(mtg):Dramat dwóch stron. Dany stała przy oknie obserwowała bawiące się dzieci na placu zabaw jedne budowały babki z piasku inne zaś pokrzykując huśtały się na czerwonych huśtawkach, inne natomiast biegały z przenikliwym krzykiem ku radości pilnujących ich rodziców, pośród nich z pieczołowitą troską kobieta prawie w jej wieku przytulała płaczącego malca o czarnych kędzierzawych włosach , które upadło tuż przed wyjściem z dziecięcego ogródka.
Dany mocno zacisnęła oczy, gdyż chciała powstrzymać spływające po policzkach łzy, które zebrały się pod powiekami, głęboko westchnęła – '' o mój Boże''!? jak pragnęłabym przytulić swojego jedynego wnuczka, ucałować jego jasne długie włosy i usłyszeć – ''kocham cię babuniu''.
To było jedyne najistotniejsze pragnienie jej życia tego oczekiwała z każdym nadchodzącym dniem, lecz czas mijał bez spełnienia skrytego jak gorącej tęsknoty do małego Dzona.
Widywała go codziennie pod oknami swojego okna, nie jednokrotnie zauważyła też rodziców bawiących się wraz z Dzonem pośród gromadki dzieci w tym dziecięcym ogródku.
Czyniła wszystko aby zbliżyć się do wnuka, lecz każdy pomysł ulegał pałającą wrogą nie pohamowaną nienawiścią jej jedynego syna – był on fanatycznym wyznawcą pewnej sekty, gdzie jego kościół znajdował się przecznicę dalej od miejsca jej zamieszkania, Dany długi czas również przychodziła słuchając tam kazań czy przemówień na temat Boskiego przyszłego ziemskiego raju, lecz opuściła to wyznanie mając swoje osobiste powody stwierdzając, że to fałszywe, kłamliwe nauki sprzeczne z księgą, którą bardzo ceni i przejawia wobec niej wielki szacunek.
Kiedy odeszła z tego ugrupowania religijnego jej życie uległo raptownej zmianie, legło w gruzach jak miasto po wybuchu bomby atomowej : rodzina, znajomi, przyjaciółki zerwali z Dany wszelaki kontakt uznali ją jako malowanego ptaka pośród nich.
======
Pewnego jesiennego dnia dowiedziała się od sąsiadki, że Dzon poważnie zachorował, ta wiadomość
bardzo poruszyła Dane, więc nie zwlekając pełna trwogi poszła odwiedzić pięcioletniego jasnowłosego chłopca, kiedy otwarły się drzwi ukazała się postać jej pierworodnego syna, był to szczupły mężczyzna przewyższający Dany o głowę jego piwne oczy przeszyły jej ciało, odczuła lęk przed jego postawą i zachowaniem.
- Czego chcesz … !!- warknął, przez prawie zamknięte usta – wynoś się niegodziwa kobieto …!
- chciałam tylko zobaczyć Dzona!? dowiedziałam się od Rene, że jest bardzo poważnie chory - powiedziała miłym, cichym głosem – po chwili dodała – przecież kochany synku jestem jego babcią … - nie dokończyła zdania.
- nie jesteś, żadną jego babcią, jesteś dla Dzona obca kobieta, zrozumiałaś !!!, jego babcia dawno umarła – wydobył z zaciśniętych warg – nigdy nie zobaczysz swego wnuka, chyba po moim trupie !! – wrzasnął zamykając przed jej nosem drzwiami.
Dany wróciła do domu w strudze deszczu, choć czerwono-niebieski parasol osłaniał jej twarz przed strugami wody, była cała przemoknięta, kiedy znalazła się w domu, spoglądnęła w lustro jej makijaż był cały rozmazany, oczy wkoło były pokryte czarnym rozmazanym tuszem, tylko umalowane usta jasno wiśniową szminką były nienaruszone, wyglądała potwornie jak fizycznie i psychicznie.
Usiadła cała roztrzęsiona w wielkim fotelu i gorzko wydała z siebie przeraźliwy szloch – ''Boże, Boże dlaczego jestem tak upokorzona, przez własnego syna …. ''
CDN