...
Natomiast analizując tę sytuację sługa pomocniczy zrobił coś społecznie nagannego. Dla własnej korzyści doniósł i zdyskredytował dwójkę młodych, fajnych ludzi ujawniając ich osobiste wręcz intymne sprawy. Wiedząc jakie to może mieć dla nich konsekwencje mógł przewidzieć, że ich postawi w co najmniej niezręcznej sytuacji mimo to zrobił to, aby samemu mieć lepiej.
...
Wysłane z mojego RMX3241 przy użyciu Tapatalka
Na wstępie, dla jasności, nigdy nie byłem ani Sługą, ani Starszym.
Zgadzam się, że postawę rzeczonego Sługi można nazywać społecznie naganną. Ale chciałbym napisać coś na jego "usprawiedliwienie".
Chodzi mi głównie o aspekt pobudek jakie nim kierowały. Być może Jegomość nie zrobił niczego dla kariery a ze szczerych pobudek podprzyprawił współwierzących. Tak mogło się mu wydawać, że jego brat i siostra wierzą a ich "grzech" to chwilowa słabość, wymagająca pomocy ze strony doświadczonych Pasterzy. Może ów Sługa ratował ich życie przed wieczną Gehenną. Wiem, bo sam czytam to co tu wypisuję, że brzmi to naiwnie a wręcz śmiesznie. No ale czyż wiara nie bywa śmieszna, skoro często wiedza okazuje się śmiesznością.
Faktem jest, że ani podsądni ani kabel nie znali się na procedurach biblijno-zborowych, skoro sytuacja po doniesieniu nie przyjęła statusu "złośliwego pomówienia".
Pomijając, czy wierzy się w Biblię i Strażnicę, to warto Pasterzy Świadkowskich traktować tak jak oni traktują innych. Jeśli Sługa nie miał świadka na to co widział, to nie widział. Co więcej, Narzeczona mogła sobie przecież "przypomnieć", że całkiem niedawno odrzuciła zaloty Sługi i ten się mści. Tak czy siak, ktoś kto - nie wierząc w to wszystko - chce tam nadal być, nie powinien dawać sobie wmówić, że zrobił coś "czego nie zrobił".