Witaj Abba!
Pragnę podzielić się swoimi odczuciami odnośnie braci starszych, którzy mają w zborach pomagać osobom krzywdzonym, a w moim przypadku, to starsi wspierali moich oprawców. Nie zrobili nic, by załagodzić konflikty z moimi teściami będącymi świadkami Jehowy. Wprost przeciwnie, to ich opinie na mój temat stały się przyczyną powołania K. S., by mi przypomnieć, że żona ma być bezwzględnie podporządkowana swojemu mężowi. Nagle stali się ekspertami w dziedzinie orzekania czy mąż jest uzależniony od alkoholu i zlekceważyli opinię biegłego sądowego w tej dziedzinie/ świadka Jehowy/ i oczekiwali ode mnie przedstawienia dowodów/ zaświadczenie psychologa zignorowali/. Powiedzieli, że moje wykluczenie jest konsekwencją mojej decyzji o rozwodzie z mężem, bo oni muszą chronić zbór. Dla nich rady biblijne nie miały żadnego znaczenia, że Bóg dał mi prawo do podejmowania decyzji w osobistych sprawach. Teraz przed prokuraturą brat starszy wyparł się zarzutów stawianych mi na K.S. I ja mam mieć szacunek do takich starszych? Bracia z Biura Oddziału w Nadarzynie zignorowali moje wołanie o pomoc, sprawiedliwość i prawdę. Nie chcieli doprowadzić do konfrontacji. Jedna osoba /ówczesny przewodniczący/ zadecydował, że nie spotkają się ze mną, gdyż ja oczekiwałam, by był przy mnie brat psycholog lub siostra, do której mam zaufanie. Ich miało być kilku mężczyzn, a ja sama z osobami, którym w moim poczuciu nie zależało na dochodzeniu prawdy i pociągnięciu do odpowiedzialności osób, które łamały zasady biblijne. Podczas 'badania' przed K.S. nie zależało im na przesłuchaniu moich świadków, dlatego to mnie przebudziło, by nie narażać się ponownie stawać przed osobami, do których nie miałam zaufania. Czytając sprawozdanie biblijne z 1 Król. 17:17-24 pomogło mi zrozumieć, że każdy ma prawo do mówienia o swoich prawdziwych odczuciach, obawach i przypuszczeniach. Jeżeli ktoś mi zabrania mówić o moich odczuciach, jest dla mnie zagrożeniem. Unikam takich osób.