Kiedy czytałam tę dyskusję przypomniał mi się fragment znanego utworu Jana Brzechwy ("Na straganie"):
A kapusta rzecze smutnie:
"Moi drodzy, po co kłótnie,
Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!"
Gdyby się tak zastanowić nad Żydami i Starym Testamentem. Dostali oni wiele zaleceń od Boga, których mieli się trzymać. A że im było mało, to jeszcze sobie dorobili swoje interpretacje (np. ile kroków można przejść w Szabat). Żydzi czekali na Mesjasza (tzn. czekają
) i pewnie mieli wielki apetyt na to że Mesjasz wyjaśni im wszelkie nieokreślone do końca fragmenty Prawa Mojżeszowego.
A tu bach! Przychodzi Jezus i wcale się nie bawi w interpretowanie Prawa Mojżeszowego! On po prostu rozwala system! Jego nauki są tak proste, że ludziom szczęki opadają!
Miłuj Boga i miłuj bliźniego! Czyń innym to, co sam byś chciał żeby czyniono tobie! Nie hoduj w sercu złych pragnień, bo one szybko przywiodą ciebie do grzechu!
Czy gdyby dzisiaj Jezus wygłosił kolejne Kazanie na Górze, to czy Waszym zdaniem skupiałby się na interpretowaniu wersetów biblijnych z Nowego Testamentu? Albo na wyjaśnianiu tego co miał na myśli apostoł Paweł w poszczególnych listach?
Być może... Ale nie sądzę... Skupił by się chyba na tym: czy daliście mi jeść? Czy daliście mi pić? Czy odwiedziliście mnie w więzieniu?
Czy zbudowałeś swój dom na skale czy na piasku?
Tak... myślę, że te kwestie bardziej by go interesowały, niż to ile książek przewertowaliśmy w poszukiwaniu znaczenia greckich słówek z NT.
P.S. Tytuł wątku jest bardzo przewrotny...