https://www.youtube.com/watch?v=d_jhq1DlE_Y&t=878s Myślę, że ten problem jeśli chodzi o organizację śj jest bardzo, bardzo złożony.
Bo niejako pierwszym celem tej organizacji jest obdarcie człowieka z jego własnej tożsamości.
Własnych celów, dążeń, intuicji, wolnej woli a już napewno, żeby o sobie za wiele nie myśleć.
Na pewno nie na równi, zgodnie z przykazaniem:
"Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego!" I potem nic dziwnego, że ludzie wychodzący z tej organizacji nie potrafią odnaleźć siebie.
Siebie prawdziwego, takiego, jakim był przed wejściem do organizacji.
A już napewno jest to bardzo trudne dla osób wychowywanych w tym kulcie.
Osobiście, zawsze jakoś tak pod skórą czułam, że jest coś tu nie tak.
Że jakoś tak trzeba wbrew swojemu myśleniu, odczuciom, robić tak wszystko pod linijkę, jak ci dyktują.
Nigdy wewnętrznie się jakoś tak nie mogłam z tym do końca pogodzić.
Jasności obrazu nabrałam dopiero, jak odkryłam prawdę o świadkach Jehowy.
Jak przestał na mnie oddziaływać ten ich program, w który byłam wtłaczana.
Jak stanęłam w tym przysłowiowym punkcie zero.
Podobnie jak Aleksandra.
Jest taka mądrość psychologiczna, która brzmi mniej więcej tak:
"Szczęście swoim dzieciom może dać tylko szczęśliwa matka!"
Jeśli ktoś wewnętrznie czuje się niekochany, niedowrtościowany, nieszczęśliwy, w tłumie samotny, nieprzydatny.
Trudno mu będzie to ofiarować swojemu otoczeniu, nie da rady ofiarować tego szczerze.
Albo ciągle będzie musiał być aktorem na swojej scenie życia i prowadzić dwa życia.
Jedno z twarzą przed innymi.
Drugie z twarzą przed samym sobą, to smutne głęboko ukryte.
Człowiek tylko naprawdę szczęśliwy, kochany, spełniony, mający własne poczucie wartości będzie to mógł ofiarować innym.
Z serca, szczerze.
Dlatego.
Dlatego warto włożyć wysiłki w to, żeby na nowo odkryć siebie samego.
Zapytać, jaki/jaka naprawdę jestem i co chcę osiągnąć w swoim życiu?
Z tym ... "DOKĄD, DO KOGO PÓJDZIEMY?" ... jest napewno czas, by się zastanowić.
Nikt nas przecież nie pogania, nie zmusza.
Aczkolwiek takie próby nagabywania przez innych mogą być, z czym się osobiście też spotkałam.
I byłam zmuszona bronić swojego obranego stanowiska, czyli obrony tego wybranego punktu zerowego.
A jeśli sami się zdecydujemy, że jest nam bardzo śpieszno się gdzieś ... "RELIGIJNIE" ... ulokować.
I zrezygnujemy z własnego stanowiska, to niech to będzie nasz przemyślany wybór.
Chociaż jest tu następne ogromne niebezpieczeństwo ...
Że w tym nowym miejscu, też ktoś inny podobnie jak strażnica zadysponuje naszym czasem
Naszymi zasobami, naszym życiem.
I znów staniemy się niewolnikami czyichś poglądów.
Tylko pod inną banderą.