Ja bylem SJ.Zostalem wykluczony.Pamietam,ze jeden z braci starszych po wykluczeniu mnie,podal mi na przywitanie reke(przypadkowe spotkanie w miescie).nie wiedzialem jak sie zachowac,czy powiedziec do niego po imieniu czy per Pan.Nie udawal ,ze mnie nie widzi.
Zmienilem miejsce zamieszkania,wiec nie wiem jak by traktowali mnie inni.
To ze ktos pisze smsy czy listy ,ze sie wyrzeka to jest tylko jego indywidualna sprawa.Trudno obarczac TS takim postepowaniem.Ja nigdy w publikacjach nie zauwazylem aby w taki sposob formulowac/okreslac rozstanie z bylymi bracmi.Kontakty z najblizsza rodzina tez nie byly zakazane do bewzglednego zera.Byly ograniczenia,ale nie calkowity zakaz.Jezeli ktos calkowicie zrywa jakikolwiek kontakt z dzieckiem czy rodzicami,to to tez jest wbrew tego co napisano w publikacjach.Jezeli sie myle to prosze o podanie zrodla dotyczacego calkowitego zakazu .
Fanatycy zdarzaja sie wszedzie.Mysle ,ze wazniejsze od jakiegos fanatyka ,jest oficjalne stanowisko TS.
Z drugiej strony ja wiedzialem jako zainteresowany,a potem jako SJ jakie sa reguly w kwestii wykluczenia.Wydaje mi sie,że niektorzy tutaj zachowuja sie tak,jakby dowiedzieli sie o tym dopiero po wykluceniu.Przeciez wiedzieliscie o tym...tylko jak Was to nie dotyczylo to nie lamentowaliscie.Teraz wielkie halo:co oni mi robia,jak moga,itp. Niektorzy zapewne mieli okazje sami potraktowac tak wykluczonych jak byli w ''prawdzie''.Wiec po co te żale?Przeciez nikt z TS nie ukrywal tego co spotka osoby wykluczone.Wszystko bylo jasne.
Z tego co wiem ,to zydzi osoby ciezko naruszajace prawo Boze byli wyprowadzani i kamieniowani.Nawet rodzice kamieniowali dzieci za pijanstwo,obzarstwo,nieposluszenstwo.Czy byla jakas taryfa ulgowa?Ja nie przypominam sobie. Ciekawe czy dalej byscie mnie przyjmowali w swoim domu i pozdrawiali na ulicy gdybym okradl wasze mieszkanie,zgwalcil wasze dzieci,zwyzywal zone cz mial z nia romans.Jak byscie mnie traktowali?Z szacunkiem?Zapraszalibyscie mnie na jakies wspolne wypady,pogawedki przy kawie? Zatem jak rozumiec te wszystkie znane nam wersety ,eby z takimi nie przestawac i nie pozdrawiac ich,oraz usunac sposrod siebie?Napiszcie jak byscie traktowali kogos kto wyrzadza krzywde innym,jawnie prowadzi grzeszne zycie.Czy milo by bylo gdybyscie o tym wszystkim wiedzieli i widzieli ,ze taka osoba modli sie w kosciele czy w zborze obok was?Jak rozumiecie nakazy biblijne w tej sprawie?Podajcie wersety i odnieście się do nich.Staram się obiektywnie widzieć ten problem.