Całkiem niedaleko mnie jest miejscowość gdzie dobrze prosperujący biznesmen przeniósł swoją firmę do większego zakładu, a stary oddał na salę. Budynek przylegał do jego posesji, a więc dał razem z działką, pomógł rozbudować. Całą budowę korzystali z jego mediów. Sama widziałam jak jego pracownicy układali kostkę przed salą.
Później mu się odwidziało i przestał być świadkiem, żona podzieliła dom na pół bo oczywiście ze zdrajcą mieszkać nie będzie. Dzieci poszły na swoje, też są świadkami.
Dziś pan jest po udarze, ma niedowład lewej strony, opiekuje się nim brat z którym nie rozmawiał przez 30 lat ze względu na religię. I dziś sytuacja wygląda tak...siedzi sobie na tarasie swojego domu, a do sali ściągają świadkowie żaden go nie zna.
Co on czuje? Możemy się tylko domyślić...