Zapraszam was do wzięcia udziału w pewnym eksperymencie myślowym.
Jak wiadomo, do czwartku 3 lipca 2025 roku Świadkowie Jehowy jak jeden mąż mówili, że wznoszenie kieliszków i stukanie się nimi jest zwyczajem o pochodzeniu pogańskim, a w związku z tym niedopuszczalnym dla prawdziwych chrześcijan. W piątek 4 lipca 2025 roku Ciało Kierownicze w zasadzie nie powiedziało, że tak nie jest - zwróciło jedynie uwagę na to, że zwyczaj stracił swoje zabarwienie. W związku z tym postanowiono nie ustanawiać reguł i pozostawić to kwestii sumienia. Oznacza to, że od 4 lipca 2025 roku każdy głosiciel podejmuje osobistą decyzję w tym zakresie, czy brać udział w takim zwyczaju czy też nie.
I tutaj zaczyna się nasz eksperyment myślowy. Wyobraźcie sobie, że 3 lipca 2025 roku żaden głosiciel nie wzniesie kielicha, by 4 lipca 2025 każdy głosiciel taki kielich już wzniósł. Co oznacza taki stan? Są dwie możliwości:
1. Wszyscy Świadkowie Jehowy mają takie same sumienia w tej kwestii i uznali, że to jest dopuszczalne.
2. Osobiste przekonania głosicieli nie grały tutaj żadnej roli, ponieważ liczy się tylko wykładnia Ciała Kierowniczego.
W pierwszym przypadku, choć jest to możliwe, większe prawdopodobieństwo każe myśleć, że głosy sumienia Świadków Jehowy są tak stłamszone, że nie mają one żadnego znaczenia. Można by pójść nawet dalej i powiedzieć, że w kwestiach, które są regulowane przez organizację, Świadkowie Jehowy nie mają własnego sumienia. Z praktycznego punktu widzenia taki wniosek jest jak najbardziej uzasadniony - jeśli ma się sumienie, ale nie robi się z niego żadnego użytku, a to by sugerowała ta sytuacja, to czy skutek nie jest taki sam, jakby się tego sumienia nie miało? Otóż skutek jest dokładnie taki sam.
W drugim przypadku, w delikatnym wariancie, można uznać, że głosiciele mają swoje przekonania, jednak nie manifestują ich w żaden sposób. Może to prowadzić do założenia, że z praktycznego punktu widzenia głosiciele nie mają osobistych przekonań, ponieważ - analogicznie do wcześniejszego akapitu - jeśli nie robią z nich żadnego użytku, to skutek jest taki sam, jakby ich nie było. Tutaj ktoś mógłby zaprotestować, bo przecież te przekonania mogą być w ich głowach i wpływać na ich czyny, decyzje itd. To prawda. Ale czy wpływają?
Jeśli 3 lipca 2025 roku nikt nie wznosi toastów, a 4 lipca 2025 roku nikt z tych samych osób nie odmówi wzniesienia toastów, to czy rzeczywiście można mówić o tym, że ktokolwiek z tych osób przed 4 lipca wierzył w to, że jest to pogański zwyczaj, który nie podoba się Bogu?
Przeprowadzony eksperyment myślowy zdaje się temu przeczyć. Powyższe twierdzenie mogłoby być prawdziwe, gdyby po 4 lipca 2025 roku znalazła się pewna pula głosicieli, która będzie odmawiać wznoszenia toastów - tylko w tej sytuacji można bowiem dowieść, że istnieje grupa osób, która ma osobiste przekonania o charakterze ograniczającym ich działania nawet w sytuacji, gdy te działania są już dopuszczone przez grupę, której są częścią.
Moim zdaniem wynik takiego eksperymentu myślowego prowadzi do znanego wniosku, że mamy do czynienia z sektą, która jest pieczołowicie sterowana z góry.
Tutaj warto jeszcze dodać, kiedy odmowa wzniesienia toastu nie będzie świadczyć o tym, że a) ktoś zachował swoje przekonania oraz b) nie mamy do czynienia z sektą:
1. głosiciel może znaleźć się wśród świeckich osób, np. rodziny niebędącej świadkami i może nie chcieć zwracać uwagi na to, że coś, czego wcześniej bronił, uległo zmianie, dlatego w ich towarzystwie powstrzyma się od wzniesienia toastu (np. na weselu),
2. głosiciel zachowa swoje przekonania, nie będzie wznosił toastów zainicjowanych przez innych głosicieli, a nawet wyrazi swoje zdanie, że jest to pogański zwyczaj, ale zacznie to budzić poczucie zgorszenia i podziałów wśród większości, która wznosi toasty, a sprawą potencjalnie zainteresują się starsi, ponieważ nie świadczy to o jedności.
W takich momentach żałuję, że nie ma mnie wśród tych ludzi, bo z socjologicznego punktu widzenia byłoby naprawdę pasjonujące obserwować podobne zjawiska.