CYT PPJ:
1.Oczywiście nie jest tak czarno - biało i w zborze też są osoby nam bliskie i chętne do pomocy. Ale raczej można ich policzyć na palcach jednej ręki.
2...Ja mam jeszcze jedną, a w zasadzie dwie obawy przed odejściem ze zboru. Po pierwsze mamy wspolne interesy z niektórymi w zborze i niestety musielibyśmy szukać innych osób do tych interesów, a dziś znaleźć uczciwego człowieka wcale łatwo nie jest.
3...A druga obawa - o której dopiero teraz zaczynam myśleć, to ów ostracyzm. Dziwnie bym się czuła gdyby na ulicy mijał mnie ktoś ze zboru traktując jak powietrze. I pewnie wszyscy by uznali, że coś nam odbiło totalnie, skoro się odłączyliśmy. Mi odstępca zawsze się kojarzył z człowiekiem nie do końca zrównoważonym psychicznie (bo człowiek normalny przecież nie odszedłby od prawdziwej religii
), i zapewne tak byłabym postrzegana przez innych.
4...Niestety mamy już takie doświadczenia, że lepiej byśmy się dogadali finansowo z obcym człowiekiem niż z braćmi
Ależ Ty jesteś samowystarczalna. Zadajesz pytania i sama sobie odpowiadasz.
1. Jeżeli nie jesteś mutantką, to powinnaś mieć coś ok 5 palców u jednej ręki. Tych 5 osób jeśli naprawdę są przyjaciółmi, to zostaną nimi a jeśli nie to nie byli nigdy przyjaciółmi !!
2. Ten powiąż z pkt 4 i masz odpowiedź. Tak jak pisze Blizna uczciwość wśród świadków nie musi być większa. Jest taka propaganda np; nalazłem portfel na ulicy i go oddałem ale jestem świadkiem ( i teraz werble i fajerwerki) a przecież to odruch każdego normalnego człowieka
ekspedientka wydała za dużo reszty - oddaj normalny odruch, to nie wymysł świadków. Z obcymi pewnie będzie łatwiej bo to związki biznesowe a nie emocjonalno-religijno-biznesowe.
3. Tu może być ciężko. Zawsze z osób odchodzących robi się odstępce w ostateczności świra ale pisał o tym już Raymund Franz. Jak jesteś otwarta poradzisz sobie i poznasz wiele fajnych osób. Ja zawsze dodaje w temacie odstępców, że właśnie jakiś czas temu ich opuściłem