zbór to ma być towarzystwo wzajemnej adoracji "duchowych"? Czy raczej rzeczywiście
ma służyć pomocą, szczególnie tym którzy się pogubili. Jezus ostrzegał przed poleganiem na własnej prawości. Z doświadczenia wiem, że często ci "bardziej duchowi" dokładnie odpowiadają obrazowi zachowania człowieka cielesnego opisanego w biblii.
Często też przecedzają komara a połykają wielbłąda, no i ta manierka w sposobie mówienia.
Człowiek naprawdę duchowy nie ma potrzeby obnosić się ze swoją duchowością, po prostu ma takie usposobienie i łatwo to wyczuć,
np. przy takiej osobie czujemy że możemy być sobą, możemy się rozwijać i że spotkamy się ze zrozumieniem a przynajmniej próbą
zrozumienia.
-
A przecież nie zdrowi potrzebują lekarza.
Zdaje mi się że oni wychodzą z założenia: "lepiej zapobiegać niż leczyć".
-
Nie uważam że wykształcenie jest lekiem na całe zło, ale każdy powinien móc samemu decydować, bez poczucia winy i tłumaczenia się przed innymi.
Manipulowanie ludźmi w kwestii wyboru wykształcenia jest po prostu niezrozumiałe, a dla ludzi ze świata to w ogóle dziwactwo. Wstyd się przyznać, że jest się członkiem organizacji, która „hejtuje” wyższe wykształcenie. Nigdy nie mogłam się z tym pogodzić, czułam wewnętrzny sprzeciw wobec takiej polityki. Moi rodzice mieli przeze mnie kilka wizyt pasterskich i czuli naciski, że finansują moje studia (pięcioletnie w trybie dziennym). Nie byłam pionierką, nie pracowałam, po prostu studiowałam. Tak, jestem wykształciuchem i cały czas zbieram za to w tej organizacji. Powinnam czuć się winna i przepraszać. I wbrew hasłom na przemówieniach, w publikacjach i na filmikach, na studiach nie zostałam wcale ewolucjonistką i nie straciłam wiary w Boga.
-
Zauważyłem ,że chętnie potępiamy wykształcenie, a jednocześnie chlubimy się osobami wykształconymi, szczególnie tymi którzy
są postrzegani jako pozytywne przykłady. Często też z większym respektem podchodzimy do osób wykształconych w zborze. No cóż, nic co ludzkie nie jest nam obce. Chyba jeden z celów jest taki: nie wychodź przed szereg. W Chinach Ludowych np.noszono
jednakowe mundurki, w wojsku golono włosy itp.Musisz znać swoje miejsce w szeregu, a najlepiej w ostatnim. A przecież ,gdzie
duch Jehowy, tam wolność.
Odbieganie od tzw.norm, jest postrzegane jako kontrowersyjne, a tak naprawdę często świadczy o ograniczonych horyzontach myślowych.Tym bardziej jeśli to 'odbieganie" w żaden sposób nie narusza zasad biblijnych a nawet kulturowych.
-
A przecież ,gdzie duch Jehowy, tam wolność.
Wy bowiem do wolnosci zostaliscie wezwani (Gal 5:13) - Postepujcie jak ludzie naprawde wolni (1 Piotra 2:16) 8-) :)
-
Człowiek naprawdę duchowy nie ma potrzeby obnosić się ze swoją duchowością, po prostu ma takie usposobienie i łatwo to wyczuć,
np. przy takiej osobie czujemy że możemy być sobą, możemy się rozwijać i że spotkamy się ze zrozumieniem a przynajmniej próbą zrozumienia.
Zgadzam się, rzeczywiste usposobienie duchowe wyrasta na gruncie analizowania przykładu jaki pozostawił Pan Jezus Chrystus, a nie poprzez słuchanie szefów korporacji religijnej.
-
Ten film rzeczywiście bardzo trafnie określa związek z organizacją. Ten facec nie pozwalał jej się uczyć, ponieważ wykształcenie nie tylko daje większe możliwości uniezależnienia się od związku ale poszerza horyzonty myślowe a ciemnym ludem łatwiej się kieruje. Nie dziwię dlaczego CK tak piętnuje studia.
Wszystkie systemy totalitarne eliminują osoby wykształcone, ponieważ te mogą za sobą pociągnąć innych.
-
Czy ktoś z Was zapytał starszych, czy zakaz podejmowania nauki na wyższej uczelni ma potwierdzenie w Piśmie Świętym?
Bo z tego co wiem, to ŚJ kierują się wyłącznie "sola scriptura" i strażnica.
-
Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale na samym początku toksyczny partner oddziela od znajomych, przyjaciół jak też od rodziny. Jeśli jesteście w organizacji od małego to tego mogliście nie zauważyć, ale jak ja się do organizacji "włączyłem" w wieku 15-16 lat to to zauważyłem. Wszędzie złe towarzystwo czy też nie obchodzenie świąt. To wpływa na kontakty z rodziną. Rodziny świeckie przeważnie spotykają się z okazji różnych świąt, urodzin itp. Wg mnie zakaz obchodzenia tego wszystkiego nie ma żadnego związku z Biblią, ale przede wszystkim właśnie taki cel mają panowie z CK: aby oddzielić cię od rodziny. Z którą nie będziesz miał nawet o czym rozmawiać. Zatem chodzi o to, aby nikt nie mógł nawet zwrócić ci uwagę, że jesteś w toksycznym związku religijnym.
-
Zawsze był znany z fanatyzmu i ślepego trzymania się zasad. Parę lat temu, jak chciałem się z nim umówić do służby, to mi odmówił, gdyż nie pobrałem się "w Panu".
Znaczy się masz "wyrok dożywocia" za żonę "nie w Panu"? ;D
Ja kilka lat temu - po serii wykluczeń znajomych mi osób - odkryłam jak należy postępować. Otóż....
1) Jesteś w zborze, żenisz się "nie w Panu" - źle! Jesteś "złym towarzystwem do końca swych dni - no chyba, że się rozwiedziesz"
2) Jesteś w zborze, żenisz się "w Panu" - dobrze!
Po kilku latach małżeństwa stwierdzasz, że jednak bardziej ci się podoba siostra z sąsiedniego zboru. Zaczynasz więc spotykać się z tą siostrą za plecami żony. Masz romans. Po jakimś czasie zostawiasz żonę i zaczynasz mieszkać "na kocią łapę" z tą siostrą. Ty i ona jesteście wykluczeni. Bierzesz rozwód z obecną żoną i po kilku miesiącach decydujesz się wziąć ślub z tą siostrą.
I teraz najlepsze! Jesteś już po ślubie, więc zaczynacie się starać o przyłączenie do zboru. Mija około 2 lat (odkąd porzuciłeś żonę dla kochanki) i jesteście znów przyłączeni do zboru. Gratulacje! (To, że rozwaliłeś poprzednie małżeństwo, to szczegół)
Jesteś więc znów w zborze, jesteś żonaty "w Panu". - dobrze! Jesteś dobrym towarzystwem w zborze. I tak trzymaj! :)
Powyższy przykład można przytoczyć w różnych wariantach (np. siostra porzuca męża dla innego brata - zostaje wykluczona, po czym szybki rozwód, szybki ślub. Mijają 2-3 miesiące od rozwodu, a porzucony mąż jest już w USC z nową kandydatką na żonę - też siostra, długoletnia znajoma. ).
Niestety te historie nie są fikcyjne. Takie przypadki obserwuję od kilku lat.
Lepiej żenić się "w Panu" i później wymienić żonę / męża na lepszy model, niż żenić się "nie w Panu", i dożywotnio być złym towarzystwem dla zboru (a przynajmniej dla jakiegoś fanatycznego kawalera!)
-
niektóre takie wymienione małżeństwa nawet witają się na misia w sali królestwa i wszystko jest ok.
-
niektóre takie wymienione małżeństwa nawet witają się na misia w sali królestwa i wszystko jest ok.
Powitań nie widziałam, bo osoby z opisanych przeze mnie przykładów były z innych zborów.
Ale jeśli chodzi o długość wykluczenia, to wcale nie musi ona trwać aż 2 lata!
Jeżeli porzucony małżonek szybko znajdzie ukojenie w ramionach innej siostry i nie ma zbyt duzych pretensji do byłej żony, że go zdradziła.... To ta żona co zdradziła wraca do zboru (jako przyłączona) zaledwie już po kilku miesiącach!
Ważne żeby wszyscy byli zadowoleni :)
-
Czy ktoś z Was zapytał starszych, czy zakaz podejmowania nauki na wyższej uczelni ma potwierdzenie w Piśmie Świętym?
Bo z tego co wiem, to ŚJ kierują się wyłącznie "sola scriptura" i strażnica.
Wystarczy przeczytać https://wtsarchive.com/letter/20120306-p_dot-przypomnien-z-kursu-sluzby-krolestwa-w-roku-sluzbowym-2011 (https://wtsarchive.com/letter/20120306-p_dot-przypomnien-z-kursu-sluzby-krolestwa-w-roku-sluzbowym-2011). Jest tam taka masa wersetów, że powinno ci wystarczyć.
-
W jednym ze znajomych mi zborów jedno młode małżeństwo i jedna parka (nienarzeczeństwo), które jakiś 1-2 lata ze sobą chodzili, zamienili się partnerami.
I co? I nic, nikt nie został wykluczony.
Ważne żeby wszyscy byli zadowoleni :)
-
W jednym ze znajomych mi zborów jedno młode małżeństwo i jedna parka (nienarzeczeństwo), które jakiś 1-2 lata ze sobą chodzili, zamienili się partnerami.
I co? I nic, nikt nie został wykluczony.
No bo przecież wyklucza się nie za grzech a za brak skruchy :)
-
Wystarczy przeczytać https://wtsarchive.com/letter/20120306-p_dot-przypomnien-z-kursu-sluzby-krolestwa-w-roku-sluzbowym-2011 (https://wtsarchive.com/letter/20120306-p_dot-przypomnien-z-kursu-sluzby-krolestwa-w-roku-sluzbowym-2011). Jest tam taka masa wersetów, że powinno ci wystarczyć.
Swoboda mowy o której tam mowa, owszem ważna sprawa, tylko że zaraz stają mi przed oczami przesłuchania z Australii.
Nie ma co , bracia dali wspaniały przykład co oznacza w praktyce branie sobie do serca i szacunek dla rad niewolnika.Wystarczy wpisać w biblioteczce hasło pedofilia, poczytać co pisze na ten temat niewolnik i porównać z filmikami z Australii. Moim zdaniem
wniosek który się nasuwa jest jednoznaczny.
Cieszę się widząc że naprawdę coraz więcej osób w zborach jest BARDZO zaniepokojonych tą podwójną moralnością.
-
Wszędzie złe towarzystwo czy też nie obchodzenie świąt. To wpływa na kontakty z rodziną. Rodziny świeckie przeważnie spotykają się z okazji różnych świąt, urodzin itp. Wg mnie zakaz obchodzenia tego wszystkiego nie ma żadnego związku z Biblią, ale przede wszystkim właśnie taki cel mają panowie z CK: aby oddzielić cię od rodziny
To miejsce zajmą świadkowie, zebrania, służba....i wtedy życie człowieka zaczyna się toczyć wokół jednego.... organizacja. Cała reszta przestaje istnieć. I o to im chodzi, nie masz kontaktu, nic ci nie podszepną. Nie obchodzisz świąt, nie wrócą wspomnienia i nie zatęsknisz....
-
Znaczy się masz "wyrok dożywocia" za żonę "nie w Panu"? ;D
Zasadniczo mam to gdzieś, zbór to w zasadzie zamknięty rozdział. Nigdy się też nie przejmowałem ludźmi i ich opiniami. Ale patrząc na tę sytuację z boku, mogłoby być tak, jak piszesz.
Jak w 2014 wypełniłem wniosek do służby pomocniczej, to usłyszałem od starszego wprost: "Twój ślub to świeża sprawa i niektórzy bracia mogliby poczuć się zgorszeni". Jako, że byliśmy już wtedy małżeństwem cztery lata, to olałem takich pasterzy i to było moje ostatnie zebranie, w jakim uczestniczyłem. Choć wypełniłem wtedy złożone zobowiązanie, to dla Boga, nie dla ludzi.
Moje małżeństwo to najlepsza decyzja w życiu, o czym chętnie mówię publicznie i z radością. Parę razy różni SJ pytali mnie, czy zrobiłbym to drugi raz. Raz zapytał o to nadzorca grupy - ten od "aktywowania jednogodzinowców". Odpowiedziałem: "Naturalnie, z tą różnicą, że zaślubiny fetowałbym znacznie huczniej". Jego mina - bezcenna :)
-
Jak w 2014 wypełniłem wniosek do służby pomocniczej, to usłyszałem od starszego wprost: "Twój ślub to świeża sprawa i niektórzy bracia mogliby poczuć się zgorszeni". Jako, że byliśmy już wtedy małżeństwem cztery lata, to olałem takich pasterzy i to było moje ostatnie zebranie, w jakim uczestniczyłem.
Cztery lata po ślubie... faktycznie sprawa świeżutka! ;D ;D ;D
Niestety to jest chore, że braci / siostry decydujących się na ślub "nie w Panu" traktuje się jak trędowatych!
Niedawno też zdałam sobie sprawę z tego jak krzywdzące są opinie braci o tych współmałżonkach spoza zboru.
Znam takie dwie mieszane pary, gdzie ona jest Świadkiem, on katolikiem chodzącym do kościoła. W zborze mówi się "ona ma NIEWIERZĄCEGO męża".
Ale hola hola... jakiego niewierzącego?! Wierzy przecież w Boga, chodzi na msze do swojego kościoła.
Niewierzący jest tak naprawdę zadeklarowany ateista, ale nie człowiek, który wierzy w Boga, lecz postanowił nie przyłączać się do religii Świadków Jehowy.
Tymczasem w rozumieniu Świadków, niewierząca jest KAŻDA osoba, która nie należy do organizacji ŚJ!
Czyli mamy 8 miliardów niewierzących ludzi na świecie!
-
Cztery lata po ślubie... faktycznie sprawa świeżutka! ;D ;D ;D
Niestety to jest chore, że braci / siostry decydujących się na ślub "nie w Panu" traktuje się jak trędowatych!
Niedawno też zdałam sobie sprawę z tego jak krzywdzące są opinie braci o tych współmałżonkach spoza zboru.
Znam takie dwie mieszane pary, gdzie ona jest Świadkiem, on katolikiem chodzącym do kościoła. W zborze mówi się "ona ma NIEWIERZĄCEGO męża".
Ale hola hola... jakiego niewierzącego?! Wierzy przecież w Boga, chodzi na msze do swojego kościoła.
Niewierzący jest tak naprawdę zadeklarowany ateista, ale nie człowiek, który wierzy w Boga, lecz postanowił nie przyłączać się do religii Świadków Jehowy.
Tymczasem w rozumieniu Świadków, niewierząca jest KAŻDA osoba, która nie należy do organizacji ŚJ!
Czyli mamy 8 miliardów niewierzących ludzi na świecie!
Dokładnie tak wypowiada się mój znajomek :-\
"Niewierzący" - czyli tylko ŚJ są wierzący :-\
"Ludzie ze świata" - czyli ŚJ są z kosmosu?!?
"Ludzie świeccy" - no to wychodzi, że wszyscy ŚJ są kapłanami ;D
"Nominalni chrześcijanie" - a więc ŚJ są chrześcijanami bez etykietki :-\ A co z jw.org???
-
Myślę, że podział ludzi w/g doktryny organizacji śj na : wierzący mąż/śj/ i niewierząca żona /np.katolik/; jak również izolacja śj od "ludzi ze świata jest celowa :
1. wytworzenie toru myślowego u ŚJ : "my"-czyli ja, moi bracia, CK i cała organizacja
"oni"-moja żona, inni ludzie"ze świata, Babilon
CEL- związek emocjonalny przede wszystkim z całą organizacją a nie ze współmałżonkiem,
a co za tym idzie posłuszeństwo i stawianie na pierwszym miejscu org, braci itd.
2. Traktowanie innych ludzi "ze świata" jako złe towarzystwo powoduje izolację. Ck wie, że
świadkowie święci nie są / są rozwody, zdrady, przestępstwa, pedofilia i to samo co u
innych/,
ale trzeba za wszelką cenę podtrzymać swój publiczny image /pieją swoją czystość i
nienaganność/. Gdyby były zbyt bliskie kontakty z "ludźmi ze świata", to ludzie zobaczyliby
prawdziwe, z błędami, grzechami oblicze świadków, upadłby fałszywy image śj .
-
Ja znam i takie przypadki ze jedna siostra miała 5 komitetów za to ze puszczała sie i to za każdym razem z żonatymi, ale nigdy nikogo nie wykluczono i mało kto o tym wiedział bo to zasłużona pionierka córka znanego starszego a i krnąbrni mężowie to zazwyczaj byli starsi wiec po co roztrząsać
-
Czyli ważne, aby wszystko zostało "w rodzinie ". :D
-
zawsze wszyscy okazywali szczera skruchę i były niepisane naciski żeby nie wykluczać i załatwić sprawę po cichu, tylko raz nałożono ograniczenia na oboje bo sprawa sie nagłośniła i pokrzywdzona żona dała po pysku kochanej przez wszystkich siostrze. w jednym przypadku nawet zona sie nie dowiedziała bo tak to zatuszowali
-
Dokładnie tak wypowiada się mój znajomek :-\
"Niewierzący" - czyli tylko ŚJ są wierzący :-\
"Ludzie ze świata" - czyli ŚJ są z kosmosu?!?
"Ludzie świeccy" - no to wychodzi, że wszyscy ŚJ są kapłanami ;D
"Nominalni chrześcijanie" - a więc ŚJ są chrześcijanami bez etykietki :-\ A co z jw.org???
Kiedyś na ludzi nie będących SJ mówiło się jeszcze bardziej pieszczotliwie - "poganie" lub "światusy". Nigdy nie rozumiałem, jak można tak się wyrażać, a potem chodzić po domach z Biblią, w duchu miłości. Czy pogardzany "światus", jeśli przystąpi do SJ, nagle stanie się kochanym bratem ?
Recepta na te i podobne im niedorzeczności jest jedna - nie przejmować się i myśleć po swojemu. Choć WTS taką postawę określa jako niewłaściwą. Dlatego nie brałem pod uwagę absurdalnych zaleceń pasterzy, jakoby przynależność religijna miała stanowić o szczęściu małżeńskim. Co ciekawe, moja żona jest absolwentką szkoły, prowadzonej przez Siostry Urszulanki. Jesteśmy fantastycznym małżeństwem i nigdy przez te lata, w żaden sposób nie podzieliła nas religia.
-
Kiedyś na ludzi nie będących SJ mówiło się jeszcze bardziej pieszczotliwie - "poganie" lub "światusy". Nigdy nie rozumiałem, jak można tak się wyrażać, a potem chodzić po domach z Biblią, w duchu miłości. Czy pogardzany "światus", jeśli przystąpi do SJ, nagle stanie się kochanym bratem ?
Też mnie to zawsze zastanawiało i nieraz oberwało się ode mnie braciszkom, zawsze pytałam takiego delikwenta jak będzie się czuć jak po takich tekstach zobaczy daną osobę na zebraniu, mało tego wyjedzie na teren i ten ktoś przyjedzie z wykładem?
Inny brat zamiast pisać "nb" (nieobecność), to pisał "nz" (na zagładę), tak to była ostatnia służba z nim.
-
kiedys ? do dzisiaj zwrot światusy figuruje u braci nieoficjalnie w rozmowach
-
kiedys ? do dzisiaj zwrot światusy figuruje u braci nieoficjalnie w rozmowach
Niby tak, ale coraz rzadziej i np. większość starszych zgani Cię za używanie takiego określenia. W tej sprawie akurat poszli w końcu po rozum do głowy.
-
zawsze wszyscy okazywali szczera skruchę i były niepisane naciski żeby nie wykluczać i załatwić sprawę po cichu, tylko raz nałożono ograniczenia na oboje bo sprawa sie nagłośniła i pokrzywdzona żona dała po pysku kochanej przez wszystkich siostrze. w jednym przypadku nawet zona sie nie dowiedziała bo tak to zatuszowali
Bo brudy, to lepiej prać u siebie, a nie przy obcych! ;D
Ja naprawdę naiwnie wierzyłam przez te wszystkie lata, że Świadkowie mają wyższą moralność od reszty ludzi "ze świata". Dopiero liczne ekscesy i rozwody wśród znajomych - a tego zatuszować się nie dało! - zdjęły mi łuski z oczu!
Postępowanie niczym się nie różniące od tych pogardliwie określanych "światusów". No to w czym ŚJ są w takim razie lepsi?
Inny brat zamiast pisać "nb" (nieobecność), to pisał "nz" (na zagładę), tak to była ostatnia służba z nim.
nz ? :o
Ja się zawsze bałam takich fanatyków - idiotów! Gdyby Hitler dał mu pistolet i powiedział: "rozstrzelaj wszystkich nz!", to pewnie nie wahałby się ani chwili! Wręcz przeciwnie - sam by poprosił o tę spluwę, będąc święcie przekonany, że wykonuje wyrok Jehowy na poganach!
-
jako te groby pobielane, z zewnątrz piękne , wewnątrz zaś pełne trupich kości
-
nz ? :o
Ja się zawsze bałam takich fanatyków - idiotów! Gdyby Hitler dał mu pistolet i powiedział: "rozstrzelaj wszystkich nz!", to pewnie nie wahałby się ani chwili! Wręcz przeciwnie - sam by poprosił o tę spluwę, będąc święcie przekonany, że wykonuje wyrok Jehowy na poganach!
I tu wskazałaś na puentę zachować, co poniektórych, niestety nie był to jeden taki 'brat', jak dla mnie coś takiego jest przerażające, biorąc pod uwagę jak CK wywiera wpływ by być im bezwzględnie posłusznym, strach myśleć co im do głowy wpadnie.
Tak kochającym wszystkim braciszkom odpowiadałam że 'ja na teren idę odwiedzić przyszłych braci i siostry'
-
Zauważyłem ,że chętnie potępiamy wykształcenie, a jednocześnie chlubimy się osobami wykształconymi, szczególnie tymi którzy
są postrzegani jako pozytywne przykłady. Często też z większym respektem podchodzimy do osób wykształconych w zborze. No cóż, nic co ludzkie nie jest nam obce. Chyba jeden z celów jest taki: nie wychodź przed szereg.
Pamiętam jak do mojego zboru przeniosła się młoda pionierka Maria Magdalena (to nie żart) bo w moim mieście była bardzo dobra uczelnia,a z jej wiochy miała kiepski dojazd. Nawet nie uwierzycie jak ona opanowała zbór, w każdej rozmowie "Marysia to, Marysia tamto, a bo na zakupach, a bo bananowe piwko, a bo babski wieczór, a do parku, a na studium rodzinne". Bardzo zarozumiała moim zdaniem, ale taka jakby wyrachowana, wiedziała że wszyscy tacy zakochani w niej i gdzie się podpiąć żeby coś mieć. Ponieważ studiowała cośtam po angielsku to czasem jej wypowiedzi po polsku jak się zgłszała zawierały ponglish albo dziwny akcent jakby zapominała jak się mówi po polsku :P Jakoś nikomu nie przeszkadzało, że odmawiała służby w konkretne dni bo ma studia i musi się uczyć, a powinno to być nie do pomyślenia. Jak tylko wyjechała do innego miasta, mimo że tyle przyjaciół niby miała u nas w zborze, z dnia na dzień słuch o niej zaginął...
-
Z tymi studiami to zauważyłem taką ciekawą zależność, że pewne kierunki są dobre, inne złe. W moim zborze był brat po studiach, nie pamiętam już po jakim dokładnie kierunku, ale związanym z językami obcymi. Wszyscy go zachwalali, bo udzielał się w zborze obcojęzycznym i głosił na terenach gdzie było dużo obcokrajowców. Była też siostra na studiach medycznych - to już w ogóle wspaniale i cudownie, bo będzie w zborze specjalistka. Z kolei już mój dobry znajomy, który poszedł na farmację był strasznie krytykowany, bo marnuje czas na naukę czegoś bez przyszłości, bo przecież w raju nie będzie chorób. Koniec końców przestał chodzić na zebrania, bo nie mógł wytrzymać. A ja to już w ogóle gorszyłem połowę zboru, bo wybrałem archeologię, uczę się języków martwych i w ogóle demonicznej i przekłamanej historii świata. Bo daty się nie zgadzają. ;)
Czyli to takie wybiórcze potępianie, bo jak jakiś kierunek może się przydać w zborze, to wtedy potępienia już nie ma.
A wracając do toksycznego związku. Ten fragment o ograniczaniu kontaktów zrobił na mnie spore wrażenie, bo idealnie opisano ten mechanizm izolowania członków zboru od wszystkich, potępiania przyjaźni albo nawet zwykłych znajomości poza zborem...
-
Ostatnie zebranie "Życia i służby". Całkiem przyjemny filmik o starszych wiekiem osobach i nagle! - czysta manipulacja: młoda siostra zastanawia się nad możliwością dalszego kształcenia, a starsza wiekiem odkrywa w sobie misję i możliwość samorealizacji: zniechęcić młodą od zdobywania wykształcenia. Manipulacja w "najczystszej" formie nie mająca nic wspólnego z orędziem biblijnym , za to bardzo wiele z polityką WTS-u. Mój wniosek: stosunek do wykształcenia przedstawiany przez WTS to po prostu jakaś paranoja która ciągle się pogłebia. Pionierzy są przedstawiani jako najszczęśliwsi ludzie na ziemi, a rzeczywistość jest taka że mnóstwo z nich ma poważne problemy emocjonalne i depresję, zbyt wiele znam takich przypadków.
-
nie, nie - powiedzcie mi, że to nieprawda. Nie wierzę, żeby ktokolwiek przy zdrowych zmysłach mógł zniechęcać do zdobywania wykształcenia. Przecież to nieprawdopodobne, żeby takie tezy mogły znaleźć posłuch wśród kogokolwiek. Tym bardziej w polsce, gdzie tylu ludzi się dokształca.
Akurat Ci świadkowie, z którymi mam kontakt są po studiach. Chyba żaden racjonalnie myślący dorosły człowiek nie będzie negować wartości wykształcenia.
-
nie, nie - powiedzcie mi, że to nieprawda. Nie wierzę, żeby ktokolwiek przy zdrowych zmysłach mógł zniechęcać do zdobywania wykształcenia. Przecież to nieprawdopodobne, żeby takie tezy mogły znaleźć posłuch wśród kogokolwiek. Tym bardziej w polsce, gdzie tylu ludzi się dokształca.
Akurat Ci świadkowie, z którymi mam kontakt są po studiach. Chyba żaden racjonalnie myślący dorosły człowiek nie będzie negować wartości wykształcenia.
Ojjjj widzę mój drogi, żeś słabo na razie poznał Świadków. ;D
Toż to właśnie o to się rozchodzi, że wyższe wykształcenie jest zwalczane w zborach niczym zaraza - i traktowana jak dżuma, gangrena i koklusz!
Po pierwsze wykształcenie to strata czasu (który można przeznaczyć na głoszenie), po drugie wiedza sprawia, że ludzie się wywyższają, po trzecie kształcą się ludzie zachłanni na pieniądze, którzy chcą po studiach robić karierę i zarabiać kupę szmalu.
Tak tak... lżej będzie Sataniście co Świadkom w twarz pluje, niż studentowi! ;D
Jeżeli starszy zboru ma córkę / syna i jego dziecko wybiera się na studia, to taki starszy może zostać zdjęty z "przywileju"! Bo daje zborowi zły przykład.
Owszem, są wykształceni Świadkowie, bo organizacja na razie jeszcze nie każe zabijać studentów ;D Ale taki student jest negatywnie postrzegany (choć to zależy czy to jest duże miasto czy wiocha; bo w mieście są uczelnie i nie jest to taki szok dla ludzi ze zboru, ale na wiosce kształcenie się jest już większym "grzechem").
Już w latach 40-tych zniechęcano młodych do chodzenia do szkoły! Szczególnie zapamiętałam sobie zdanie, które było w jednym z wątków na forum. Nadzorca mówi do chłopaka, który chodził do liceum i chciał je ukończyć:
"Nie pozwól na to, żeby Armagedon zastał ciebie w szkolnej ławie!"
;D ;D ;D
-
nie, nie - powiedzcie mi, że to nieprawda. Nie wierzę, żeby ktokolwiek przy zdrowych zmysłach mógł zniechęcać do zdobywania wykształcenia. Przecież to nieprawdopodobne, żeby takie tezy mogły znaleźć posłuch wśród kogokolwiek. Tym bardziej w polsce, gdzie tylu ludzi się dokształca.
Akurat Ci świadkowie, z którymi mam kontakt są po studiach. Chyba żaden racjonalnie myślący dorosły człowiek nie będzie negować wartości wykształcenia.
naiwny..
-
Dzisiaj jest nagonka na tych, którzy chcą zdobyć wyższe wykształcenie a we wcześniejszych latach była nagonka na tych którzy chcieli iść do szkoły średniej. Bo przecież wystarczy tylko zawodówka lub jakiś kurs albo przyuczenie do zawodu. Wiem, to absurdalne ale prawdziwe. Człowiek, człowiekowi gotuje takie piekło. Z chrześcijańską wolnością i możliwością decydowania co dla mnie jest dobre nie ma to nic wspólnego. Taki delikwent, który chce się kształcić od razu jest trędowaty. Dlatego też niektórzy nie idą na studia.
-
Pozytywne jest to że sporo osób i tak robi swoje, choć często z niepotrzebnym poczuciem winy (wyrzuty sumienia lub poczucie że coś ze mną nie tak np. w chwilach gdy na zebraniu czy zgromadzeniu wałkowany jest temat jak to nierozsądnie w dzisiejszych złych czasach jest się kształcić).Pozytywne jest też to że tak naprawdę nie wszyscy (np. NO) w sercu zgadzają się z takim poglądem, sam osobiście wywnioskowałem to z niektórych rozmów, naprawdę niektórzy mają zdrowy pogląd na tą kwestię. Ale to co jest w tym bardzo negatywne: większość oficjalnie tańczy tak jak im zagrają. Efekt jest taki że osoby udzielające rad zgodnych z nauką WTS-u sami, mając osobiście inne przekonania tak naprawdę nie działają zgodnie z własnym sumieniem a realizują pewną politykę. A Paweł napisał o tym że niech będzie przeklęty jeśliby zwiastował inną ewangelię niż tę którą głosił Chrystus.
Mam odczucie że b. wielu ŚJ zaklina rzeczywistość wmawiając sobie wbrew wewnętrznemu przekonaniu że wszystkie rady od CK
służą naszemu dobru, pochodzą od Jehowy i są najlepsze pod słońcem, to naprawdę da się wyczuć w czasie rozmowy.
Ile człowiek jest gotów zrobić aby być akceptowanym w otoczeniu, a przecież najważniejsze jest to jak w tym wszystkim postrzega nas Bóg i czy postępujemy w zgodzie z WŁASNYM sumieniem, oczywiście korygowanym , ale za pomocą BIBLII a nie ludzkich poglądów jeśli one tak naprawdę nie mają rzetelnego poparcia w Biblii, a raczej wynikają z potrzeby chwili ( to tłumaczy się jako pokarm na czas słuszny, i owszem, ale nie może to być naciąganiem Słowa Bożego do własnych potrzeb).To my mamy dostosowywać się do orędzia biblijnego, a nie orędzie biblijne do własnych koncepcji. Chcesz zobaczyć Boskie światło, zgaś własną świeczkę jak powiedział pewien człowiek myślący, a nie tylko wykonujący prikazy.A jako puenta Prz 30:5,6
-
sorki, że jeszcze wracam do tematu wykształcenia, ale nurtuje mnie jedna rzecz. Jeśli jw są korporacją, a widzę, że mają jej cechy, to każda korporacja dąży do wykształcenia zaplecza fachowców, którzy będą chronić i promować jej interesy - niech to nawet będę głównie te utylitarne specjalizacje w rodzaju prawników, informatyków, księgowych, być może nawet biotechnologów (frakcje krwi), filologów (tłumaczenie publikacji) etc, etc. Jeśli nie inwestuje w rozwój swoich członków, to wkrótce zostanie w tyle - tak jak polska. Na górze w warwicku może panuje etyka kardynała Richelieu, zgadzam się, że są cyniczni i przebiegli, ale tym bardziej nie są tumanami. Chyba wiedzą, że po prostu im się opłaca mieć wykształconych janczarów, niż pustaków
-
sorki, że jeszcze wracam do tematu wykształcenia, ale nurtuje mnie jedna rzecz. Jeśli jw są korporacją, a widzę, że mają jej cechy, to każda korporacja dąży do wykształcenia zaplecza fachowców, którzy będą chronić i promować jej interesy - niech to nawet będę głównie te utylitarne specjalizacje w rodzaju prawników, informatyków, księgowych, być może nawet biotechnologów (frakcje krwi), filologów (tłumaczenie publikacji) etc, etc. Jeśli nie inwestuje w rozwój swoich członków, to wkrótce zostanie w tyle - tak jak polska. Na górze w warwicku może panuje etyka kardynała Richelieu, zgadzam się, że są cyniczni i przebiegli, ale tym bardziej nie są tumanami. Chyba wiedzą, że po prostu im się opłaca mieć wykształconych janczarów, niż pustaków
Najprościej, CK wymaga całkowitego podporządkowania, a to osiągną tylko wtedy gdy owce nie będą samodzielnie myśleć. Wykształcenie poszerza horyzonty myślowe, a to nie jest pożądana cecha u świadków.
-
Poza tym co napisano powyżej, chyba wynika to z krótkowzrocznego myślenia (po nas choćby i Armagedon), wbrew temu co mówi się, że chodzi o myślenie o wieczności. A także zero poczucia osobistej odpowiedzialności wynikającej z braku poczucia, że trzeba będzie zdać sprawę za to czego się nauczało innych. W liście Jakuba 3:1 jest ostrzeżenie, że nauczyciel będzie musiał ponieść konsekwencje (pozytywne ,ale i negatywne) tego jak to czego naucza innych wpływa na ich życie. To tak jak świadomość braku poniesienia konsekwencji błędnych decyzji wpływa na poczucie bezkarności niektórych urzędników (np. immunitet poselski).
-
Na górze w warwicku może panuje etyka kardynała Richelieu, zgadzam się, że są cyniczni i przebiegli, ale tym bardziej nie są tumanami. Chyba wiedzą, że po prostu im się opłaca mieć wykształconych janczarów, niż pustaków
Tak, tylko widzisz, oni jako ci "przebiegli" zdają sobie doskonale sprawę, że wybór, przed którym stoją, to nie mieć albo "wykształconego janczara", albo "pustaka", ale raczej albo mieć "pustaka", albo nie mieć nikogo.
Oczywiście to nie tak, że pójście na studia automatycznie gwarantuje wybudzenie. Mam wielu znajomych po studiach, którzy wciąż są aktywnymi ŚJ. Sam też definitywnego porzucenia doktryny dokonałem długo po zakończeniu studiów. Ale czego by nie powiedzieć o naszym systemie wyższego kształcenia, "udział" (bo niekoniecznie nauka ;) ) w tychże studiach bezsprzecznie rozwija umiejętność samodzielnego myślenia. Nawet gdyby przedmiotem główkowania było nie merytoryczne zagadnienie związane z tematem studiów, a jedynie sposób na uzyskanie wpisu do indeksu :)
A właśnie nic nie jest tak wielkim wrogiem doktryny ŚJ, jak po prostu myślenie, w nomenklaturze ŚJ nazywane "samodzielnym myśleniem" (dla wyraźnego odróżnienia od "myślenia" polegającego na wyszukiwaniu, a następnie uznawaniu za własne, poglądów wyrażonych w wydawnictwach WTS).
I powyższe faktycznie przekłada się na życie. Nie przypomnę sobie teraz dokładnego źródła, ale pamiętam, że nawet w ramach "pokarmu duchowego" podawane były konkretne statystyki wskazujące na to, jak wielkim zagrożeniem dla "pomyślności duchowej" jest pójście na studia (czytaj: jak wielu studentów decyduje się na porzucenie "jedynej prawdziwej").
-
sorki, że jeszcze wracam do tematu wykształcenia, ale nurtuje mnie jedna rzecz. Jeśli jw są korporacją, a widzę, że mają jej cechy, to każda korporacja dąży do wykształcenia zaplecza fachowców, którzy będą chronić i promować jej interesy - niech to nawet będę głównie te utylitarne specjalizacje w rodzaju prawników, informatyków, księgowych, być może nawet biotechnologów (frakcje krwi), filologów (tłumaczenie publikacji) etc, etc. Jeśli nie inwestuje w rozwój swoich członków, to wkrótce zostanie w tyle - tak jak polska. Na górze w warwicku może panuje etyka kardynała Richelieu, zgadzam się, że są cyniczni i przebiegli, ale tym bardziej nie są tumanami. Chyba wiedzą, że po prostu im się opłaca mieć wykształconych janczarów, niż pustaków
Tylko, że to jest korporacja typu McDonalds. I tutaj nie są potrzebni następni dyrektorzy i kierownicy, ale prosty lud do harówki przy "obsłudze klienta" i przy pozyskiwaniu nowych "klientów"! Do smażenia hamburgerów trzeba dużo rąk ludzi posłusznych i nisko wykwalifikowanych, a nie potrzeba do tego dyplomu studiów wyższych! Wręcz przeciwnie - dyplom bardzo przeszkadza w takiej prostej pracy!
Zastanówmy się co było gdyby w McDonaldzie sponsorowali swoim pracownikom studia. Byłaby tragedia, bo po uzyskaniu wykształcenia pracownicy ci, pracujący dotąd na najniższym szczeblu, rzuciliby tę pracę i szukali dla siebie dużo lepszego stanowiska.
I tak samo działoby się u Świadków. Ciało Kierownicze nie potrzebuje 1000 prawników, 1000 lekarzy itp. Oni potrzebują kilku dobrych specjalistów, którzy by zadbali o interesy korporacji JW. A takich kilku prawników to można wynająć z najlepszych kancelarii i płacić im z pieniędzy owieczek. CK z własnej kieszeni nie płaci. Sponsoruje ich 8 milionów "wiernych" więc sobie żałować nie będą.
Czytałam kiedyś artykuł, że w Chinach dyrektorzy i kierownicy podczas rekrutacji szukają pracowników głupszych od siebie. A czemuż to?! A temuż, żeby taki pracownik nie okazał się lepszy od swojego dyrektora i nie wygryzł go ze stanowiska!
Ciemnymi masami łatwo jest sterować! I obawiam się, że właśnie z tego powodu CK tak bardzo piętnuje zdobywanie wykształcenia.
-
Problemem nie jest organizacja czy Biblia, ale czasami mentalnosc i spoleczenstwo.. szczegolnie polskie.
Kwestia wyzszego wyksztalcenia, wyjazdu za granice czy prowadzenia wlasnej firmy, to nie zakaz biblijny, ale rada ze strony osob, ktore dbaja o bezpieczenstwo duchowe.
Istnieje wiele przypadkow kiedy osoby mocno zaangazowane w sprawy swieckie, zwyczajnie stracily rownowage i wpadli w bledne kolo, ktore ograbilo ich z czasu wolnego i szczescia.
Jezeli potrafisz pogodzic obowiazki, sprawy duchowe, zycie rodzinne, osobiste samodoskonalenie z prowadzeniem wlasnej firmy czy sutdiowaniem, to jest to wylacznie twoja sprawa i nikt nie moze ci tego zabronic. Musisz jedynie przemyslec jak to moze wplynac na twoje zycie.
Jezeli ktos zaproponuje przemyslec mi taka kwestie, to bede szczesliwy, ze troszczy sie o mnie, a nie poirytowany, bo bardziej powinienem byc spotykajac sie z jego obojetnoscia. Wystarczy podziekowac za rade, przemyslec, pomodlic sie, rozwazyc za i przeciw, a po tym podjac decyzje i byc konsekwentnym w podjetych dzialaniach.
Nie ma co sie tutaj dasac.
Wielu z was ma jakies nieprzyjemne doswiadczenia z moze nieco nadgorliwymi bracmi lub tymi, ktorzy zle pojmuja kwestie troski o trzode. Doswiadczenie zlego traktowania, natarczywosci czy narzucania pogladow, to nie jest wina Biblii i religii, ale ludzi ktorzy sa tacy sami jak i my.. popelniaja bledy. Jezeli zachowanie wydaje sie byc sprzeczne z tym czego po takich osobach powinnismy sie spodziewac, to mozna o tym porozmawiac, zglosic do innych braci lub po prostu robic swoje, okazujac nadal szacunek. Przyjdzie pora na kazdego. Mamy dbac o to jacy my jestesmy, a nie pielegnowac oczekiwania i grymasic przy kazdej okazji, bo ktos nie oddal nam nalezytego szacunku czy potraktowal niesprawiedliwie. Nikt nie powiedzial, ze zycie jest sprawiedliwe i wszystko musi byc modelowo z podrecznika. Uczymy sie przejawiac pozytywne nastawienie i staramy trzymac zasad biblijnych, ale nie ma tutaj mowy o nieomylnosci. Dochodzi do tego osobisty charakter, wychowanie, doswiadczenia, wiez z Bogiem, dojrzalosc duchowa, sytuacja rodzinna i osobista, itd. itd. Przyjdzie czas kiedy kazdy bedzie bez zarzutu... narazie to zasadniejsza wydaje sie drzazga i to powinno interesowac nas najbardziej.
-
Problemem nie jest organizacja czy Biblia, ale czasami mentalnosc i spoleczenstwo.. szczegolnie polskie.
Kwestia wyzszego wyksztalcenia, wyjazdu za granice czy prowadzenia wlasnej firmy, to nie zakaz biblijny, ale rada ze strony osob, ktore dbaja o bezpieczenstwo duchowe.
Istnieje wiele przypadkow kiedy osoby mocno zaangazowane w sprawy swieckie, zwyczajnie stracily rownowage i wpadli w bledne kolo, ktore ograbilo ich z czasu wolnego i szczescia.
Jezeli potrafisz pogodzic obowiazki, sprawy duchowe, zycie rodzinne, osobiste samodoskonalenie z prowadzeniem wlasnej firmy czy sutdiowaniem, to jest to wylacznie twoja sprawa i nikt nie moze ci tego zabronic. Musisz jedynie przemyslec jak to moze wplynac na twoje zycie.
Jezeli ktos zaproponuje przemyslec mi taka kwestie, to bede szczesliwy, ze troszczy sie o mnie, a nie poirytowany, bo bardziej powinienem byc spotykajac sie z jego obojetnoscia. Wystarczy podziekowac za rade, przemyslec, pomodlic sie, rozwazyc za i przeciw, a po tym podjac decyzje i byc konsekwentnym w podjetych dzialaniach.
Nie ma co sie tutaj dasac.
Wielu z was ma jakies nieprzyjemne doswiadczenia z moze nieco nadgorliwymi bracmi lub tymi, ktorzy zle pojmuja kwestie troski o trzode. Doswiadczenie zlego traktowania, natarczywosci czy narzucania pogladow, to nie jest wina Biblii i religii, ale ludzi ktorzy sa tacy sami jak i my.. popelniaja bledy. Jezeli zachowanie wydaje sie byc sprzeczne z tym czego po takich osobach powinnismy sie spodziewac, to mozna o tym porozmawiac, zglosic do innych braci lub po prostu robic swoje, okazujac nadal szacunek. Przyjdzie pora na kazdego. Mamy dbac o to jacy my jestesmy, a nie pielegnowac oczekiwania i grymasic przy kazdej okazji, bo ktos nie oddal nam nalezytego szacunku czy potraktowal niesprawiedliwie. Nikt nie powiedzial, ze zycie jest sprawiedliwe i wszystko musi byc modelowo z podrecznika. Uczymy sie przejawiac pozytywne nastawienie i staramy trzymac zasad biblijnych, ale nie ma tutaj mowy o nieomylnosci. Dochodzi do tego osobisty charakter, wychowanie, doswiadczenia, wiez z Bogiem, dojrzalosc duchowa, sytuacja rodzinna i osobista, itd. itd. Przyjdzie czas kiedy kazdy bedzie bez zarzutu... narazie to zasadniejsza wydaje sie drzazga i to powinno interesowac nas najbardziej.
Jeśli chodzi o wyższe wykształcenie to na pewno jest ono programowo potępiane. Weź sobie obejrzyj Broadcasting ze stycznia 2015 r. Tam jest o tym wprost powiedziane, że wyższe wykształcenie nie jest odradzane ze względu na to, o czym Ty piszesz.
-
Moj najlepszy przyjaciel jest starszym, studiuje i pracuje ze swoim ojcem w rodzinnej firmie. Jakies zgorszenie? ktos? gdzies? Jezeli pogodzisz wszystkie sprawy, to bedziesz pieknym wzorem, a jesli bedziesz pojawial sie na zebraniach kazdego pierwszego dnia miesiaca, bo ty zdobywasz wyzsze wyksztalcenie, to czemu sie tutaj dziwic?
-
Moj najlepszy przyjaciel jest starszym, studiuje i pracuje ze swoim ojcem w rodzinnej firmie. Jakies zgorszenie?
A wręcz przeciwnie A daj mu Boże jeden rok w taki rok.Ale,to jest wyjątek.Bo tak naprawdę,to ilu się udało zjeść ciastko i mieć ciastko? Druga sprawa zależy od tego jak konserwatywne jest grono i w jakim mieście jest zbór.
Poniżej masz najnowsze wytyczne odnośnie wykształcenia:
https://wtsarchive.com/letter/20120306-p_dot-przypomnien-z-kursu-sluzby-krolestwa-w-roku-sluzbowym-2011
Zamianowani mężczyźni muszą dawać przykład w braniu sobie do serca ostrzeżeń wiernego niewolnika i jego Ciała Kierowniczego związanych z kształceniem się (Mat. 24:45-47). Czy starszy, sługa pomocniczy lub pionier wciąż spełnia biblijne wymagania, jeśli on, jego żona lub dzieci zabiegają o wyższe wykształcenie? Wiele zależy od okoliczności oraz od tego, jak na to patrzą inni. W takiej sytuacji grono starszych powinno rozważyć następujące pytania i wersety biblijne:
-
Masz rację. Nie jest to proste, ale mozliwe. Najwazniejsze jest dobre planowanie.
-
Moj najlepszy przyjaciel jest starszym, studiuje i pracuje ze swoim ojcem w rodzinnej firmie. Jakies zgorszenie? ktos? gdzies? Jezeli pogodzisz wszystkie sprawy, to bedziesz pieknym wzorem, a jesli bedziesz pojawial sie na zebraniach kazdego pierwszego dnia miesiaca, bo ty zdobywasz wyzsze wyksztalcenie, to czemu sie tutaj dziwic?
Oj, chyba fora pomyliłeś. Forum "Poczytaj mi mamo" to nie tutaj. ;D
-
Problemem nie jest organizacja czy Biblia, ale czasami mentalnosc i spoleczenstwo.. szczegolnie polskie.
Kwestia wyzszego wyksztalcenia, wyjazdu za granice czy prowadzenia wlasnej firmy, to nie zakaz biblijny, ale rada ze strony osob, ktore dbaja o bezpieczenstwo duchowe.
Istnieje wiele przypadkow kiedy osoby mocno zaangazowane w sprawy swieckie, zwyczajnie stracily rownowage i wpadli w bledne kolo, ktore ograbilo ich z czasu wolnego i szczescia.
Jezeli potrafisz pogodzic obowiazki, sprawy duchowe, zycie rodzinne, osobiste samodoskonalenie z prowadzeniem wlasnej firmy czy sutdiowaniem, to jest to wylacznie twoja sprawa i nikt nie moze ci tego zabronic. Musisz jedynie przemyslec jak to moze wplynac na twoje zycie.
Jezeli ktos zaproponuje przemyslec mi taka kwestie, to bede szczesliwy, ze troszczy sie o mnie, a nie poirytowany, bo bardziej powinienem byc spotykajac sie z jego obojetnoscia. Wystarczy podziekowac za rade, przemyslec, pomodlic sie, rozwazyc za i przeciw, a po tym podjac decyzje i byc konsekwentnym w podjetych dzialaniach.
Nie ma co sie tutaj dasac.
Wielu z was ma jakies nieprzyjemne doswiadczenia z moze nieco nadgorliwymi bracmi lub tymi, ktorzy zle pojmuja kwestie troski o trzode. Doswiadczenie zlego traktowania, natarczywosci czy narzucania pogladow, to nie jest wina Biblii i religii, ale ludzi ktorzy sa tacy sami jak i my.. popelniaja bledy. Jezeli zachowanie wydaje sie byc sprzeczne z tym czego po takich osobach powinnismy sie spodziewac, to mozna o tym porozmawiac, zglosic do innych braci lub po prostu robic swoje, okazujac nadal szacunek. Przyjdzie pora na kazdego. Mamy dbac o to jacy my jestesmy, a nie pielegnowac oczekiwania i grymasic przy kazdej okazji, bo ktos nie oddal nam nalezytego szacunku czy potraktowal niesprawiedliwie. Nikt nie powiedzial, ze zycie jest sprawiedliwe i wszystko musi byc modelowo z podrecznika. Uczymy sie przejawiac pozytywne nastawienie i staramy trzymac zasad biblijnych, ale nie ma tutaj mowy o nieomylnosci. Dochodzi do tego osobisty charakter, wychowanie, doswiadczenia, wiez z Bogiem, dojrzalosc duchowa, sytuacja rodzinna i osobista, itd. itd. Przyjdzie czas kiedy kazdy bedzie bez zarzutu... narazie to zasadniejsza wydaje sie drzazga i to powinno interesowac nas najbardziej.
Czytając ten wpis czuję się jakbym czytała artykuł w Strażnicy. TEORIA, TEORIA, TEORIA... ludzie ze zboru są niedoskonali, ale udzielają zachęt... bla bla bla.
Pewnie jeszcze jakieś 1,5 roku temu napisałabym podobnie... że w zborze się niczego nie zabrania, tylko daje życzliwe zachęty. Ale niestety wiem po sobie, że to gu..zik prawda! Zabrania się. Starsi zboru lecą ze stanowisk, jeśli sami zdecydują się iść na studia albo chcą posłać na studia swoje dziecko. Robione są na nich nagonki. Zwykłych szaraczków trudniej ukarać za studia, bo nie mają oni "przywilejów" w zborze. Ale zniesławia się ich w Strażnicach i na Broadcastingu twierdząc, że to materialiści goniący tylko za pieniądzem i świecką mądrością.
Ja się grzecznie pytam jakim prawem ktoś ma mi dawać "życzliwe rady" dotyczące studiów czy pracy, jeśli ja go o te rady nie proszę?! Co takiego mądrego może mi poradzić w sprawie studiów brat starszy, który przekroczył w swoim życiu tylko próg zawodówki? A co doradzi mi brat starszy na emeryturze w sprawie pracy, nie mając zielonego pojęcia jak obecnie wygląda rynek pracy i że to już nie komuna, w czasie której każdy miał robotę, a wręcz był nakaz pracy.
Ja za takie "rady i zachęty" naprawdę bardzo dziękuję, ale nie skorzystam.
Świadkowscy starsi walą się do życia innych Świadków z buciorami i wywierają presję w każdej dziedzinie życia.
Jak już chcą być tak bardzo pomocni, to lepiej niech ostrzegają wiernych przed religią Świadków, a nie przed studiami! ;D
-
Nie mam żadnych watpliwości, że związek z WTS ... to toksyczny związek.
Po mojej analizie, tego co przeżyłam w ciągu 28 lat bycia tam, dowodów jest aż nadto.
-
Moj najlepszy przyjaciel jest starszym, studiuje i pracuje ze swoim ojcem w rodzinnej firmie. Jakies zgorszenie? ktos? gdzies? Jezeli pogodzisz wszystkie sprawy, to bedziesz pieknym wzorem, a jesli bedziesz pojawial sie na zebraniach kazdego pierwszego dnia miesiaca, bo ty zdobywasz wyzsze wyksztalcenie, to czemu sie tutaj dziwic?
Zacytuję A. Morrisa, członka CK: "Wyższe wykształcenie może łatwo wpłynąć na sposób myślenia i na nastawienie"
Ponadto Strażnicę ( w15 15.9 s. 25): Świat promuje wyższe wykształcenie i wiedzę akademicką. Jednak przeżycia wielu osób dowodzą, że zabieganie o takie rzeczy nierzadko kończy się utratą wiary oraz miłości do Boga. Tymczasem Biblia zachęca nas, byśmy nie tylko cenili wiedzę, lecz również nabywali mądrości i zrozumienia. Chodzi więc o to, żeby z otrzymanej od Boga wiedzy nauczyć się robić użytek, który przyniesie korzyść nam samym oraz innym (Prz. 4:5-7). Nie ma powiedziane nic o godzeniu czasowym. Zabieganie o wykształcenie i nabywanie wiedzy akademickiej samo w sobie jest bardzo niebezpieczne.
-
sorki, że jeszcze wracam do tematu wykształcenia, ale nurtuje mnie jedna rzecz. Jeśli jw są korporacją, a widzę, że mają jej cechy, to każda korporacja dąży do wykształcenia zaplecza fachowców, którzy będą chronić i promować jej interesy - niech to nawet będę głównie te utylitarne specjalizacje w rodzaju prawników, informatyków, księgowych, być może nawet biotechnologów (frakcje krwi), filologów (tłumaczenie publikacji) etc, etc. Jeśli nie inwestuje w rozwój swoich członków, to wkrótce zostanie w tyle - tak jak polska. Na górze w warwicku może panuje etyka kardynała Richelieu, zgadzam się, że są cyniczni i przebiegli, ale tym bardziej nie są tumanami. Chyba wiedzą, że po prostu im się opłaca mieć wykształconych janczarów, niż pustaków
Kilka lat dobrych temu na zgromadzeniu w Malborku A. Szymczak zachęcał osoby biegle posługujące się j. angielskim do pracy w dziale tłumaczeń.
W wymaganiach które podał było tylko biegła znajomość języka w mowie i piśmie, staż w organizacji oraz odpowiednie usposobienie duchowe.
Powiedział, że nie poszukują osób, które ukończyły filologię angielską ale pasjonatów tego języka, samouków, bo język teokratyczny jest inny i nie trzeba mieć skończonych studiów żeby się go uczyć dalej i się w tym względzie rozwijać. W tłumaczeniu chodzi oto aby jak najtrafniej oddać ducha wypowiedzi a nie przetłumaczyć słowo w słowo.
W organizacji oni sami cię wyszkolą jeśli masz zaczątek umiejętności. Wyszkolą Cię tak jak im będzie wygodnie i dopasują Cię sposobem rozumowania do własnych standardów. Osoby po studiach już ciężko im w swoje ramy wstawiać.
-
W organizacji oni sami cię wyszkolą jeśli masz zaczątek umiejętności. Wyszkolą Cię tak jak im będzie wygodnie i dopasują Cię sposobem rozumowania do własnych standardów. Osoby po studiach już ciężko im w swoje ramy wstawiać.
Dokładnie tak to zaobserwowałam. Za wykształcenie ganią, zdejmują z przywilejów w zborach ...
Robią dziwną nagonkę, na tych co chcą się kształcić ... taki w zborze spokoju nie ma.
Ale nie przeszkadza im gromadzenie fachowców, tj. to było np. na budowę do Warwick.
Inżynierowie, technicy, projektanci, wysokiej specjalizacji, wszyscy wtedy przydatni ...
... cepy i chłopy od pługa im tego nie zbudowali, tylko wykształceni ludzie ...
Wynajęte, specjalistyczne firmy, co niektóre prace wykonywały.
Szary tłumek ochotników, układał trawę, kostkę chodnikową i wykonywał inne proste prace budowlane.
W zborze też słyszałam ogłoszenia, jak to Nadarzyn szuka to "takich a takich" z umiejętnościami.
Tak to wychodzi, jak się stosuje podwójne standardy. Jeden mętlik powstaje.