Kiedyś czytałem, że ŚJ od swoich neofitów wymagają zniszczenia (spalenia) wszelkich "demonicznych" przedmiotów takich jak obrazy, krzyże, itp.
Ale nie tylko! Podpadnięte są też dzwoneczki (takie co powiew wiatru porusza), chińskie znaki, zaplatane wieńce. Bo wszystko to są symbole albo religii "fałszywej" albo siedliskiem demonów.
Wygląda na to, że tylko symbole jw-orga można mieć wszędzie
Opowieść rodzinna. Mama poznała Badaczy Pisma Świętego (potem śJ), będąc pod wpływem ich nauk, dzieliła się nimi z naszym tatą, który to po pewnym czasie zdjął ze ściany w pokoju dziadków rodzinną pamiątkę, obraz przedstawiający scenę religijną KK (dziadkowie, tato byli Katolikami) i wyniósł na dwór ten obraz, porąbał go siekierką i spalił, za co dziadek wyrzucił tatę z domu ( na jakiś czas, aż tato przeprosił). Jako nastolatka, nie byłam dumna z tej opowieści, ceniłam wiarę, religię dziadków i ojca. Powiem nawet że tęskniłam, aby być bliżej dziadków, żałowałam, że byłam oddzielona 'religijnie' z nimi i tatą. Dlatego działało na mnie jak płachta na byka jak latami śJ krytykowali KK.
Tato pięknie malował i jego dziełem stał się obraz, który zawisł u nas w domu, niektórzy śJ tez taki mieli, przedstawiał scenkę z Izajasza 11:6 I będzie wilk z barankiem (...) i małe dziecię je poprowadzi.
To jak? to co z KK, to narzucać "małą, inkwizycję" palić, niszczyć, a to co śJ to zachwycać się, uznawać?
Zwłaszcza teraz kult jw.org. Jaka to obłuda, dwulicowość.