Witam wszystkich ; w telegraficzynm skrocie chce przedstawic wam moje ostatnie lata zycia i czego tutaj szukam (moze a noz wtedy szybciej trafie na odpowiednie osoby i do odpowiednich osob ).
Mam 23 lata i od prawie roku jestem po rozwodzie ze SJ. Nigdy wczesniej nie mialam z tym do czynienia , dopoki moj (wtedy jeszcze chlopak ) po kilku miesiacach zwiazku powiedzial , ze jest SJ ale jest wykluczony. Nie wiedzialam kompletnie co to znaczy ale tez nie widzialam by ta informacja zmieniala cokolwiek w naszym zwiazku. Pozniej moj chlopak wyprowadzil sie do Holandii na pare miesiecy , siegnal dna i nie wiedzialam czy bedziemy razem. Ale pogodzilismy sie i wtedy moj ukochany postanowil wrocic do organizacji , gdyz jak mi oznajmil - wszystko co swiat oferuje to ladnie zapakowane "go*no" - nie wiedzialam zbytnio dlaczego tak mowi, wkoncu dla mnie caly swiat to bylam ja , on i moja rodzina, przyjaciele. Wiec , zeby moc sie przyjzec " z czym to sie je" i moc wspierac swojego chlopaka poszlam na pamiatke...
Pozniej tez podjelam studium. Mialam je z tak wspaniala kobieta , ze nie macie pojecia.Do tej pory darze ja ogromnym szacunkiem , sympatia i sentymentem. Ona sama zas od czasu do czasu wysyla mi wiadomosci - nie , nie jakies naganiajace , od razu mowie.
Uwielbialam studiowac Biblie. Jako, ze jestem osoba ktora naprawde ciezko przekonac do czegokolwiek , waga argumentow byla dla mnie fascynujaca i wywiazywaly sie ciekawe wielogodzinne dyskusje ( ja tez , chcac bronic swoich racji potrafilam logiczne odpowiedzi dawac ) - chcialam poznac ich poglad by udowodnic mojemu chlopakowi , ze nie ma racji mowiac tak bezkrytycznie o swojej religii , ze wszedzie jest jakas luka... ale bylam naprawde wnikliwa, sprawdzalam nawet slowo po slowie czy nie jest aby wyrwane z kontekstu i wpasowane w zdanie. Chodzac do szkoly zadawalam mnostwo pytan katechecie (nie dajac gotowej odpowiedzi ) i bylam mega rozczarowana bo ja sama chcac bronic swoich racji mialam bardziej wyszukane i rzeczowe argumenty. Coz. Zostalam glosicielka , moj chlopak wrocil do kraju.
Nie , nie poznalam prawdy ze wzgledu na niego. Nie jestem ani glupia ani jakas paskudna i uwazam , ze latwiej zmienic chlopaka niz religie. Ale tak zostalo. Bylam glosicielka dwa razy, teraz juz nie jestem. Jestesmy tez po rozwodzie (bylismy jeszcze dlugo malzenstwem po tym jak przestalam byc glosicielka ) .
Musialam mocno okroic swoja historie bo nie chce was zanudzac od samego poczatku zwlaszcza , ze najwazniejsze jest to co teraz.. CZesto ostro rozmyslam nad prawda. Czasami miewam dni w ktorych chcialabym jeszcze raz sprobowac ale nie wiem czy starczy mi sil i determinacji a kolejna porazka nie wchodzi w gre..z drugiej strony , jesli to faktycznie religia jak kazda inna ? To ryzykuje tez wiele "wkrecajac sie w temat " - bo juz i do tej pory mialam wielkie problemy ze strony rodziny itd.. nie wiem. A i zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia... czy osoby , ktore sa bylymi SJ lub bylymi zainteresowanymi nie zastanawiaja sie nigdy nad tym co sie teraz dzieje na swiecie? czy tylko ja sie nakrecam i stale doszukuje znakow dni konca ?
Pozdrawiam serdecznie ,mam nadzieje , ze nie zanudzilam was