Czy ja wiem czy każda.
Katolicy, protestanci, ewangelicy chyba nie mają takiej nowomowy. Katole napewno nie mają. Przynajmniej mi nic nie przychodzi do głowy.
katolicy też mają swoją nowomowę, ale używają jej tylko w celach sakralnych i nie nasycają całego życia codziennego tematyką religijną.
wiele z tych określeń brzmi bardzo dziwnie dla osoby postronnej (np. słowo "Niepokalana", stosowane do Maryi, matki Jezusa).
w sferze religijnej używane są różne pojęcia niespotykane poza kościołem, czyli np. konfesjonał, ornat, kaplica, witraż, zakrystia, bazylika, sanktuarium, stułła, pleban, wikary, proboszcz, tabernakulum, eucharystia, liturgia, nowenna, różaniec, rekolekcje, itd.
na kazaniach można usłyszeć o tym że rekolekcje kogoś "ubogaciły" pod względem duchowym, a przecież w języku codziennym nikt nie używa takiego słowa jak "ubogacić"
opracowane przez katolickich aktywistów podręczniki tłumaczące młodzieży kwestie rozwoju ludzkiego ciała i dojrzewania płciowego z uporem maniaka unikają słowa "seks" i przymiotnika "seksualny", a w zamian posługują się dziwacznie brzmiącym słowem "płciowość" (młodzież ma niezły ubaw, gdy pierwszy raz słyszy to słowo)
istnieje także cała masa różnych eufemizmów na określenie śmierci i starości i przemijania, przykładowo o człowieku, którego ciało zostało zakopane na cmentarzu i zostało zjedzone przez robaki elegancko mówi się że ten człowiek "przeniósł się do wieczności" itp.
katolicyzm (podobnie do świadkizmu) wypracował różne metody przykrywania brudów hipokryzją, np. u świadków Jehowy przeróżne podłości usprawiedliwia się sloganem że "wszyscy jesteśmy niedoskonali", a w ksiądz Tadeusz Rydzyk usprawiedliwia pedofilię pytaniem retorycznym "któż nie ma pokus?" (takie powiedzonko to także jakaś forma nowomowy)
w katolicyzmie mamy także masę określeń niosących w sobie spory ładunek nienawiści do osób spoza kościoła, przykładowo odpowiednikiem odstępstwa jest herezja, a ludzi którzy żyją niezgodnie z normami kościelnymi określa się jako "poranionych przez grzech".
Taki pozornie ładny eufemizm, ale sugeruje że "każdy kto jest inny albo nie-naszy jest od nas gorszy i niepełnowartościowy"
obszerny artykuł można napisać o kościelnym podżeganiu do nienawiści, ale ponieważ nie chcę rozbijać wątku więc ograniczę się do hasła "tęczowa zaraza" (każdy chyba już je słyszał) i o antysemickim określeniu "scyzorykiem chrzczony"
obydwa te niefajne określenia niosą w sobie spory ładunek nienawiści, porównywalny do "Filistyna" czy "światusa"
zauważmy także że mówienie o "czystości" przedmałżeńskiej zakłada, że kobieta i mężczyzna którzy śpią w jednym łóżku _przed_ zapłaceniem księdzu za udzielenie sakramentu małżeństwa są "brudni" i grzeszni i w ogóle niefajni
przy okazji wspomnę, że w języku polskim istnieje cała masa _katolickich_ określeń, które na tyle mocno weszły do języka potocznego, że stały się ogólnie zrozumiałe i przestały kojarzyć sie tylko z kościołem, przykładowo:
"nieść krzyż" (czyli: pogodzić się z jakimiś trudnościami życiowymi, na które nie mamy wpływu)
"od annasza do kajfasza" (mowa o odsyłaniu od jednego urzędnika do drugiego)
"żyć jak Józef z Maryją" (na określenie tzw. "białego małżeństwa" bez seksu)
"krzyż pański" (czyli: cierpienie, udręka)
"zdjęty z krzyża" (wyrażenie opisujące ból pleców i ramion)
"czekać na mannę z nieba" (czyli: chcieć czegoś za darmo, np. wnioskować o zapomogę z opieki społecznej albo zasiłek dla bezrobotnych)
"męki czyśćcowe" (czyli: cierpienie które kiedyś się skończy)
sumując, na temat katolickiej nowomowy kościelnej można by napisać obszerną książkę.
na marginesie można także wspomnieć różne antykościelne wyrażenia, które stanowią szyderstwo z nowomowy kościelnej, np. Ojciec Inwestor, WieleJebny Kapłan, Belzebub z Torunia, czarna zaraza, świętojebliwość, itd.
na tym kończę temat nowomowy kościelnej, a w dalszej treści wątku pomówmy jednak o nowomowie świadkowskiej.