Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Taka sobie Rubenowa historyjka...  (Przeczytany 4909 razy)

Offline Ruben

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #15 dnia: 09 Grudzień, 2020, 18:25 »
Ruben super retrospekcja. Wspólnych wspomnień cała masa , żeby nie powiedzieć kupa :)
Oranżada w woreczku ze słomką ,oranżada w proszku ,temperówka z żyletką, tarcza szkolna na rękawie,tarcza czerwona wzorowy uczeń (takiej się nie dopracowałem ;-)- uwaga Rubenowa haha),fartuszki w szkole, vibovit , syfon z nabojami ,znikopis,mydło w kostce włożone do siatki po marchewce i zawieszone przy kranie i twoje gumy , tworzyło nasze pokolenie :)
P.S Czy to w tym Knurowie mieszkał Jurek Dudek?

---dosłownie wszystko z wymienionych hehe :D, vibovit jedzony na przerwach językiem na sucho (pomijam, jak "graficznie" twarz wyglądała po takiej konsumpcji, i język hehe), woda 'niemoralna' ze szklanego syfonu (nabijanego w punkcie) była, taki na naboje- w domu, ja pamietam tylko gumy Donaldy, Turbo były chyba później albo w innych rejonach,....

Taaaaa... Jerzy Dudek to był z Knurowa :D (debiut w Concordia Knurów)- na takim zapyziałym stadioniku "pod" kopalnią i śmierdzącą koksownią zaczynał hehehe....... to były czasy!
Pozdrawiam!
« Ostatnia zmiana: 09 Grudzień, 2020, 18:41 wysłana przez Ruben »


Offline Ruben

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #16 dnia: 09 Grudzień, 2020, 22:06 »
Super! 😊 Pisz dalej bo świetnie się czyta twoje wspomnienia.

Miałam babcie na śląsku (Katowice), więc częsc dzieciństwa tam spędziłam...kluski ślaskie z dziurką  i rolada to do dziś moj ulubiony zestaw obiadowy 😋
No i kto by nie pamiętał gum do żucia Donalda lub Turbo 🤗
Tylko jakoś nie wiem czemu, ale żeby delektować się smakiem banana nigdy go nie ktoiłam, tylko ssałam😂 (żeby nikomu tu grzeszne myśli nie przyszły do głowy)

Takajaja, ja zawsze oddawałem roladę za kluski ze sosem w dziurkach - mojemu młodszemu bratu.  Chłopaki to zawsze kroili banana w plasterki hehe, nie wiedziałem ze koleżanki wolą inaczej ;-) Żartuje!!! Przytulas!!! Zlot w Ustroniu będę postulował!   Kiedyś te słynne kremówki spróbuję- jak Papież to lubił, to MUSI być dobre! :D

Swoją drogą, ogladnąłem kiedyś film o przeżyciach Wojtyły w Krakowie, podczas  pogromu Żydów..... mądry film, polecam.
« Ostatnia zmiana: 09 Grudzień, 2020, 22:14 wysłana przez Ruben »


Offline Aliki

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #17 dnia: 09 Grudzień, 2020, 23:11 »
Taaak, Jerzy Dudek chodził do szkoły górniczej na ulicy Szpitalnej, a zaraz obok była moja podstawówka, nr 8. Na stadion chodziłam już jak byłam małą dziołszką, bo mieszkałam w familoku przy starej grubie. I wtedy piłka jeszcze mnie nie interesowała ino ta tytka słonecznika do skubania hihihi.
Pamiętam że jedna fajna sis, Sylwia że Szczygłowic to chwaliła się jakimiś fotkami z młodzieżowych imprez na których bywał też JD...
A ze starszym, który stracił syna byłam na ośrodku pionierskim. Nie dość że tak chrapał że trudno było noc przespać to ogólnie był jakiś dziwak i nie dało się go lubić.

Pisz dalej Ruben... Fajnie że tu trafiłeś. :)


Offline farlopa

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #18 dnia: 10 Grudzień, 2020, 15:21 »
Tez pamietam A.Bacha,w mieszkaniu moich rodziców na początku lat80 wyświetlał przeźrocza ,w 94 moi rodzice spotkali się z nim i jego żona u niego w domu w Niemczech .Ciekawe czy jeszcze żyje i jesli tak czy dalej kroczy,,drogą prawdy"?


Offline Ruben

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #19 dnia: 11 Grudzień, 2020, 08:15 »
Ciąg dalszy...

Ta część wspomnień będzie początkowo ciemna, ale- nie zniechęcajcie się :-)
….No więc, stoję na tej obcej ziemi z nadziejami , ale i porażającym strachem w sercu- jak się to wszystko poukłada???. Po kilku godzinach oczekiwania (pierwszy sygnał ostrzegawczy?!) na tzw "rezydenta", który miał mnie odebrać, docieram do miejsca zakwaterowania. Okazuje się, że kilkunastu chłopa mieszka chwilowo w dużym, wynajętym od dewelopera domu(oczekującym chyba na sprzedaż).

W każdej następnej godzinie dowiaduję się, że warunki na miejscu, różnią się od tych proponowanych jeszcze w Polsce. Tak to bywa, gdy trafi się na "Polskie agencje pracy-"krzaki".

Przygnębiony, poszedłem na piechotę (ze 4 km chyba to było, a nie wiedziałem jakim autobusem mogę dojechać) zebranie do lokalnej Sali. Byłem pierwszym Polakiem, z którym mieli do czynienia. Starsze małżeństwo nawet zaprosiło mnie na kolację następnego dnia- cudowni, bardzo skromni i gościnni ludzie. Po raz pierwszy w życiu spróbowałem tradycyjnej kuchni angielskiej (miałem wyobrażenia, że jest dużo bardziej wyrafinowana niż nasza , polska- pomyliłem się hehe). Odwdzięczyłem się, czym miałem- zabrałem ze sobą do samolotu dosłownie dwadzieścia kilogramów polskich wędzonek i słodyczy, które rozdawałem na prawo i lewo hehe.

Pewna 'czarnoskóra' siostra z Jamajki chyba- ostrzegała mnie po zebraniu przed tą "Agencją" i poradziła, żebym szukał czegokolwiek innego, bo okazało się, że Ją również wykorzystywali kilkanaście miesięcy....
Nieciekawie się poczułem- co tu teraz robić? Niestety, nie mam żadnej alternatywy na podorędziu, ale MUSZĘ stanąć na nogi jak najszybciej…
Mówię do współlokatorów wieczorem- „chłopaki, każdy z nas po studiach (tak właśnie było) a mamy nie poradzić sobie w tej sytuacji???... szukajmy innej pracy!”
Kręcili głowami, ale nikt nie poszedł za moją sugestią  :-\


Agencja zaoferowała nam tzw „zero-hours conract” czyli tzw kontakt na zero-godzin, co oznacza, że gwarancji pracy nie ma, może być nawet kilka dni przerwy w pracy, za co nie zapłacą, ale musimy co tydzień płacić haracz za miejsce w dwuosobowym pokoju, płacić za zbiorowy dojazd z miejsca zakwaterowania do fabryki, a tam tylko praca na „taśmie” zamiast tej obiecanej przy „automatyce”….

Na szczęście jestem z tych, którzy potrafią powiedzieć NIE, gdy ktoś przegina pałę i próbuje mnie oszukać.
Miałem w nowym kraju kilkoro znajomych- niezbyt zażyłe znajomości- więc obawiam się do nich zadzwonić po radę- nie było jednak wyjścia z sytuacji  :-\

Telefon odebrała tylko jedna osoba, mój „przyszywany kuzyn”- urodzony w Londynie w czasach jeszcze „przedunijnych”, a jakże – Świadek Jehowy od urodzenia. Oprócz tego oczywistego- również gej, wtedy jeszcze wiernie dreptający co tydzień na wszystkie zebranka, i trzymający się wszystkich zasad „Borg-a”. Nikt, poza nim nie odebrał mojego telefonu. Nikt inny nie UCIESZYŁ się z tego, że jestem na Wyspach. Zdziwił się, że wcześniej mu nie powiedziałem, że przyjeżdżam!

Mówi do mnie: „Ruben, sprawdzam rozkład pociągów… jutro o 6.30 rano masz na lokalnej stacji pociąg do ……… Kupuj bilet i przyjeżdżaj- odbiorę cię ze stacji osobiście. Zamieszkasz u mnie na razie, poszukasz pracy i jakoś się to wszystko ułoży. „Nie bój żaby” (…)
Pakuję manatki, i decyduję spędzić noc na stacji, w oczekiwaniu na pociąg- nie mogłem już znieść tej atmosfery niepewności i poczucia „bycia oszukanym” w miejscu zakwaterowania.
Rano, po trzech i pół godzinach w pociągu docieram na miejsce. Słońce wychodzi zza chmur. Dawid z uśmiechem „dookoła głowy” przytula mnie „na klatę”.

W ciągu trzech następnych dni znajduję z Jego pomocą pierwszą pracę we włoskiej restauracji. Robię zimne przystawki. Przezornie wyrzuciłem z CV wszystkie informacje o wykształceniu i praktyce zawodowej 😉. Praca tylko do Nowego Roku.

Zima 2005/2006, minus 26 w miejscu mojego zamieszkania w Polsce. Woda zamarzła w rurach w łazience. Trzeba coś dzieciom i żonie wysłać jak najszybciej. Później dwie prace po sobie po tzw „domach opieki”- nie wybrzydzam, nawet mi się podoba. Starsi ludzie w większości bardzo mili- postanowili ćwiczyć ze mną mówiony angielski :D  Poprawiam angielski z każdym dniem.

„Kuzyn” przywozi z pracy ogłoszenie o pracę w moim zawodzie. Jedzie ze mną na „interwju”- żebym się nie zgubił, i żby dotrzymać mi towarzystwa. Dostaję pierwszą pracę w swoim fachu. Biuro projektowe. Przyjeżdza żona z dzieciakami: mają wtedy 3 i 6 lat i zero języka. Mieszkamy skromnie, w najbiedniejszej dzielnicy- ale wygodnie. Mamy nawet trzecią sypialnię. „Kuzyn” musi wyprowadzić się z wynajmowanego mieszkania, ponieważ zostało sprzedane. Oczywiste jest, że odwdzięczam się za Jego dobroć i pomoc wobec mnie w trudnych chwilach- zamieszkuje u nas. Załatwiam mu pracę w mojej firmie na stanowisku biurowym.

Po kilku miesiącach znajduje lepszą, i się wyprowadza. Domyślacie się, że był to TEN KUMPEL, o którym pisałem w poście o „różnicach pomiędzy Świadkami Jehowy z różnych krajów?
Niestety, kiedy Jego matka/Świadek Jehowy się dowiedziała, że woli chłopaków- wyrzekła się syna- jedynaka. Dzisiaj mieszka z partnerem w Amsterdamie.

Takie to życie pokręcone- potrafi zaskoczyć. Czasem podaje nam pomocną dłoń ktoś, od kogo byśmy tej pomocy nie oczekiwali. Dobrze jest nie zamykać się na ludzi- oddając tę pomoc, gdy sami jej potrzebują.
U nas poszło już wszystko jak burza. Coraz lepsza praca, lepsze pieniądze. Dzieciaki w mig opanowały język, z lokalnym akcentem nawet. Teraz to już „konie”, które myślą intensywnie o dziewczynach hehe.

A my…. Zaczynamy myśleć intensywnie o powrocie w jakiś cichy, turystycznie i sportowo atrakcyjny zakątek Polski. Kości na stare lata chcemy wygrzewać w Polsce. Ja chcę mieć duży ogród warzywny, ule z pszczołami i kurnik na kurczaki i przepiórki.

Cieszę się, że na „stare lata” opadła mi zasłona. Nagrania tej słynnej tu „Australijskiej Komisji Królewskiej” były dla mnie przełomem. Wszystkie elementy poukładały się w jedną całość, wszystkie wątpliwości odzyskały sens.
Teraz już „Strażnica nie ma nade mną żadnej władzy”- to powiedzenie Gerrit-a Losch-a zostało z dnia na dzień moim ulubionym powiedzeniem.

Już nigdy nie pozwolę „Strażnicy” dyrygować moim życiem, lub życiem moich bliskich. Nie pozwolę jej na manipulowanie sobą w sposobie oceniania innych ludzi, wartości, ludzkiego postępowania, spraw codziennego życia nawet.

To już koniec „Strażnico”- na własne życzenie straciłaś kogoś, kto naprawdę ci głęboko w sercu naiwnie wierzył.
„To, co poprzednie przeminęło”,
„To se ne wrati Panie Hawranek”
To już KONIEC, koniec z głupotami!

Takie to były moje wspomnienia, ze Strażnicą w tle.

Piszcie o swoich- bardzo lubię czytać te Wasze wspomnienia  :D
O wiele bardziej niż kłótnie „o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy” hehe To znaczy- kłóćmy się, ale inteligentnie, i z szacunkiem do poglądów i przeżyć pozostałych interlokutorów.
Postarajmy się zrozumieć, dlaczego ten ktoś inny może mieć inne zdanie, nawet jeśli się z nimi z jakiegoś powodu nie zgadzamy.

Tego sobie i Innym na tym forum serdecznie życzę.
Trzymajcie się kochani!



Offline Matylda

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #20 dnia: 11 Grudzień, 2020, 08:18 »
Ruben super retrospekcja. Wspólnych wspomnień cała masa , żeby nie powiedzieć kupa :)
Oranżada w woreczku ze słomką ,oranżada w proszku ,temperówka z żyletką, tarcza szkolna na rękawie,tarcza czerwona wzorowy uczeń,fartuszki w szkole, vibovit , syfon z nabojami ,znikopis,mydło w kostce włożone do siatki po marchewce i zawieszone przy kranie i twoje gumy , tworzyło nasze pokolenie :)
P.S Czy to w tym Knurowie mieszkał Jurek Dudek?
Blok bambino, chleb z chrupiacą skórką kupowany na spółę, soki bulgar, Wigry 2 albo Wigry 3, czasopismo Płomyczek.,Świat Młodych jogurty owocowe takie same wcale Polsce, brązowe piórniki drewniane, Dla"doroslych"Zefiry, Caro w niebieskich o sportach nie wspominając.
To sie nie wrati 😞😞😞😞😞

Ruben Twój ostatni wpis odswierzyl też wszystkie moje wspomnienia imigracyjne. Szczerze się wzruszyłam. Naprawdę podobne losy łączą nasze pokolenie. Ja paradoksalnie chociaż jestem ponad 30 lat poza świadkami, nie pomyślałam (głupia) żeby pójść na studia. Za bardzo pochłaniała mnie troska o przetrwanie bo porzucajac sekte zostałam sama jak niechciany pies.
Nie żałuję jednak ani sekundy ze swojego życia "na wolności"
« Ostatnia zmiana: 11 Grudzień, 2020, 08:32 wysłana przez Matylda »


Offline Ruben

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #21 dnia: 11 Grudzień, 2020, 10:40 »
Blok bambino, chleb z chrupiacą skórką kupowany na spółę, soki bulgar, Wigry 2 albo Wigry 3, czasopismo Płomyczek.,Świat Młodych jogurty owocowe takie same wcale Polsce, brązowe piórniki drewniane, Dla"doroslych"Zefiry, Caro w niebieskich o sportach nie wspominając.
To sie nie wrati 😞😞😞😞😞

Ruben Twój ostatni wpis odswierzyl też wszystkie moje wspomnienia imigracyjne. Szczerze się wzruszyłam. Naprawdę podobne losy łączą nasze pokolenie. Ja paradoksalnie chociaż jestem ponad 30 lat poza świadkami, nie pomyślałam (głupia) żeby pójść na studia. Za bardzo pochłaniała mnie troska o przetrwanie bo porzucajac sekte zostałam sama jak niechciany pies.
Nie żałuję jednak ani sekundy ze swojego życia "na wolności"

To prawda Matylda,
Ja pamiętam jeszcze "Szkiełko i oko"- które kupowała mi mama. Te jogurty były w kwadratowych pudełeczkach- wodniste takie, ALE ZA TO bez tych świńskich zagęszczaczy i konserwantów- psuły się po kilku dniach, więc trzeba bylo na świeżo wypijać, u nas to było "do bułki"... Miałem tego składaka Wigry2- dziadek mi kupił jeszcze na "katolicką komunię"- na krótko przed przygodą ze Swiadkami- na wycieczki szkolne się tym nawet dało jeździć hehe

Wiesz, kiedy ja zaczynałem w Polsce studia, dołączyła do nas Pani Marysia- miała skończone studium policealne w tej samej dziedzinie. Pracowała w biurze projektów i była poniżana przez "magistrów inżynierów". Niedawno zmarł jej na zawał mąż, a dzieci wyjechały na studia.

W wieku 55lat zdecydowała się na studia, i skończyła je z wyróżnieniem PRZED CZASEM (dzięki swojej długoletniej praktyce zawodowej szło jej "jak z płatka").

Jesteśmy młodzi, dopóki sami się takimi czujemy i pozostajemy pozytywnie aktywni!!!
« Ostatnia zmiana: 11 Grudzień, 2020, 11:13 wysłana przez Ruben »


Offline Takajaja

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #22 dnia: 11 Grudzień, 2020, 18:00 »
Ruben, mam pytanko...

W trakcie tych początkowych zagranicznych perypeti byłeś gorliwym Świdkiem Jehowy zapewne. Nie kusilo cię żeby nakablować na kuzyn (że jest gejem)? Lub poprostu z nim pierwsze porozmawiac, aby sprowadzic na dobrą drogę?
Nie baleś sie wtedy, że korzystasz z pomocy "grzesznika"?
Nie baleś się że bedziesz winny krwi, jeśli nie wezmiesz sprawy w swoje ręce?
Jak się wtedy czułeś? Jakie uczucia tobą targały?
Bo teraz masz inne podejscie, ale wtedy....?

P.S przepraszam, mialo być "pytanko"🙄, ale wyszlo więcej


Offline Ruben

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #23 dnia: 11 Grudzień, 2020, 19:05 »
Hejka Takajaja,
Nie, nie kusiło mnie, chociaż byłem wtedy prawowiernym wyznawcą, to po pierwsze. Wierzylem mu, kiedy mówił, że żyje w celibacie. Sam wierzył głęboko, i jak mówiłem wcześniej- dreptał na wszystkie zebranka, do służby chodził. Wierzył, że to co robi jest dobre.

Po drugie, już wtedy otworzyłem z lekka oczy- NIKT mi tak nie pomógł, jak On. Dosłownie NIKT- to było dla mnie jak kubeł zimnej wody na moją głowę, lub rozżażone węgle- jak ktoś woli. Wcześniej miałem takie wyobrażenia na temat gejów jakie prawdopodobnie mają niektórzy z Was. Tak nas wychowano w Polsce i w Borg-u. Miałem możliwość poznać kogoś bliskiego z tego środowiska, i okazał się zupełnie inny, niż stereotypy o "pedałach". Cały czas mówił, że czeka na Nowy Świat, bo Jehowa go wyleczy. Starsi w Jego zborze również wiedzieli, zwłaszcza od czasu tego cyrku z "siostrą", która próbowała Go wrobić w nie Jego dziecko (pisałem w wątku o różnicach miedzy świadkami Jehowy z różnych krajów): tutaj link: https://sjwp.pl/zycie-zborowe-gloszenie-sale-krolestwa/czy-sj-z-roznych-panstw-sa-inni-niz-nasi/msg227555/#msg227555

Przyznam, że była to dla mnie niespodziewana, przyśpieszona i niełatwa lekcja zrozumienia i tolerancji. Dużo rozmawialiśmy o różnych sprawach, nawet bardzo intymnych.
Dodam, że gdy musiał opuścić wynajmowane mieszkanie, i moja żonka oponowała (bo co powiedzą bracia w zborze) to powiedziałem, że mam "w dupie" ich opinię, bo to nie oni mi pomogli, gdy tego potrzebowałem. Ze dwa dni się o to kłóciliśmy, ale później zrozumiała i było ok.

Później, już w pracy, zetknąłem się ze współpracownikami gejami (architekci), niektórzy poślubieni- miałem okazję spotkać ich partnerów. Normalnie pełny opad szczęki. Nie zachowywali się tak, jak ci słynni zboczeńcy na tzw "Paradach".

Po trzecie, mam jeszcze jeden prywatny powód, którego nie chciałbym dyskutować publicznie (wrażliwe informacje).

Pozdrawiam serdecznie,



 
« Ostatnia zmiana: 11 Grudzień, 2020, 19:26 wysłana przez Ruben »


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 780
  • Polubień: 5166
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #24 dnia: 11 Grudzień, 2020, 19:33 »
Witaj Rubenie, do tej pory się nie przywitałem. Fajnie się Ciebie czyta, pamiętam też te czasy. Pionierowanie, praca, słabe zarobki, plan pioniera powieszony na ścianie, wizyta w Markach po zaświadczenie dla WKU.
Ps. O ile dobrze pamiętam Mielczarek był chyba lekko puszysty i niezbyt wysoki. Choć czas zaciera pamięć. Ja byłem sam jak palec w Markach, na audiencję czekałem w sali na dole. Pamiętam biblioteczkę i publikacje oprawione w skórę. Zrobiło to na mnie wrażenie. U nas na sali były oprawne tomy ale w zwykłych oprawach i w dodatku oprawiane przez braci w zborze, co po domach dorabiali na introligatorstwie.
« Ostatnia zmiana: 11 Grudzień, 2020, 19:36 wysłana przez Gandalf Szary »
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline Takajaja

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #25 dnia: 11 Grudzień, 2020, 20:09 »
Dziekuje za odpowiedz.
Mam podobne po tez wielu przejsciach w zyciu. I powiem ze czlowiek często, gęsto otrzymuje pomoc od osob, po ktorych sie nie spodziewa. A mi osobiscie zawsze chetni do pomocy byly osoby....wroć Świadkowie Jehowy, ktorzy byli przez innych Świadkow Jehowy postrzegani jako "słabi duchowo" bo nie wypowiadali sie elokwentnie na zebraniu lub tez chodzili na nie w kratkę. Nie byli starszymi, nie byli pionierami itp.

Takie postępowanie "zborowe ELIT" dało mi duzo w zborze do myślenia. Słabsi się nie liczą!!! A o miłości duzo się tylko mówi.

Dlatego teraz lata mi kolo d.....(4liter), kto sie zwie SJ, Kk Protestantem, Hetero, Homo, czy Bog wie jeszcze jak... Liczy sie kto jakim czlowiekiem jest w srodku!! I jesli jest to osoba dobra, uczciwa to taką osobe szanuję!


Offline Dietrich

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #26 dnia: 11 Grudzień, 2020, 21:05 »

Mam podobne po tez wielu przejsciach w zyciu. I powiem ze czlowiek często, gęsto otrzymuje pomoc od osob, po ktorych sie nie spodziewa. A mi osobiscie zawsze chetni do pomocy byly osoby....wroć Świadkowie Jehowy, ktorzy byli przez innych Świadkow Jehowy postrzegani jako "słabi duchowo" bo nie wypowiadali sie elokwentnie na zebraniu lub tez chodzili na nie w kratkę. Nie byli starszymi, nie byli pionierami itp.

Takie postępowanie "zborowe ELIT" dało mi duzo w zborze do myślenia. Słabsi się nie liczą!!! A o miłości duzo się tylko mówi.

Dlatego teraz lata mi kolo d.....(4liter), kto sie zwie SJ, Kk Protestantem, Hetero, Homo, czy Bog wie jeszcze jak... Liczy sie kto jakim czlowiekiem jest w srodku!! I jesli jest to osoba dobra, uczciwa to taką osobe szanuję!


Mam bardzo podobne spostrzeżenia... Może zabrzmi to dość lapidarnie, ale milion razy przekonałem się, że im ktoś bardziej "pobożny",  to przy bliższym poznaniu okazuje się większym cwaniakiem, mendą i hipokrytą.  O zborowych elitach, plotach, intrygach, nieczystych interesach, ekscesach damsko-męskich mógłbym napisać grube tomy. 

Najciekawsze jest to, że nawet będąc jeszcze mocno zaangażowany w organizacji jakoś nie potrafiłem dokonać takiego sztywnego podziału: "bracia" oraz reszta świata. Od zawsze było powtarzane: co z tego, że to dobry człowiek. Ale on nie służy Jehowie.  Nie jest dobrym towarzystwem.  Jehowa go zaciupie w Armagedonie, a krukowie trupowi jego oczy wykolą.

Ale członek zboru, któremu można zarzucić wielokrotnie więcej - jest "niedoskonały".  ;D
 


Offline NieZnaPrawdy

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 419
  • Polubień: 2449
  • Między ślepymi jednooki królem
Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #27 dnia: 20 Grudzień, 2020, 19:55 »
Ja pamiętam jeszcze "Szkiełko i oko"- które kupowała mi mama.

Też pamiętam i też mama mi je kupowała.
Wcześniej nazwało się Mała Delta, dla odróżnienia od Delty , która jest wydawana chyba do dziś.
Pamiętam artykuł o dinozaurach i moją lekką konsternację bo w Biblii o nich nie było.

Czytywało się jeszcze Kalejdoskop Techniki i Młody Technik.

Przeminęło z wiatrem.....


Offline Sebastian

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #28 dnia: 21 Grudzień, 2020, 01:17 »
  Bardzo dobrze pamietam,też miałem 14 l,mój organizm tego gówna nie przyjął,haftowałem jak po kilku jabolach :)
A ja też miałem 14 lat i stałem w kolejce 3x i napiłem się 3 dawki, bo z rozmów kolejkowiczów zrozumiałem że to chroni przed śmiercią po napromieniowaniu. A ja miałem 14 lat i chciałem żyć (w g... sekciarskie wdepnąłem dopiero kilka miesięcy po katastrofie czarnobylskiej)
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Ruben

Odp: Taka sobie Rubenowa historyjka...
« Odpowiedź #29 dnia: 25 Grudzień, 2020, 09:01 »
Blok bambino, chleb z chrupiacą skórką kupowany na spółę, soki bulgar, Wigry 2 albo Wigry 3, czasopismo Płomyczek.,Świat Młodych jogurty owocowe takie same w calej Polsce, brązowe piórniki drewniane, Dla"doroslych"Zefiry, Caro w niebieskich o sportach nie wspominając.
To sie nie wrati 😞😞😞😞😞

(...)

Ale fajny filmik dzisiaj sobie obejrzałem przy porannej, świątecznej kawce z gruntem i dżindżerem... az się gęba uśmiechneła....



fajnie byłoby wrócić do tych czasów, ze swoim dzisiejszym rozumem hehe  :'(