W moim przypadku jest zapewne inaczej.
Rozumiem uwagę "zwykły świadek",czy jak to nazywał R.Franz "szeregowy".
Jak i to,że "Śwaitus" wykorzystujesz porównanie jednego ze starożytnych filozofów o "jaskini".
Tylko,że ja "sprawdzam" wywody niewolnika,tak jak sprawdzam innych.
Zawsze.
Niektóre wydają mi się oczywiste,inne nie.
Niemniej w wielu zagadnieniach przekonałem się o "prawdziwości" wywodów niewolnika.
Tak jak istnieją jego nieścisłości,które nazwiecie nieprawdami itp.
Tylko,że mnie to nie niepokoi.
Nie tak jak was.
To pewne.
I tak chociażby [presentyzm] mnie uspokaja,i usprawiedliwia.
Idzie o to,że już w analizie przeszłości ustalono,że wyobrażenia o ustaleniu tego,jak w rzeczywistości przebiegały wydarzenia itp.nie istnieje oczywistość.
Przeszłości nie można przywrócić do życia,czy jej postawy ideowej.
Tak naprawdę:
"został zniszczony pogląd o nieograniczonej względności,wedle którego może istnieć tyle systemów odniesienia,ile jest istot ludzkich;uznano,że nie da się on pogodzić z wiedzą,a jego miejsce zajęło przekonanie o występowaniu ograniczonej względności,która dopuszcza stosunkowo nieliczne systemy odniesienia".Ch.A.Beard i A.Vagst
Nie wmawiaj mi ,że siedzę w ciemnościach i zadowolony jestem z widzianego cienia,oraz odmawiam realności rzeczywiści.
Tak opowiedziałem się za "świadkami".
Nie widzę "światła",tam ,gdzie wy dostrzegacie i odwrotnie.
Nie wmawiajcie mi,że nie poddaję krytyce podawanego pokarmu.
Ja poddaję.
Tak "nie chcę wyjść" ze światła i "wejść do piwnicy",którą mi wielu proponuje.
Już mieliśmy okazję analizować[niemniej nie do końca] Fil.2:3-11
Ja "przekopałem temat" i znalazłem potwierdzenie naszego wykładu.
Dałem temu wyraz.
Tak rozumiem,że została dana obietnica ,co do obietnicy "pokolenia" pierwszej wojny.
Teraz rozszerzyliśmy to pokolenie, i jest to propozycja logiczna.
Możliwe więc,że nie przeminie to pokolenie.
Nie zarzucajcie mi ,że "potrafię tylko bronić" naszych nauk.
Umiem o wiele więcej.
Tak jak i poddać analizie wiele zagadnień,nawet przez nas niewiele przeanalizowanych.
Czytam "prace"z wielu tematów naukowych.
Wiele piszę.
Także książki,których niestety nie mam "czasu" wydać.[ może odwagi].
Powstałe "zmiany"naszych nauk wynikają z tych samych co zmiany w opisie przeszłości.
Jeżeli idzie o te ostatnie,to jak pisał G.W.F.Hegel
Napisał,że dziejopisarz "przystępuje do opracowania zgodnie z duchem ,który ożywia jego samego,a który jest czymś różnym od ducha opisywanych wydarzeń.Szczególnej wagi będą tu zasady ,które autor sam wysnuwa częścią z treści i celu opisywanych czynów i wydarzeń,częścią z metody,według której zamierza historię opracować".
Zrozumcie,że zmiana tematu wpływa na użycie natchnionego tekstu.
Wtedy,to co istotne staję się mało znaczące ,czy odwrotnie.
I teraz to.
Powiedzcie ,czy możemy natchniony tekst "urabiać dla naszych potrzeb".
To znaczy uczyć się z niego ,tak jak go rozumiemy,jeżeli nawet nie wiemy,czy jest to zgodne stu procentowo z ideą natchnionego pisarza itp.
Czy prawdą jest,że ":
"Każda refleksyjna koncepcja dziejów ustępuje miejsca następnej;każdy pisarz ma dostęp do źródeł,każdemu wolno uważać się za zdolnego do ich porządkowania,opracowywania i narzucania im swego ducha jako ducha opisywanej epoki".
Idzie o to,że ludzie [znawcy] opisujący dzieje ludzkości .
Przy czy istotna jest tu uwaga Ch.A.Bearda...
Tylko,że to wy przekonujecie,że wystarczy przeczytać np.nowotestamentowy tekst,pomodlić się o pomoc ducha itp. i dzięki temu należycie go zrozumieć.
Tylko,że wtedy podtrzymujecie pogląd o "nieograniczonej względności,wedle którego może istnieć tyle systemów odniesienia,ile jest istot ludzkich".
Tak wierzymy w pragnienie niewolnika dochowania wierności.
I w imię tej wierności ,czy pragnienia jej osiągnięcia w jego "posłannictwo".
Wy nie.