Napiszę na swoim przykładzie.
Nawet nie wiesz jak dobrze znam te same odczucia, ten żal, odrazę, wściekłość i chęć im dowalenia.
Ale komu? Mam walczyć z całym ich światem, mam się wyżywać na obcych mi ludziach, tylko za to co zgotowała mi moja rodzina? To oni są moim wrzodem na duszy, to do nich kieruje swoje pretensje i żale. Bo to oni zgotowali mi ten los.
Kilka lat temu gdy znów wszystko odżyło i świadkowie (starszyzna) próbowali się do mnie dobrać za pośrednictwem i przyzwoleniem mojej rodziny, byłam bardzo zła i rozgoryczona.
Pewnego dnia idąc ulicą zaczepiły mnie dwie głoszące w okolicy kobiety. Miałam ochotę je zwymyślać, ośmieszyć, splunąć na ich widok. Wszystko to kłębiło mi się w głowie bardzo mocno.
Gdybym postąpiła tak jak miałam w danej chwili ochotę byłabym wariatką, a jakbym powiedziała że jestem ex wtedy by mieli prawo powiedzieć, że wykluczeni to oszołomy żądne zemsty.
Ale górę wziął rozsądek, bo wtedy nie byłabym nic a nic lepsza od nich. Gardziłabym nimi jak oni mną, a tego nie chcę, chcę być ponad. Chcę być lepsza!
To są ludzie tacy jak ja, a to że wierzą w o co wierzą cóż...mam nadzieję, że kiedyś i oni przejrzą na oczy.
Na ich zaczepki pokręciłam tylko przecząco głową i poszłam dalej, nie byłam nawet w stanie wydusić z siebie słowa. Szłam, a łzy spływały mi po policzkach, tak bardzo bolało, wręcz paliło że muszę się z tym zmagać i to dzięki komu. Jednak byłam z siebie dumna, że nie dałam się ponieść emocjom, że jestem silna i mimo całego tego żalu stać mnie na ten GEST.
I teraz czasem wraca, są chwile słabości ale staram się żyć tym co tu i teraz. Pomagać ludziom jeśli tej pomocy potrzebują, ale nic na siłę, nic z jadowitych pobudek.
Co widzisz niehumanitarnego w tym, aby wymusić na Świadkach Jehowy (a de facto na organizacji, którą oni reprezentują) stosowanie się do prawa, które obowiązuje nas wszystkich? Nie mówimy o prześladowaniu ich, publicznym zwyzywaniu czy uprzykrzaniu ich życia bez powodu. Dopóki Gedeon nie zwrócił uwagę na fakt, że ŚJ stojąc ze swoimi stojakami łamią prawo nawet mi nie przeszło przez myśl, żeby ich w jakiś sposób "prześladować" - myślałem sobie, że jeśli mają takie prawo to niech stoją. Jednak jeśli teraz okazuje się, że takiego prawa nie mają, to nie widzę nic złego w tym, aby zwrócić na to uwagę odpowiednich władz.
PS. Chętnie usłyszę o bardziej humanitarnych metodach walki z nimi
Chcemy prostować tylko świadków czy też naprawiać cały świat? Czy zawsze postępujemy poprawnie i reagujemy kiedy powinniśmy, aby było zgodnie z literą prawa?
Ile razy przejeżdżamy na czerwonym świetle, ile razy przechodzimy w miejscy niedozwolonym?
Ile razy wielu z nas odwracało głowę widząc leżącego człowieka? Ilu z nas udawało że nie widzi jak rodzic szarpie dziecko? Pewnie, można powiedzieć....nie moja sprawa, ale to też łamanie prawa.
Pytasz o ,,humanitarne" załatwianie sprawy, bardzo proszę.
Wczoraj specjalnie nadłożyłam drogi aby zajechać w miejsce gdzie co sobotę stoją świadkowie ze stojakiem.
Temat ich nielegalności tak mnie zaintrygował, że sama postanowiłam to sprawdzić.
Podchodzę do pań, one już uśmiechnięte gotowe do działania, a ja dzień dobry i pytam czy mają stosowne pozwolenia na reklamę i agitację w tym miejscu? Kobiety były wielce zdziwione i wręcz je zamurowało.
Powiedziałam żeby sobie to uporządkowały bo jak się zainteresują tym stosowne organa zapłacą słony mandat, że tego stojaka z wyposażeniem braknie. Powiedziałam dowiedzenia, obróciłam się na pięcie i odeszłam, za plecami usłyszałam....dziękujemy.
Nim doszłam jakieś 100 m do samochodu, panie zaczynały się zbierać.
Ich miny mówiły same za siebie, są tak pochłonięte tym "awansem", że mogą w ten sposób głosić, iż nic innego im do głowy nie przyjdzie.
I tym ostatnim tekstem podpisuję się pod postem fantoma.Ale czy my działamy ze względu na troskę o prawo czy pas jezdni, czy raczej ze względu na zastawienie religijnej pułapki?
Na to pytanie, niech każdy odpowie sobie sam.