Ja byłem pionierem pomocniczym pracującym na pełen etat. Pamiętam, że na ścianie miałem powieszony plan pioniera z wyliczonymi godzinami służby, aby wypracować 60 godz. w miesiącu. Głosiłem w każdy dzień tygodnia, oprócz dnia zebrania służby. W sobotę jeździłem na tereny oddalone i tam głosiłem po 8 - 10 godz., co dawało ok. 32 godz. - 40 godz. w miesiącu. Resztę godzin nabijałem w blokach. Straszna służba. Trzaskanie drzwiami, wyzywanie. Jeden chciał mnie zrzucić ze schodów z 4 piętra. Nie byłem pionierem stałym, choć były podchody, aby mnie przerobić. Nie wyobrażam sobie głosić 90 godz. na miesiąc. Przy pionierce pomocniczej byłem wykończony i nie miałem ani jednego dnia wolnego od organizacji, oczywiście pracując na cały etat, a pionier stały???
Ja byłam kilka razy pionierem pomocniczym, ale wtedy już się zdawało 50 godzin... to była taka nowa promocja
No i plan głoszenia miałam całkiem dobry, ale niestety głosiciele mnie zawodzili. Inni pionierzy nie zawodzili, bo jechali na tym samym wózku. Natomiast zwykli głosiciele odwoływali służbę z byle powodu na dzień albo na godzinę przed pójściem do służby. I mój misterny plan brał wtedy w łeb. A że byłam do bólu uczciwa, to nawet o 5 minut nie zaokrąglałam sobie czasu głoszenia. W efekcie wypracować te 50 godz to była męka!
Stres związany z przymusem wypracowania godzin dał mi jednak do myślenia... uznałam, że nie ma sensu na siłę wyrabiać godzin! I od tego czasu brałam pomocniczego tylko wtedy, gdy jechałam na ośrodek pionierski, albo gdy pojawiła się "promocja" na 30 godzin podczas obsługi.
Kiedyś podpisałam wniosek na te 30 godzin, ale znów zaczęła się historia, że zwykli głosiciele odmawiali mi służbę na ostatnią chwilę. I wtedy uznałam, że to nie ma sensu. I już nigdy więcej nie wzięłam pomocniczej służby.
A tak w ogóle to uważałam, że Bóg nie patrzy na liczby tylko na szczerość zamiarów i że głoszenie na akord nie ma sensu. Podzieliłam się nawet moimi przemyśleniami z jednym sługą pomocniczym, ale mi wyjaśnił, że muszą być limity godzin żeby ludzie potrafili zmobilizować się do służby....
(No tak - w korporacjach limity do wykonania muszą być... żeby pracownik wiedział, że ma z siebie dać 200% normy.
Ale w religii... czy Bóg siedzi w niebie z liczydłami i zlicza godziny głoszenia Świadków Jehowy?!)