Witaj, ja też na szczęście się obudziłam zanim wpadłam w basen ;-) na początku było super, w koło sami fajni ludzie do których zawsze możesz się zwrócić o radę, czy po prostu wygadac. Niestety. U mnie było tak ze dosyć szybko skończyłam studium oby dwu książek, przez co ciągle nalegano na chrzest, mało tego często miałam wizyty w tym starszych i rozmowy o tym ze juz czas oddać się Jehowie :-P. Były plany bym jak najszybciej wzięła ten chrzest i została pionierką, bo bardzo dużo swojego czasu poświęcałam głoszeniu, nawet prowadziłam dwa studia ehh. Niestety gdy zaszłam w trzecią ciążę okazało się ze jest to ciąża wysokiego ryzyka, co dwa trzy tyg byłam w szpitalu by ją ratować. I wtedy zobaczyłam prawdziwe oblicze tych moich "sióstr i braci". Do dzisiaj pamiętam słowa jednej z sióstr brzmiały mniej więcej tak "jak nie ta ciąża to może być następna, w nowym świecie będziesz miała tyle dzieci ile będziesz chciała a teraz skup się na głoszeniu i Jehowie". Bardzo mnie to zabolało, tak jak to gdy w czwartym miesiącu mój syn koniecznie chciał już się urodzić a szanse na jego przeżycie były minimalne. Szukałam pocieszenia, wsparcia. Dzwoniłam, prosiłam o wizytę w szpitalu bo byłam sama, w zamian co usłyszałam "jest kampania z zaproszeniami nie mam czasu bo musze jeszcze tyle miejsc obejść". Wtedy zaczęłam myśleć, gdzie jest ta miłość? Wsparcie? No gdzie? Przecież kazano mi zerwać kontakt z rodziną, z przyjaciółmi, znajomymi bo teraz oni mieli nimi być. Mój najstarszy syn ma zespół aspergera jest to nie łatwa choroba i jedna z nielicznych które ma, zaprzyjaźnił się z synem jednej z sióstr, a on naprawdę nie ma innych znajomych gdyż izoluje się od społeczeństwa. Po tym jak odeszlam zabroniono kontaktować się mu z moim synem. To wszystko jest takie chore, i jak pomyślę ze byłam tak ślepa to aż mi wstyd :-(