Tazła, nie przeżyłem w organizacji nawet ułamka procenta tego co Ty, ale opinię mam identyczną: tu nie ma grama miłości braterskiej, troski czy odrobiny zainteresowania.
Znam sytuację, gdzie mąż pracuje za granicą, żona siedzi sama z dziećmi a starszaki się pytają, kiedy mąż przyjedzie, bo chcielibyśmy was odwiedzić. A ona na to: jak mój mąż przyjedzie to ja od was nic nie potrzebuję. Gdzie jesteście cały ten czas, kiedy jestem sama? Ciężko się wprosić z żoną na kawę którejś soboty i o dupie Maryni pogadać? Tylko oficjalne wizyty was interesują?!