Dodam ze swojej strony, że jesli całe życie mam poświęcić bogu JW-ORGowi (takiemu nowoczesnemu Molochowi)
tylko po to żeby mieć grupkę towarzyską, to ja chrzanię taki interes!
(pogrubienie moje)
Jak człowiek z całą siłą, zda sobie sprawę, że tak naprawdę te grupki towarzyskie są bardzo warunkowe.
I jesteś tam akceptowany, dopóki dmiesz w jedną trąbkę, tym samym oddechem.
Jak to oświecenie do nas dociera z całą rzeczywistością życia, to naprawdę nie jest żal ich opuścić.
A wystarczy przeprowadzić mały eksperyment.
Przestać się tylko regularnie tam pokazywać, na zebraniach, zbiórkach, zgromadzeniach.
I tam tych innych ich "powidłach" i prawidłach, kampanie, obsługi.
I od razu się poczuje, jaką wartość emocjonalną dla nich stanowimy, jako człowiek, jako jednostka.
Nadzorca obwodu, to nawet nie pomyśli, żeby zrobić pokrzepiającą wizytę pasterską
Starsi zboru, na czele z koordynatorem grona starszych, też ma Cię w dupie, nawet jeśli ma Twój telefon.
Grupowy twojej grupy służby, też się zbytnio nie zainteresuje.
Ze mną, z ok. 80-cio prawie osobowego zboru, regularny kontakt utrzymuje jedna osoba.
Jedna, jedyna osoba, od czasu do czasu robi troskliwy telefon z jakimś zainteresowaniem mną, osobiście.
Chociaż wielu posiada mój numer telefonu, a jeśli nawet nie, to nie jest on trudny do zdobycia.
Wnioski nasuwają się same, czym jest ten twór religijny.
Dla mnie sprawa jest jasna, jak słońce.