Tutaj od mniej więcej 19 minuty 40 sekundy gość porusza sprawę wyznania Izy.
Czyli tego, że należała ona do organizacji świadków Jehowy.
https://www.youtube.com/watch?v=KwUX1qIVqo0 A to co mówi pokazuje m.in., jak ludzie mało wiedzą o śj.
Osobiście myślę, że ...
Sama chciała się odciąć od swojej toksycznej sytuacji i zboru i po prostu solidnie swoją ucieczkę zaplanowała.
Próbuję tak empatycznie jako kobieta wejść w jej buty.
Czyli w sytuację w której się życiowo znalazła w tej separacji z mężem,
"żeby od siebie odpocząć"! To bardzo dużo mówi o tym, jakie tam panowały relacje i zapewne nie były one ani czułe ani normalne.
Mąż był/jest starszym w zborze, więc dla niego sytuacja bardzo niekomfortowa z powodu takiego stanu małżeństwa.
Być może (bo nigdzie o tym nie mówi) został pozbawiony tegoż dla niego zaszczytnego przywileju z tego powodu.
Jako nieudolna i nieporadna głowa domu te informacje zapewne zbór ma!
A pozbawienie przywileju mogło podziałać na niego jak nokaut i degradacja na szczeblu drabiny świadkowskiej do teokratycznej kariery.
Nie wierzę w to, że Izabela nie słyszała z tego powodu różnych licznych oskarżeń z jego strony, że to jej wina.
Bo jako żona brata na przywileju powinna być żoną, która słucha głowy domu, a nie doprowadza do takiej sytuacji, że trzeba się zdecydować na separację.
Zapewne w grę wchodziła przemoc psychiczna i zapewne presja starszych zboru, rodziny, też braterstwa zborowego mogła być ogromna.
Nic nie wiadomo na tę chwilę, czy w grę jeszcze nie wchodziła przemoc fizyczna, ekonomiczna i seksualna?!
Mogła tego zwyczajnie po prostu nie wytrzymywać i solidnie zaplanowała to swoje zniknięcie dla normalnego życia.
Trzymałabym się wersji, że procedury tej religii miały ogromny wpływ na jej decyzje i działanie.
Nie zabierała swoich rzeczy po to by nie wzbudzić podejrzeń męża, bo zaraz by się zainteresował, dokąd się pakuje i gdzie wyjeżdża.
Postawiła na minimalizm, zabrała tylko dokumenty, brak ruchów na koncie bankowym nie przekreśla tego, że jednak jakąś gotówkę sobie uzbierała.
Nie wiadomo też, czy nie miała drugiego telefonu, aczkolwiek to chyba przez policję byłoby szybkie do wykrycia.
Chyba, że telefon byłby kupiony na kogoś zaufanego z jej rodziny.
Może umówiła się z kimś właśnie w tamtym miejscu i ktoś po prostu po nią tam przyjechał i ją zabrał.
To taki życzeniowy scenariusz stawiający na to, że Izabela jednak żyje tak jak chciała z daleka od ludzi ze zboru.
Mąż z całą pewnością twierdzi, że żona napewno nikogo nie miała i ucieczki nie planowała.
Ale powstaje pytanie, skąd on ma taką pewność w tym co mówi i taką życzeniową informację?
Czy żona żyjąca z mężem w separacji spowiadałaby mu się z takich planów?
Raczej tego typu więź małżeńska ulega zerwaniu i nie sądzę, żeby mu wyjawiała swoje plany.
Życzyłabym jej tego takiego nowego życia z porzuceniem całkowicie swojej przeszłości.
Trochę mało jest tych szczegółów związanych z ich życiem małżeńskim.
Więc sporo rzeczy pozostaje tylko w świecie iluzji i domysłów.
Samobójstwo bym raczej wykluczała.
Bo jakby nie ma narazie żadnych dowodów na to by tak się mogło stać.
Izabela jakby rozpłynęła się w powietrzu przy tym zepsutym aucie, ale wiemy, że to jest niemożliwe.