Podobnie jak większość tutaj, artykuł podniósł mi trochę ciśnienie. Co prawda mniej niż propaganda o wykluczaniu czy krwi, ale nad dotknął mnie dość osobiście, gdyż wiele lat mojego młodego życia poświęciłem tej organizacji. Byłem jednym z tych, którzy pielęgnowali "pragnienie poszerzenia zakresu służby". Byłem pionierem stały razem z żoną, sługą pomocniczym oraz udzielałem się w wielu zadaniach przy zgromadzeniach/kongresach. Rezygnowałem z poszukiwania pracy na pełen etat/lepszego stanowiska i poprzestawałem na tym, co miałem (czyli prawie nic). Dlatego ten artykuł dotknął mnie - poniekąd - osobiście.
Niczym w gazetce reklamującej jakiś cudowny lek, oferowany przez piramidę finansową (np. Alveo), w które czytamy tylko i wyłącznie o pozytywnych (wręcz cudownych) efektach jego zażywania - tak tutaj mamy podane tylko pozytywne doświadczenia ludzi, którzy zdecydowali się, by pracować w większym zakresie dla organizacji.
Tak jak w publikacjach MLM nie ma miejsca na głos poszkodowanych przez jej strukturę - tak w publikacjach WT nie ma miejsca na historie tych, którzy dostali po dupie, ponieważ zdecydowali się działać w większym zakresie. Depresja, długi, problemy z zapewnieniem mieszkania, brak pracy, poważne problemy zdrowotne -
TO SĄ skutki pracy dla orga dla wielu moich znajomych. Jednak o nich nigdy w Strażnicy nie przeczytacie. Lub przeczytacie po grubej redakcji, tak by wyszło na to, że poważna choroba psychiczna to po prostu próba, którą trzeba przejść, żeby cieszyć się z
PEŁNOCZASOWEJ SŁUŻBY.
Już pisaliście tutaj o tej ilustracji:
Dla nas, wybudzonych, jest ona oczywiście absurdalna. Jednak popatrzcie na nią z perspektywy PIMI - kogoś kto naprawdę chcę poświęcać się dla organizacji i np. planuje wyjazd do Tajlandii.
Z tej ilustracji wynika, że to przykładne małżeństwo pracuje tylko 4 dni w miesiącu - pozwala im to na utrzymanie siebie, swojego mieszkania (najpewniej wynajmowanego) oraz zaplanowanie wyjazdu do Tajlandii. Słuchajcie - ja byłem pionierem i znam ich naprawdę dużo. Ci, którzy chcą żyć na takim poziomie jak te małżeństwo (oraz planują wyjazd za granicę!) muszą naprawdę wypruwać sobie żyły w pracy w niepełnym wymiarze godzin a potem gonić jeszcze w służbie/zborze. Mam znajomych, którzy planują coś takiego - są pionierami, on usługuje, pomaga w Betel. Oboje pracują na niepełny etat (4 dni w tygodniu) a potem gonią w zborze. Są ciągle zmęczeni, ciągle na piątym biegu, dają z siebie też wszystko w pracy. Muszą tak żyć, bo inaczej nie zdołają siebie utrzymać czy uzbierać na wyjazd za granicę! Jak oni muszą się czuć, kiedy widzą jaki plan zajęć według CK powinno mieć wzorowe małżeństwo?! Bo to jest wzorowe małżeństwo! Te ilustracje nie są przypadkowe - nie można tego wytłumaczyć tym, że ilustracja odnosi się do jakiegoś wyjątkowego małżeństwa - przecież to byłoby nielogiczne w kontekście artykułu, który ma trafić do wszystkich małżeństw!