Babciu a opowiesz coś jeszcze?
O tym jak zaczynałaś rozumieć prawde o prawdzie... i ciekawi mnie co było punktem przełomowym dla Ciebie, takim gwoździem do trumny dla WTSu
Tak był taki przełom. Wtedy jeszcze chodziłam na zebrania (ale już sama). Przyszłam taka zadowolona. Syn pyta jak tam zebranie. Ja mówię, że bardzo uważałam, sprawdzałam i wszystko było jak trzeba, zgodnie z Biblią. Wtedy syn mówi: "To pokaż mi tą Strażnicę, przeczytamy razem". Nie pamiętam numeru ale była tam mowa o "Byłem głodny, byłem spragniony, byłem nagi" itd. Omawiano to akapit po akapicie i wiecie co im wyszło z analizy tego fragmentu Biblii? ... że trzeba głosić i wspierać Niewolnika.
Podczas zebrania, idąc ich drogą argumentacji wydawało mi się to logiczne i oczywiste. Ale syn pyta: "A czy Niewolnik jest biedny? Głodny? Spragniony? Nie ma czym się przyodziać?". Dotarło do mnie, że wręcz przeciwnie. niczego mu nie brakuje. Potem syn mówi: "Pokaż mi w tym fragmencie Biblii, gdzie tu jest mowa o głoszeniu?" Czytam sprawdzam, raz, drugi - nie ma, ani słowa. Jest tyko o tym jak Jezus daje do zrozumienia, żeby pomagać potrzebującym, bo to tak jakbyśmy pomagali samemu Jezusowi. Potępia jeszcze odwracanie się od takich ludzi i udawanie, że nie widzimy ich niedoli. Wtedy zrozumiałam tą manipulację i było to moje ostatnie zebranie. Teraz wiem, że jak chcę rozumieć Biblię to muszę trzymać się tekstu a nie wywodów, domniemań i przypuszczeń innych ludzi.
Innym istotnym elementem mojego przebudzenia jest fragment ze Strażnicy z 15 września 2012, strona 26, akapit 13, gdzie Niewolnik sam o sobie mówi: "Nie twierdzą oni, że są natchnieni. Są jednak zdecydowani zajmować się jego sprawami na ziemi". Skoro tak to nie ma żadnych podstaw do ślepego posłuszeństwa, bo zdecydowanych ale nie natchnionych mamy wielu do wyboru.
Dodam jeszcze, że w czasach zakazu w latach pięćdziesiątych nie było zebrań. Czasami były organizowane w wielkiej tajemnicy spotkania nocne. Kiedyś na takie spotkanie przyjechało dwóch obwodowych. Powiedzieli nam wtedy, że żyjemy w tak krótkim czasie, że lata do Armagedonu można policzyć na palcach jednej ręki. Wyobraźcie sobie co wtedy czułam i co mi to daje do myślenia dzisiaj.
W sławnym roku 75 byliśmy w trakcie remontu i rozbudowy domu. Przyszło wtedy Przebudźcie się nr 1 (mam je do dziś). Przeczytaliśmy tam, że w latach siedemdziesiątych nastąpi największe wydarzenie jakiekolwiek miało miejsce na świecie. Wszyscy zrozumieliśmy, że chodzi o Armagedon. Pamiętam jak wtedy żałowałam, że nie dostaliśmy tego czasopisma trochę wcześniej zanim zaangażowaliśmy tyle sił i środków w takie przedsięwzięcie i to tuż przed samym Armagedonem.