Dobił ich natomiast komentarz byłego Nadzorcy Miasta , obecnie starszego w ich zborze :
- Gdybym ja był na komitecie to by Harnasia nie wykluczyli.
Właśnie o to chodzi. Brak spójności bo jeśli starsi kierują się własnymi zasadami, podyktowanymi uprzedzeniem to jest po prostu chore.
Pasuje też do tego sytuacja, która wydarzyła się w jednym ze zborów.
Pewnego razu pojawił się w obwodzie nowy nadzorca. Szybko okazało się, że przyjechał zrobić czystki. Podczas rozmów z głosicielami dowiedział się, które osoby aktualnie studiują na uczelniach wyższych. Zostały wezwane na dywanik. Wśród tych osób była siostra X. Swoją drogą przemiła dziewczyna, bardzo poukładana, gorliwa i ogólnie prawdziwa chrześcijanka.
-Siostro X, dlaczego postanowiłaś pójść na studia- pyta starszy
- no wiesz bracie, w mojej pracy powiedziano mi, że jeśli chcę żeby została mi przedłużona umowa muszę zrobić licencjat. Państwówka więc mają swoje odrębne zasady. Dofinansowali mi studia a poza tym pracę mam 200 m od domu, od poniedziałku do piątku. Nie chcę iść gdzieś indziej, dojeżdżać kilkadziesiąt kilometrów na zmiany. Ta praca umożliwia mi obecność na każdym zebraniu, zbiórkach itd.
- ale siostro X, czy dobrze to przemyślałaś? Jakie zagrożenia czekają na ciebie w środowisku studenckim? Czy ty aby na pewno nie masz na celu posiąść wiedzy tego świata i rozwijać swoją karierę?
Itp itd, pewnie domyślacie się jak potoczyła się rozmowa. Było jeszcze kilka spotkań. Rozmowy z rodzicami, próba wpłynięcia na porzucenie studiów bo to dopiero początek. Efektem całej afery było stwierdzenie że siostra X jest nieprzykładną chrześcijanką bo przejawia ducha tego świata zabiegając o karierę w świecie. Ojciec siostry X został pozbawiony przywileju starszego bo nie potrafił wpłynąć na dziecko, które mieszka pod jego dachem. Żaden płacz i wyrywanie włosów z głowy nie pomogło. Decyzja zapadła. Jednocześnie siostra Y również studiowała w tym czasie tylko bardziej z niespełnionych ambicji rodziców, którzy 1 października wręczyli dziecku bilet na pociąg do dużego miasta aby tam w końcu coś osiągnęła. Ojciec siostry Y również był starszym zboru. W ich przypadku jednak wszyscy byli bardzo wyrozumiali bo to w sumie połowa drugiego roku, rzut beretem do końca no i szkoda włożonego czasu i pieniędzy, żeby teraz odpuścić. Brat Z też dostał po głowie ale czym prędzej wyniósł się do innego zboru za rzeką i miał już spokój bo tam nikomu nie przyszłoby na myśl kogokolwiek karać.
Rodzina siostry X bardzo przeżyła tą sytuację. Serio, to było jak strzał w pysk po latach oddania zborowi. To jest na prawdę bardzo dobra rodzina a już siostra X to bardzo skromna dziewczyna, która muchy by nie skrzywdziła. Stało się jednak jak się stało. Długo to przeżywali, ciężko było im zaakceptować decyzję ale ostatecznie uznali to za próbę od Jehowy. W końcu nawet bracia mogą być wilkami. Siostra X długo jeszcze mierzyła się ze skutkami decyzji bo jako nieprzykładna nie mogła stać na stojaku, jeździć na budowy itd...
Pamiętam, że ta sytuacja była pierwszym tak znaczącym powodem, dla którego znienawidziłam starszych i całą tą świtę. Patrzyłam jak dobrzy, bliscy mi ludzie niesłusznie cierpią. Wystawiono na próbę ich wiarę z tak żenującego powodu. Jakim prawem? Jak mogą to robić? Bo co? NO ma prawo traktować braci jak mu się podoba? " jak mu czapka stanie?" Co to? Prywatna firma? Smród po tej akcji ciągnął się jak solidny kac po dużej dawce ubotów. Z biegiem lat ojciec siostry X znów mógł cieszyć się przywilejem noszenia mikrofonu i powoli wszyscy zaczęli stawać na nogi.
W głowie mi się to nie mieściło i do tej pory ciężko mi zrozumieć dlaczego ta prywata nadal funkcjonuje...