A ja doradzam opcję "seksualną", tzn. najlepiej "pierd**" tę całą organizację i po prostu odejść...
Sebastian. No okaż trochę empatii Tytix-owi
Jeśli się odłączę stracę całą rodzinę, moja żona, która również widzi co się tam dzieje ma wątpliwości ale ma przez całą tą sytuację depresję.
Postanowiliśmy że pozostaniemy w org. ale po prostu całkowicie nieaktywni.
Tu jest wyrysowana sekciarska tragedia.
Utrata całej rodziny, żona w depresji
W takiej sytuacji, to nie jest tak łatwo powiedzieć:
... "pierd... i odejdź!" ... Sama wiem, jak na mnie podziałały odkrycia o tej "ala" religii.
A na początku najgorsze było to, że nie było z kim o tym otwarcie porozmawiać.
Najpierw pomyślałam o starszych, ale szybko mi się włączył hamulec z tym pomysłem i bdb zrobiłam, że do nich nie poszłam.
Potem spróbowałam z najbardziej zaufanymi przyjaciółkami.
Jedna od razu załapała o co chodzi, a druga, na jakiś czas zerwała ze mną kontakt.
Inni w ogóle nie łapali o co chodzi, a osobiście nie miałam rodziny w tej tzw. "prawdzie".
Niewielu może sobie tak powiedzieć, jak radzisz, bo to wszystko może być jak węzeł gordyjski.
Wiele zależności i współzależności.
Ja proponuję wielką ostrożność, jeśli chcą tam pozostać jako nieaktywni.