(mtg): To był koszmar kiedy gospodarz CK Sosnowiec-a, mały drobny rudy Edzio Ł. odbierał czystość kibelków i resztę obiektu pamiętam jak przyczepił się, aby z pod foteli na głównej sali odklejać gumy do żucia, taki wredny sługus Nadarzyna. Przez okres jego ''pontyfikatu'' na obiekcie był nie jeden zatarg z nim. Jak sobie przypominam to grupy sprzątające wyjeżdżały prawie o 20.00.
Więc nie dziwię, że do sprzątania prawie nie było nikogo wszyscy czmychali do domu.
Pamiętam, jak zapienił się on kiedy obsługujący wózek do mycia holu - ''odkurzacz'' ''spiermandolił" ile było wtedy lamentu na tyle był krasnal bezczelny, że zadzwonił do koordynatora aby wyciągnąć konsekwencje względem tego szeregowca, jednak ten nie dał sobie dmuchać w ''EPUD'' sprawę skierował do twierdzy i to była pierwsza wpadka rudego, długo nie zagrzał po tym incydencie miejsca i został spadochroniarzem po zborach.
Ale zanim jego wywalono do pomocy skierowali młode małżeństwo, które było nad wyraz uprzejme względem innych.
W CKS- działy się przeróżne ''pisanki''- wiele można pisać i pisać ..., nawet trylogię.