I wolę by wahadło władzy jednak i pomimo tego odbiło w drugą stronę.
PIS posiadł po 8 latach absolutną władzę od sprzątaczki po prezydenta.
Dalsza ich władza spowodowałaby dyktaturę rodem z Korei,Rosji czy Białorusi.
Duda też dobrze że może być prezydentem tylko 8 lat inaczej poczułby się takim Putinem czy Kimem.
Amerykanie poznali te mechanizmy władzy dogłębnie i tam prezydent może być TYLKO 8 lat
Skoro już został wywołany Putin, to zacytuję cytowane przez niego przysłowie: "Gdyby babka miała wąsy to by była dziadkiem".
Wyborów w ogóle miało nie być, potem, jak okazało się, że będą, to zaraz po wyborach miały być czołgi na ulicach, jak czołgów nie ma, to mają być unieważnione, jak nie zostaną unieważnione, to Prezydent rozwiąże sejm na wiosnę... Całe to sianie paniki jest niezasadne i ma za zadanie rozgrzewać nastroje społeczne osób takich jak ty, które bezceremonialnie przykładają Polskę do Korei, Rosji czy Białorusi. Ja wiem, że to nieźle brzmi, ale prawda jest taka, że do tego jest jeszcze bardzo daleko i takie granie na nastrojach ludzi jest nieodpowiedzialne.
Kolejna rzecz jest taka, że po to jest tzw. demokracja, żeby zapobiegać trwałemu przejmowaniu władzy i jak widać to działa. Mało tego, odkąd Polska uzyskała niepodległość wiele razy można było wprowadzić mechanizmy ograniczające przejmowanie władzy w różnego rodzaju spółkach strategicznych, mediach państwowych itd. Prawda jest jednak taka, że żadna władza nie chciała zamykać sobie do tego furtki, a kiedy jedna poszła krok dalej, powstał nagle krzyk o niedefiniowalną "praworządność". Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, że jedni bezprawnie chcieli wrzucić swoich sędziów w tryby, po czym oburzyli się, gdy drudzy zrobili to samo... "Praworządność" jest kolejnych hasłem, które nic nie znaczy i które jest tam, gdzie chce tego dana grupa ludzi.
W odniesieniu do kadencji prezydenckiej (w gwoli ścisłości w Polsce jest to łącznie 10 lat), tutaj znów wyciągasz argument w rodzaju "dobrze że jest tak, bo jak by tak nie było, to by było"... Oczywiście, że dobrze, dlatego dywagacje o tym, co by było gdyby Prezydent mógł być nim dożywotnio są bez sensu. De facto nie dotyczyłoby to Andrzeja Dudy czy PiSu jako takiego, ale dotyczyłoby to każdego innego prezydenta i każdej innej partii. Dlatego powstały takie mechanizmy obronne i nie ma co znów sztucznie grzać nastrojów politycznych jakimś political fiction w rodzaju "co gdyby". Tak nie jest, nic nie wskazuje na to, że to się zmieni i nie ma to znaczenia.
Istotne jest to, że w Polsce istnieje iluzoryczny wybór, który dzieli społeczeństwo, a który nie daje żadnej realnej alternatywy. I problemem nie są powtarzane w koło wydumane historie w rodzaju braku demokracji, braku praworządności itd. Problemem są rzeczy, które dzieją się na co dzień, a których każdy kolejny rząd boi się dotknąć, bo liczą tylko na kolejną kadencję. I tak oto emerytury, służba zdrowia, wojsko i inne kluczowe sektory leżą półmartwe dobijane przez każdą kolejną opcję, bo nikt nie chce ich dotknąć i wziąć za to odpowiedzialności. To jest realny problem, za który są odpowiedzialni wszyscy, którzy dotychczas byli u władzy, a nie jakaś "demokracja" czy "konstytucja".
Jeszcze słowo o Amerykanach - nie wiem, czy poznali te mechanizmy tak dobrze, ponieważ tam prezydent pełni zupełnie inną funkcję i ma nieporównywanie większą władzę, chociażby przez rządzenie dekretami, które nie jest tak łatwo odkręcać. Gdyby tak było w Polsce, byłbyś zapewne załamany, że Duda jednym podpisem może zmieniać prawo w Polsce bez poparcia Sejmu, a jego rozporządzenie można co najwyżej cofnąć odpowiednią większością.