Witaj-PoProstuJa
Pozwoliłem zrobić TOBIE małą niespodziankę
Jesteś rzeczowa, konkretna WIELKA-DAMA, Twoje komentarze czytam z zachwytem.
Na wieczorną porę, wspomnij ten przebój, może zatańczysz wieczornego Twista
Dziękuję Nadaszyniaku
Bardzo mi miło
Pozdrawiam Cię serdecznie
Chętnie bym potańczyła na jakiejś potańcówce
Dzisiaj natknąłem się na wypowiedź na Reddicie, w której były Świadek Jehowy skarży się, że chociaż 9 lat temu został wykluczony za odstępstwo, to nadal "nie znalazł odpowiedzi w 'świecie'" i że czuje się apatyczny pomimo tego, że przeżył to wszystko co zawsze chciał przeżyć będąc w organizacji.
Pewnie niejedna osoba miała podobne odczucia po opuszczeniu organizacji. W komentarzach znalazłem kilka ciekawych myśli, które są warte uwagi:
Myślę że organizacja wmówiła nam, że można uzyskać "odpowiedzi" jako ładnie opakowane, łatwe do przetrawienia koncepcje. Uczono nas, że Strażnica ma odpowiedzi na wszystko! Gdy zostałem wykluczony, spędziłem kilka lat szukając "jedynej słusznej drogi" w różnych religiach i filozofiach; nigdy jej nie znalazłem. Musiałem zmienić swoje myślenie (dosł. dopasować swój mózg) i nauczyć się stworzyć własne odpowiedzi i nastawienie [do świata]. Nie posiadam odpowiedzi na wszystko, ale nauczyłem się że to jest nic złego.
Sztuką jest nauczyć się, że nie ma nic złego w tym, że nie wiemy wszystkiego i nie mamy na wszystko odpowiedzi.
Mav myślę, że to jest sedno.
Świadkowie dali swoim wyznawcom ułudę, że można znaleźć odpowiedź na każde życiowe pytanie - i to w Biblii.
A że w Biblii nie da się znaleźć nic np. o Ciele Kierowniczym w USA, to zawsze można dopasować ten czy ów werset i stwierdzić, że "niewolnik" z księgi Mateusza dotyczy akurat kilku mężczyzn z Ameryki.
I takie przykłady można mnożyć.
Jak ktoś odchodzi od Świadków, to chciałby znaleźć zamiennik - tym razem religię prawdziwą, ale mimo wszystko tak pięknie wytłumaczoną w książkach jak to mają Świadkowie (ich podstawowe nauki zawsze mieszczą się w książkach o formacie pasującym do małej damskiej torebki. Cóż za wygoda!)
Ostatnio pomyślałam o takiej analogii. Słyszeliście o diecie pudełkowej?
Oto odpowiedź na potrzeby współczesnych ludzi!
Otóż firma cateringowa codziennie dowozi swoim klientom 5 posiłków w pudełkach. Posiłki wystarczają na cały dzień dla jednej osoby. Menu można sobie wybrać samemu lub skonsultować się z dietetykiem, który dobierze najlepszą dietę.
A później wystarczy tylko codziennie rano odbierać zamówione przez siebie pudełka i ma się spokój z gotowaniem na cały dzień! Nawet ma się spokój z robieniem śniadania czy kolacji, bo kanapki też tam są już pokrojone! Proste, łatwe i przyjemne.
Zero gotowania, wszystko pod nos.
No i teraz wystarczy pomyśleć o "diecie" Świadków Jehowy odżywiających się swoim "pokarmem duchowym". Pokarm jest im regularnie dostarczany za pomocą Strażnic oraz zebrań. Wszystkie dania są już gotowe... wystarczy tylko je chętnie przełykać.
Próby szukania żywności w innych sklepach czy restauracjach są oczywiście surowo zakazane.
No i taki Świadek żyjący 10 - 20 - 30 lat na swoim "pudełkowym" pokarmie duchowym, nagle odkrywa, że jego dietetyk-niewolnik zrobił go w trąbę i dosypywał mu do różnych dań truciznę.
No i teraz dylemat - co dalej? Przyjmować dalej zatruty pokarm od niewolnika czy szukać go gdzie indziej?
Jeden Świadek przyzwyczajony do gotowych "dań" postanawia więc znaleźć inną restaurację. Drugi Świadek stwierdza, że od tej pory w ogóle nie będzie jadł... bo trucizna może czaić się wszędzie.
Zapewne pojawi się także i trzeci Świadek, który stwierdzi, że od tej pory będzie gotował sobie sam! No ale ma stracha... bo nie wiadomo co mu z tego pichcenia wyjdzie i czy to będzie jadalne. Mija jakiś czas i Świadek wraca do "diety pudełkowej" tylko zmienia dostawcę pokarmu.
Trudno, naprawdę trudno jest odejść od tej wygody jaką jest przyjmowanie gotowego, podanego pod nos "pokarmu duchowego"! Może dlatego Świadkowie mają trudności z odnalezieniem się po wyjściu z organizacji?!
Ale jak to ładnie zacytował mav - jeżeli uświadomisz sobie, że nie da się znaleźć odpowiedzi na KAŻDE pytanie, to nie będziesz potrzebował, aby całe życie za tymi odpowiedziami podążać.
Może warto wziąć sprawy w swoje ręce zamiast uganiać się za mądrościami innych "kucharzy"?
Nauki Jezusa cechowała prostota. W przeciwnym razie ludzie żyjący 2000 lat temu, nie mający dostępu do ksiąg i Internetu, nie byliby w stanie zapamiętać tych nauk. A tymczasem nie dość, że je pamiętali, to jeszcze byli w stanie szybko się nawrócić i wziąć chrzest w jego imię.
Może to jest jakiś klucz?
Jezus mówił również o tym, że da swojego wspomożyciela - ducha. Może dzięki niemu można pojąć te wszystkie nauki? A ducha zapewne otrzymuje się w wyniku wiary i łaski... od samego wielkiego "Gospodarza", który dostarcza wszystkim najświeższe plony - prosto z własnego ogrodu!