Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne
BYLI... OBECNI... => ŻYCIE ZBOROWE, GŁOSZENIE, SALE KRÓLESTWA => Wątek zaczęty przez: Blizna w 19 Maj, 2016, 17:04
-
Dzisiaj znalazłam takie coś w mojej skrzynce pocztowej.
Naszla mnie smutna refleksja.
Jak bardzo upadła ta religia odkąd z niej odeszlam.
A to zaledwie kilka lat.
Ja glosilam z Biblią.
Jeśli kogoś nie zastałam, to zostawialam przynajmniej traktat.
Owszem, to też łatwizna ale przynajmniej byla tam jakaś treść, wersety biblijne.
Teraz nawet nie silą się na to.
Wszystko tym jotwuorgiem załatwiają.
Właściwie to ja to odbieram wręcz jako policzek.
Jaka to ma być zachęta?
Mam sama wszystko odwalić za nich.
Oczywiście piszę teoretycznie, nie jestem rzecz jasna zainteresowana.
Ale osoba, która wrzuciła list do mojej skrzynki o tym nie wie.
Mówię z perspektywy kogoś kto już ma dystans do tego i dostaje też inne informacje handlowe.
Reklamy pizzy są atrakcyjniejsze niż taki liścik.
Zero starań.
To ma być naśladowanie Jezusa i apostołów?
Kpina.
Totalna degrengolada.
Smutne.
-
Śmiech na sali, a raczej płacz. :'(
Toć organizacja powinna przygotować im takie szablony, jeśli już. ;)
Długopisem nasmarowane zaproszenie na jw.org.
A podać kto to napisał zapomniał?
Anonim?
Nawet nie napisano, kogo reprezentuje.
-
Jeszcze 3 lata temu sam pisałem niemal identyczne listy :-\. Ale ja starałem się chociaż z jeden werset biblijny zacytować.
Takie listy zazwyczaj pisze się hurtem w miłym towarzystwie innych fanatyków-pionierów, przy kawce i ciastku. No i oczywiście czas spędzony na ich pisaniu wlicza się do sprawozdania.
A już mistrzostwem świata było "rozpoczynanie służby listem", albo "kończenie służby listem". Dzięki temu z godzinki głoszenia nagle magicznie robiły się dwie ;D.
-
Ucielam podpis pani. Ze wzgledu na ochrone danych.
-
Jeszcze 3 lata temu sam pisałem niemal identyczne listy :-\. Ale ja starałem się chociaż z jeden werset biblijny zacytować.
Takie listy zazwyczaj pisze się hurtem w miłym towarzystwie innych fanatyków-pionierów, przy kawce i ciastku. No i oczywiście czas spędzony na ich pisaniu wlicza się do sprawozdania.
A już mistrzostwem świata było "rozpoczynanie służby listem", albo "kończenie służby listem". Dzięki temu z godzinki głoszenia nagle magicznie robiły się dwie ;D.
Ha, też tak robiłam, tyle że nie pisałam na kartce A5, a A4, starałam się też zachować formę formalną listu. Pisałam listy pod wersety, zamieszczone w liście.
Zwłaszcza jak zaczynało się listem, szło na teren, później wracało i list, tak to spokojnie można być pionierem.
-
A nie robiliście szablonów na komputerze?
W XXI wieku bez kompa?
Ja bym przynajmniej dołączał jakiś traktat do tego listu przewodniego. ;)
-
Kierowanie ludzi wyłącznie do jw.org to rzeczywiście łatwizna...
Przecież często spotykało się w służbie osoby w sile wieku bądz już w podeszłym i chyba nic się nie zmieniło...
Teraz takich ludzi jest wiecej, bo społeczeństwo się starzeje.
Dziwi mnie zatem fakt, że hurtowo odsyłają wszystkich ludzi do strony internetowej jw.org choć wiadomo,że nie każdy ,zwłaszcza osoby trzeciego wieku o internecie najczęściej pojęcia nie mają...
Przypomina mi się w tym momencie akcja z zaproszeniami na letnie kongresy.
Trzeba było obejść cały teren i wręczyć każdemu napotkanemu takie zaproszenie.
Pamiętam jak dziwnie się czułam wręczając zaproszenie na jakiejś tam wsi styranej pracą kobiecie ok.lat 80 która do miasta kongresowego miała ponad 100 km.
Widziałam bezsens tej pracy,wręczania takiego zapraszania,no ale cóż... pan (niewolnik)kazał, sługa musiał... ;)
-
A nie robiliście szablonów na komputerze?
W XXI wieku bez kompa?
Ja bym przynajmniej dołączał jakiś traktat do tego listu przewodniego. ;)
Traktaty też oczywiście były, a i do zaproszeń pisałam specjalne listy.
Miałam wszystkie listy napisane przeze mnie w pdf, niestety jak poznałam prawdę o prawdzie usunęłam, teraz trochę żałuję było by z czego się pośmiać, tym bardziej że do każdego traktatu miałam po kilka wersji listów.
-
Traktaty też oczywiście były, a i do zaproszeń pisałam specjalne listy.
Miałam wszystkie listy napisane przeze mnie w pdf, niestety jak poznałam prawdę o prawdzie usunęłam, teraz trochę żałuję było by z czego się pośmiać, tym bardziej że do każdego traktatu miałam po kilka wersji listów.
Też dołączyliśmy traktaty, do każdego listu inny, w zależności od okazji. 1 listopada, pamiątka, ośrodki pionierskie, kongresy. Mam na komputerze ponad 20 szablonów, teraz za bardzo nie mogę ich pokazać z wiadomych powodów, ale kiedyś na pewno to zrobię :)
-
A nie robiliście szablonów na komputerze?
W XXI wieku bez kompa?
Ja bym przynajmniej dołączał jakiś traktat do tego listu przewodniego. ;)
Widać Roszada, że nigdy nie byłeś głosicielem, a tym bardziej pionierem! ;D
Sugerujesz, że wystarczy napisać list na komputerze, a następnie go wydrukować? Ojjjj nie! ;D
Odręczne pisanie jednego listu formatu A4 zajmuje nawet kilkanaście minut, a czasem i dłużej. A wydrukowanie jednego, już gotowego, listu zajmuje 10 sekund. Czy widzisz różnicę?! ;D Znam pionierów, którzy potrafili przeznaczać miesięcznie kilkadziesiąt godzin na samo pisanie listów. Gdyby zaczęli je drukować, to z 50 godzin zrobiłaby się jedna godzina! ;D
A propos "nabijania" godzin w służbie, to jest nawet taki żarcik o pionierach, którzy szli na teren i obaj patrzyli jak ślimak ich przegania! ;D ;D ;D
Co do tego konkretnego listu. Ilekroć widzę coś takiego napisanego na kartce w kratkę, to mówię - fuj! Ja zawsze byłam estetką w tej kwestii i jak pisałam listy, to albo na eleganckiej papeterii albo na białej kartce bez kratek. No i oczywiście cytowałam wersety biblijne i dołączałam traktat.
-
Też dołączyliśmy traktaty, do każdego listu inny, w zależności od okazji. 1 listopada, pamiątka, ośrodki pionierskie, kongresy. Mam na komputerze ponad 20 szablonów, teraz za bardzo nie mogę ich pokazać z wiadomych powodów, ale kiedyś na pewno to zrobię :)
Całkiem nieźle, jak sobie przypomnę ile ja myślałam żeby to wszystko ładnie sklecić, zainteresować kogoś.
Może gdzieś jakieś listy się zachowały, przy okazji poszukam.
-
Widać Roszada, że nigdy nie byłeś głosicielem, a tym bardziej pionierem! ;D
No pewnie, że nie byłem.
Ale znałem znanego ŚJ doktora Wilka, starszego zboru, wzorzec pokazywany na kongresie w Gdańsku, który do 300 osób i instytucji wysyłał swoje maszynopisy czy wydruki. Wszystkim jednakowe. :)
To nazwano na kongresie: "że prowadzi korespondencję". ;)
-
Widać Roszada, że nigdy nie byłeś głosicielem, a tym bardziej pionierem! ;D
Sugerujesz, że wystarczy napisać list na komputerze, a następnie go wydrukować? Ojjjj nie! ;D
U nas pisaliśmy sobie szablony, a potem ręcznie je przepisywaliśmy na kartki w kilku egzemplarzach. A szablony zostawały na później, żeby następnym razem się nie musieć wysilać i wymyślać czegoś nowego ;D.
A co mi tam, wrzucę jeden z nich:
Szanowni Państwo!
Dni poprzedzające 1 listopada to okres zadumy nad ulotnością życia, kruchością istnienia człowieka, dlatego odwiedzając Państwa sąsiadów w tym tygodniu rozmawiamy o naszych bliskich, którzy odeszli. Ponieważ nie udało nam się zastać Państwa w domu postanowiliśmy pozostawić krótki list.
Ból po stracie bliskiej osoby trwa bardzo długo, ale szczególnie w tym okresie, gdy odwiedza się groby bliskich osób, wracają wspomnienia. Wielu ludzi zastanawia się wtedy w jakim stanie są umarli lub gdzie przebywają. Być może nawet Państwo się nad tym zastanawialiście? Słowo Boże, Biblia, nie uczy, że po śmierci człowieka jakaś jego cząstka żyje dalej. W księdze Ezechiela 18:4 czytamy: "dusza, która grzeszy - ta umrze". Dlatego po śmierci człowiek nie jest niczego świadomy - jego mózg przestaje działać i znikają jego myśli (Kazdodziei 9:5; Psalm 146:4). Z tych faktów wynika, że umarli nie mogą cierpieć - nauka, że po śmierci ludzie przeżywają jakieś wieczne męki jest fałszywa i zniesławia miłosiernego Boga. A przecież pragnie On nawet przywrócić zmarłym życie przez zmartwychwstanie. Traktat dołączony do tego listu szerzej omawia tę kwestię.
Jeżeli uda nam się zastać Państwa w domu następnym razem z przyjemnością opowieść więcej ciekawych szczegółów na temat tej Bożej obietnicy.
Pozdrawiam serdecznie,
Fanatyk religijny
-
Dopóki nie miałem pochowanej mamy w Gdańsku i nikogo na cmentarzu w swym mieście, to ten list na 1 listopada nic a nic by do mnie nie przemówił. ;)
-
Najlepsze jest to, że dzięki temu, że pani się podpisała, bez problemu namierzyłam ją w internecie, na facebooku.
Okazuje się, ze to uczennica szkoły średniej, którą pamiętam przez mgłę jako dziecko, siostrę dawnej koleżanki.
Tylko że dawno to było.
Dziecko podrosło jak widać i niestety też w mackach organizacji.
Spodziewalam się jakiejś młodej osoby po tym charakterze pisma i się nie pomyliłam.
-
U nas pisaliśmy sobie szablony, a potem ręcznie je przepisywaliśmy na kartki w kilku egzemplarzach. A szablony zostawały na później, żeby następnym razem się nie musieć wysilać i wymyślać czegoś nowego ;D.
A co mi tam, wrzucę jeden z nich:
W moim zborze też była taka praktyka, mi ona nie pasowała bo jakby w jednym bloku/ulicy dostali sąsiedzi takie same, oj robota hurtowa, bardzo nie. Dlaczego ja nie mogłam mieć takiego podejścia?
-
Najlepsze jest to, że dzięki temu, że pani się podpisała, bez problemu namierzyłam ją w internecie, na facebooku.
Okazuje się, ze to uczennica szkoły średniej, którą pamiętam przez mgłę jako dziecko, siostrę dawnej koleżanki.
Tylko że dawno to było.
Dziecko podrosło jak widać i niestety też w mackach organizacji.
Spodziewalam się jakiejś młodej osoby po tym charakterze pisma i się nie pomyliłam.
No to na face możesz jej podziękować. :)
-
Oj to mieliście fajnie. Prawdziwy luksus. W dawniejszych czasach niestety musiałem wszystko wykłóć na glinianych tabliczkach i przybijać do drzwi. Ciężko w to uwierzyć ale nawet nie marzyliśmy o internecie a o ostrym rylcu. Tak tak. :P :-[
-
Ja tali liścik znajduję w swojej skrzynce regularnie ;D
Co jakieś wydarzenie - to list :D Ale muszę przyznać, że za każdym razem chyba inny (nie kolekcjonuję, więc mogę nie pamiętać) i zawsze coś dołączone: a to zaproszenie na kongres, a to na pamiątkę, a to jakaś specjalna rzekomo broszura. ;D
Ale z tego co słyszałem od znajomka, to z tymi listami nie do końca jest łatwizna. Bo podobno żeby sobie godzinki nabić, to nie wystarczy tylko napisać, ale trzeba też wysłać.
-
Ale z tego co słyszałem od znajomka, to z tymi listami nie do końca jest łatwizna. Bo podobno żeby sobie godzinki nabić, to nie wystarczy tylko napisać, ale trzeba też wysłać.
Wystarczy wrzucić komuś do skrzynki na terenie i już. Przy czym ja nigdy się tym nie przejmowałem. Liczyłem czas poświęcony na pisanie, nawet jeśli dany list nigdy nie trafił do nikogo, bo akurat nie było okazji.
-
Wystarczy wrzucić komuś do skrzynki na terenie i już. Przy czym ja nigdy się tym nie przejmowałem. Liczyłem czas poświęcony na pisanie, nawet jeśli dany list nigdy nie trafił do nikogo, bo akurat nie było okazji.
Mi po kampanii zawsze zostawało mnóstwo listów, bo pisałam je na co najmniej 2 miesiące przed. Jedna siostra była bardzo pokorna i jak nie wysłała listu to odejmowała sobie godziny.
-
Najlepsze jest to, że dzięki temu, że pani się podpisała, bez problemu namierzyłam ją w internecie, na facebooku.
Okazuje się, ze to uczennica szkoły średniej, którą pamiętam przez mgłę jako dziecko, siostrę dawnej koleżanki.
Tylko że dawno to było.
Dziecko podrosło jak widać i niestety też w mackach organizacji.
Spodziewalam się jakiejś młodej osoby po tym charakterze pisma i się nie pomyliłam.
Jak to łatwo namierzyć kogoś na fb.;)
-
Wyskoczyła mi szybko.
Prawdopodobnie miała przy sobie smartfona z internetem, będąc pod moim domem.
Te urządzenia nas "śledzą".
Zdarzyło mi się kiedyś dostać propozycję wysłania zapro do sąsiada, do którego nie mam nr telefonu, maila, nic.
Po prostu nasze namierzarki wifi musiały się skrzyżować.
Lub coś w tym stylu.
-
Doszły mnie słuchy, że ktoś w moim imieniu umiescił ten obrazek prawdopodobnie w którejś grupie dyskusyjnej na facebooku.
Tytułem wyjaśnienia, to nie byłam ja.
Bardzo nieładne, że ta osoba nie zapytała mnie czy nie poinformowała.
-
Doszły mnie słuchy, że ktoś w moim imieniu umiescił ten obrazek prawdopodobnie w którejś grupie dyskusyjnej na facebooku.
Tytułem wyjaśnienia, to nie byłam ja.
Bardzo nieładne, że ta osoba nie zapytała mnie czy nie poinformowała.
Oczywiście się zgadzam, że to nie w porządku gdy ktoś zamieszcza rzeczy o których piszesz gdzie indziej. Pamiętaj jednak że Internet rządzi się swoimi prawami, a to forum to miejsce publiczne i każdy ma tutaj wstęp, więc chcąc nie chcąc jeśli coś tutaj zamieszczasz to trzeba liczyć się z tym, że ktoś to może pobrać, wstawić gdzie indziej, przerobić, wydrukować i powiesić na lodówce itd. Ja nie raz widziałem jak moje opracowania bądź teksty były wykorzystywane gdzie indziej, czasem słowo w słowo, bez podania źródła, ale już się do tego przyzwyczaiłem ;).
-
Wskrzeszę trochę temat, bo dzisiaj na Wykopie jeden gość wrzucił fotkę listu, jaki dostał. Widać niektórzy się nie cackają i straszą Armagedonem aż miło :).
(http://i.imgur.com/Jz68P7N.jpg)
Komentarz tej osoby do tego listu:
Właśnie wyjąłem ze skrzynki ręcznie napisany list od Pani Nikoli w którym informuje mnie o zbliżającym się Armagedonie, który zabije wszystkich niewiernych. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Czyżby świadkowie Jehowy mieli jakieś tajne informacje o których nie mówi się w mediach?
#truestory #jehowi #pomocy
-
Cytat z pierwszego listu: 'Wiele osób nie wie, że odpowiedzi na te i inne pytania udziela Biblia. Więcej informacji na ten temat mogą Państwo znaleźć na stronie: www.jw. org.'.
Zaraz, zaraz... Jeżeli odpowiedzi na te i inne pytania udziela Biblia, to po co ktoś odsyła mnie do strony jw.org? Nadawca zaorany.
-
Zaraz, zaraz... Jeżeli odpowiedzi na te i inne pytania udziela Biblia, to po co ktoś odsyła mnie do strony jw.org?
Na stronie jot wu kropka org jest przecież najlepsza Biblia. ;D
-
Listy takie miały być też pewnego rodzaju możliwością głoszenia dla osób, które nie mogą wychodzić z domu lub mają problem z poruszaniem się.
Jednak prawdą jest, że forma listu, jak i ilość błędów chociażbym ortograficznych w tych, które widziałem, to nie jest profesjonalne podejście do tematu.
Taki brat w podeszłym wieku przepisze 10 listów, ma z tego radość, głosiciel przeczyta pierwszy czy jest ok, pozostałych nie czyta, zapakuje w koperty i powrzuca na osiedlu. A potem czytasz, o "Krulestwie" ??? i myślisz co ci ludzie mają w głowach :o
-
Rozumiem, że koszty wysyłki nie są pokrywane przez organizację. Nie mylę się, prawda?
-
Łatwy sposób na nabijanie godzin. Ale odsyłanie do strony, to trochę za dużo.
-
Łatwy sposób na nabijanie godzin. Ale odsyłanie do strony, to trochę za dużo.
Takie głoszenie jest czymś kuriozalnym: to tak jakby Piotr Apostoł wymagał sprawozdawczości od Tomasza Apostoła /apostoł Indii/. To jak, Didymosie: Iluś Hindusów dziś nawrócił? Niczego takiego we wczesnym Kościele nie znajdujemy, ale ponieważ śJ to parodia głoszenia ewangelii; sekto-korporacyjna sprawozdawczość na każdym kroku, gdzie ilość wcale nie przechodzi w jakość, a ludzie nie chcą się nawracać, to widać jak na dłoni, że nie ma w tym działania Ducha Świętego. I to 'głoszenie' to odrabianie pańszczyzny, a głosząc w ten sposób nikogo się nie nawróci.
-
Rozumiem, że koszty wysyłki nie są pokrywane przez organizację. Nie mylę się, prawda?
Nie ma żadnych kosztów wysyłki, te listy są potem wrzucane przez głosicieli bezpośrednio do skrzynek.
-
Wskrzeszę trochę temat, bo dzisiaj na Wykopie jeden gość wrzucił fotkę listu, jaki dostał. Widać niektórzy się nie cackają i straszą Armagedonem aż miło :).
(http://i.imgur.com/Jz68P7N.jpg)
Komentarz tej osoby do tego listu:
To była pewnie Na Nicola - dobrze znana na FB przydupnica Ricky Kinga, pardon Brata Jana :D
-
Nie ma żadnych kosztów wysyłki, te listy są potem wrzucane przez głosicieli bezpośrednio do skrzynek.
Aha. Chyba, że tak.
-
Pierwsze zdanie w tym liście to klasyka. Chyba każdy list się tak zaczyna :)
-
Ja miałem w swoim dawnym zborze emocjonalnie zagubiona 23 letnią siostrzyczkę z którą kręcił starszy-sekretarz, 45letni kawaler, który (autentyk) mieszkał z mamą..
Została pionierką pomocniczą i kiedyś się wysypała, że ona to nie lubi "trzaskać godzinnek i butów ścierać po klatkach.. jak się nie umówię albo odmówię, bo mi się iść nie chce, to listy sobie drukuję".
Zapytana na czym to polega powiedziała że ma wzór listu na komputerze i liczy sobie każdy wydruk po tyle ile zajęło jej pisanie na komputerze. Czyli wydrukujesz 3 listy, a pisanie zajęło ci 30 minut, to masz 1,5h.
I pionier godziny nabija.
Jak smród się wylał, to starszy-45 letni kawaler powiedział żeby wypisała na stałego pioniera i on ją wesprze. Gość miał 25h miesięcznie ""owocu""... w tym wszystkie wyrabiał na herbacianych studiach.
Bycie tam pionierem i powodować wzwód u brata żeby mieć luz u reszty to złota rzecz...
-
Została pionierką pomocniczą i kiedyś się wysypała, że ona to nie lubi "trzaskać godzinnek i butów ścierać po klatkach.. jak się nie umówię albo odmówię, bo mi się iść nie chce, to listy sobie drukuję".
Zapytana na czym to polega powiedziała że ma wzór listu na komputerze i liczy sobie każdy wydruk po tyle ile zajęło jej pisanie na komputerze. Czyli wydrukujesz 3 listy, a pisanie zajęło ci 30 minut, to masz 1,5h.
Widziałem już różne patenty jak byłem pionierem (i sam niektórych używałem), ale coś takiego by nawet mnie zgorszyło ;D.
-
Ja miałem w swoim dawnym zborze emocjonalnie zagubiona 23 letnią siostrzyczkę z którą kręcił starszy-sekretarz, 45letni kawaler, który (autentyk) mieszkał z mamą..
Została pionierką pomocniczą i kiedyś się wysypała, że ona to nie lubi "trzaskać godzinnek i butów ścierać po klatkach.. jak się nie umówię albo odmówię, bo mi się iść nie chce, to listy sobie drukuję".
Zapytana na czym to polega powiedziała że ma wzór listu na komputerze i liczy sobie każdy wydruk po tyle ile zajęło jej pisanie na komputerze. Czyli wydrukujesz 3 listy, a pisanie zajęło ci 30 minut, to masz 1,5h.
I pionier godziny nabija.
Jak smród się wylał, to starszy-45 letni kawaler powiedział żeby wypisała na stałego pioniera i on ją wesprze. Gość miał 25h miesięcznie ""owocu""... w tym wszystkie wyrabiał na herbacianych studiach.
Bycie tam pionierem i powodować wzwód u brata żeby mieć luz u reszty to złota rzecz...
Ja bym wykluczył za oszustwo :D
Oczywiście żartuję - Jehowa osądzi. A skoro pozwala by taki pionier działał w zborze, to znaczy że to akceptuje.
-
A ja spotkałam się z czymś takim, że, przed wyjazdem na oddalony teren, po zalogowaniu się w samochodzie,
pionierka specjalna, robiła telefon do zainteresowanego, i czy odebrał telefon, czy nie, już od tego momentu
był liczony czas rozpoczęcia służby, potem np. pół godziny dojazd na teren, głoszenie 1 godzinę, powrót, następne
pół godziny, potem zaparkowanie auta tak, żeby do studenta iść w pole gdzieś, choć była droga, żeby dojechać,
spacerkiem, bez pośpiechu, jakieś odwiedzinki, albo studium, powrotny spacerek, na koniec pod samochodem
nastepny telefon, albo gdzieś koło domu, stały czytelnik, któremu niesiono literaturę i .... kwantum dzienne
zrobione ... Kiedyś, zastanawiałam się, dlaczego nie pojechano samochodem pod dom zainteresowanego na
na studium, tylko był spacerek polną drogą, pół godziny i powrót pół godziny. Pomyślałam, "bezsens", jak można
taką służbę raportować jako służbę. Widać, było można ...
-
Mozna, mozna. U nas tez było to praktykowane. Ale była tez druga skrajność, reprezentowana przez siostrę nadgorliwą, i gorsząca się wszystkim i wszystkimi.
Owa siostra była bardzo skrupulatna i odliczała nawet przejścia miedzy domami.
Czyli jako służbę raportowała tylko czas faktycznie poświęcony na rozmowy. I do tego wymuszała na współpracownikach, zeby robili tak samo. Chyba dopiero jakiś pionier specjalny ją zdołał naprostować.😉
-
Branie terenów po najbardziej odległych stronach miasta,to był standart. A grupy obcojęzyczne to normalnie,że mają latanie bez sensu po mieście. Czasem parę godzin i ani jednej rozmowy.
-
Branie terenów po najbardziej odległych stronach miasta,to był standart. A grupy obcojęzyczne to normalnie,że mają latanie bez sensu po mieście. Czasem parę godzin i ani jednej rozmowy.
Dokładnie. 10 godzin w miesiącu trzaskało się z palcem w nosie, a latem mozna było się przy tym troszkę opalić :)
-
Najlepsze jest to, że dzięki temu, że pani się podpisała, bez problemu namierzyłam ją w internecie, na facebooku.
Okazuje się, ze to uczennica szkoły średniej, którą pamiętam przez mgłę jako dziecko, siostrę dawnej koleżanki.
Tylko że dawno to było.
Dziecko podrosło jak widać i niestety też w mackach organizacji.
Spodziewalam się jakiejś młodej osoby po tym charakterze pisma i się nie pomyliłam.
Mam newsa.
Parę dni temu rozmawiałam z pewną osobą, która jest "pomiędzy" organizacją a wolnością.
Okazało się, że ta dawna koleżanka (której siostra zostawiła mi uroczy liścik reklamujący jw.org z powodu którego ten wątek powstał), a konkretniej moja była niedoszła szwagierka zerwała związek zarówno z narzeczonym śJ, jak i z organizacją.
I to dość poważnie, wg słów osoby z którą rozmawiałam, przeszła na katolicyzm i wzięła ślub kościelny.
Nie dziwię się w sumie temu.
Miała bardzo zły układ z rodzicami, zwłaszcza z ojcem.
Jej ojciec miał dwie twarze.
Na zebraniach gorliwy świadek Jehowy, pierwszy do przywilejów.
W domu tyran.
Kiedy moja znajoma stala się pelnoletnia, to mimo że sie uczyła, ojciec zaczął ją dręczyć, kazać wynosić się z domu, wyłączał jej cieplą wodę, kazał dokładać do utrzymania.
Nie miała co jeść bo nie pozwalał jej korzystać z lodówki i wspólnego prowiantu domowego.
Matka nie umiała się postawić.
Zapraszałam tę koleżankę często na obiady.
Podjęła jakąś ciężką pracę, byle mieć swoje pieniądze na jedzenie i chyba myślała o wynajęciu jakiegoś pokoju i ucieczce od ojca.
Mówiłam jej żeby wystąpiła na drogę sądową, bo nie miała jeszcze 26 lat, a uczyła się.
Ale chyba nie miała siły na to.
Sprawa była zgłaszana starszym ale uznano w tamtym zborze że to ich rodzinna sprawa.
Najwyraźniej mój były szwagier jako narzeczony również nie dał jej należytego poczucia bezpieczeństwa.
Pewnie poznała jakiegoś sympatycznego katolika z rodziną, która się nią zaopiekowala i otoczyła miłością.
Szkoda, że nie mam pojęcia jak się teraz nazywa i jak się z nią skontaktować...
Jeśli jakimś cudem zabłądziła na to forum i przeczyta ten wątek to niech wie, że ją serdecznie pozdrawiam.
-
Na zebraniach gorliwy świadek Jehowy, pierwszy do przywilejów.
W domu tyran.
To czemu dwie twarze? Dla mnie jedno z drugim jak najbardziej stoi w zgodzie i często idzie w parze :D
-
Masz rację oczywiście.
Ale dla człowieka o moim poziomie uczciwości intelektualnej jest to całkowicie nieakceptowalne, co wyprawiał ten typ.