Może tak, a może nie. (...) nie ma gwarancji, że to był pierwszy raz lub że na jednym się skończy.(...) A pytanie dlaczego jest coś zamiast nic stanowi jedno z najmocniejszych pytań filozofii, nadal nierozwiązane.
dlatego jestem ateistą _agnostycznym_ tzn. uważa istnienie bóstw (i istnienie życia po śmierci) za nieudowodnione i (w mojej ocenie) na tyle mało prawdopodobne, aby nie zawracać tym sobie głowy.
Jeśli odrodzę się ponownie, to... wtedy będę zajmował się sprawą, w tymże nowym wcieleniu.
Na razie temat nie istnieje, tak jak nie istnieje "problem" co mam zrobić z majątkiem Elona Musk gdyby tenże Elon Musk "miał kaprys" uczynić akurat mnie Sebastiana swoim jedynym spadkobiercą, pomimo że ma własne dzieci z własnego DNA.
Teoretycznie jest to możliwe bo Elon Musk ma zdolność do czynności prawnych i Sebastian ma zdolność do czynności prawnych, dodatkowo Elonn Musk jest mocno ekscentryczny i ciut stuknięty i nie wiadomo co mu do głowy strzeli.
Gdyby Elon Musk skądś podłapał mój pesel i mój adres to nie musiałby nawet zapytać Sebastiana o zgodę tylko mógłby od razu umawiać własną jednoosobową wizytę u notariusza. A ja po jego śmierci miałbym wybór przyjąć lub odrzucić spadek.
Wszyscy rozumiemy że spadkobranie po Elonie Musku (mimo że teoretycznie możliwe) w praktyce na pewno mi się nie przydarzy. Co więcej, byłbym (mówiąc eufemistycznie) "nie do końca zdrowy na umyśle" gdybym _realnie_ coś takiego zakładał i gdybym poświęcał czas na planowanie jak zadysponuję spadkiem.
Zauważcie, że spadkobranie po Elonie Musku jest o wiele bardziej prawdopodobne niż życie po śmierci. Sebastian istnieje i Elon istnieje. Obaj mają zdolność do czynności prawnych.
Spełnione są zatem niektóre warunki konieczne do spadkobrania.
A mimo to wszyscy wiemy że takie wydarzenie nie będzie miało miejsca.
Sumując, tym bardziej nie ma sensu rozważanie "czegoś o wiele mniej prawdopodobnego" czyli życia po śmierci.