Często mówiło się w zborze o tym że czyny jednej osoby rzutują na cały zbór (przyznaje pokornie, sama byłam autorką podobnych wypowiedzi, bardziej dosadnie), ludzie będą wypominać to nam na terenie "bo u was...". Jeśli sprawa nie nabierze rozgłosu "grzesznik" (wg wytycznych strażnicy) może okazać skruchę i sprawy jakby nie było, ale jak sprawa nabierze rozgłosu...... to na możliwość skruchy nie ma co liczyć. Jak mi kiedyś zarzucili: "...boicie się plotek...", teraz wiem że to prawda, natomiast wtedy uparcie że "czystość w zborze".
W związku z tym o czym piszecie przychodzą mi zaraz odzywki betelczyków ,np.na" nie byłam ostatnio na zebraniu,bo byłam chora" to " oby to nie stało się wymówką przed opuszczaniem zebrań"
lub" oby to nie było wymówką przed głoszeniem" itp.
Aż się krew burzy.
Też dostałam tego typu złote rady, dreszczy dostaje jak o nich sobie przypomnę.
Zaczynałam myśleć że jest coś nie tak ze mną, bo słyszałam całą masę tego typu tekstów (jak na moja krótką działalność jako aktywnego świadka), w porównaniu do wieloletnich. Do nich jeszcze dopiszę: "możesz usiąść sobie w kątku sali..." -> usłyszałam jak lekarz kategorycznie zabronił mi przebywać w sporej grupie osób (częste choroby osłabiły moja odporność), nie ma to jak troska o "pokarm duchowy"