Stanęłam co prawda na piątkowej części, ale to mi wystarczy na razie.
Sympozjum: Jakie mamy powody do radości? Prawdziwe przyjaźnie.
Oburzające dla mnie było użycie przykładu kobiety, która popełniła samobójstwo, a nikt z długiej listy znajomych na portalu społecznościowym nie zareagował w odpowiednim momencie. W ORGu to się przecież nie zdarza!
Używanie ludzkiej tragedii w celach propagandowych jest po prostu ohydne. Staje się to jeszcze bardziej obrzydliwe w momencie w którym jesteś świadomy jak starsi obchodzą się z niedoszłym samobójcą. Niestety, wiem. Z pierwszej ręki. Paście nie nakłada na nich obowiązku reagowania w takim wypadku, ocena takiej osoby pozostaje w rękach Boga. Z jednej strony chwała ORG, że dana osoba nie musi przeżyć przesłuchania w obecności trzech domorosłych psychiatrów, po którym pewnie powtórzyłaby swój czyn, a z drugiej przydałaby się jakaś reakcja, chociażby proste zapytanie się o samopoczucie. Odrobina empatii. Cokolwiek! Na sześciu usługujących starszych podszedł jeden! I ten jeden z pewnych względów już nie usługuje. Brawo, wspaniały wynik jak na Bożą ORG, której znakiem rozpoznawczym jest miłość.
Pewien czas po tym zdarzeniu był artykuł na studium Strażnicy bodajże o depresji albo zahaczający o ten temat. Myślicie, że prowadzący doskonale wiedząc, że na sali siedzi osoba z ciężką depresją, wziął to pod uwagę i był „delikatny jak matka karmiąca”? Ruszyła lawina frazesów pt. czytaj częściej Biblię, umawiaj się do służby to nie będziesz mieć czasu na depresje, depresja to objaw choroby duchowej.
W przeciągu dwóch lat słyszałam o dwóch próbach samobójczych, mówię tu tylko i wyłącznie o dwóch ościennych miastach. Przez całe moje życie w ORG zliczyłabym więcej, były również zakończone sukcesem. I co? Nikt nie pomógł, nikt nie zauważył? Czemu? CK uwielbia podkreślać, że ŚJ są wielką, zjednoczoną, szczęśliwą rodziną. Nie jesteśmy. Każdy żyje swoim życiem i nie traci czasu na problemy innych. Niczym nie różnimy się od tego „tysiąca znajomych na portalu społecznościowym”. Pójdę nawet dalej. Jest gorzej, bo w społeczeństwie rośnie świadomość tego, że depresja jest potencjalnie śmiertelną chorobą, którą trzeba leczyć, a ŚJ wolą leczyć Biblią i modlitwą.
Jeszcze to wmawianie, że jesteśmy zawsze szczęśliwi, bo to owoc ducha. Nawet jeśli jesteśmy w rozpaczy to jesteśmy szczęśliwi w głębi serca. Musimy, bo to radość chroni nas przed Szatanem. Jeśli nie jesteś szczęśliwy to on cię zwiedzie lada chwila.! Nosz w mordę! Ile można?