Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => ŻYCIE ZBOROWE, GŁOSZENIE, SALE KRÓLESTWA => Wątek zaczęty przez: Blizna w 08 Maj, 2016, 14:11

Tytuł: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 08 Maj, 2016, 14:11
Nie wiem, czy to odpowiedni dział. W razie potrzeby proszę modów o interwencję.
Chciałabym się podzielić pewną refleksją na temat potrzeb duchowych.
Otóż myślę że duzo nieporozumień także i tutaj na forum (przeglądam Was sporo) wynika z różnicy w tzw. potrzebach duchowych.
Są ludzie, którzy potrzebują wspólnoty religijnej i poczucia, że są zjednoczeni z innymi ludźmi w wielbieniu i modlitwie.
Są tacy ludzie jak ja, dla których chodzenie na zebrania i inne duchowe obowiązki były tylko niepotrzebnym brzemieniem.
Z ulgą się z niego wyzwoliłam.
Modlitwa jest moja osobistą sprawą.
Wolę pójść czasem między drzewa i w spokoju z Bogiem "porozmawiać".
Ale czasem nie rozmawiamy całymi tygodniami.
Nie sądzę, by czegokolwiek ode mnie oczekiwał.
Wiem jednak, że wielu byłych świadków Jehowy wstępuje w szeregi czy to katolików, czy protestantów.
Mam serdeczną koleżankę, która zmieniła wyznanie z katolickiego na protestanckie.
Przeszkadzała jej pompatyczność KK, ale potrzebowała wspólnej modlitwy z innymi ludźmi.
Ja nie potrzebuję.
Nie interesuje mnie, czy Jezus jest Bogiem, czy Synem, czy w Trójcy jedyny.
Nie interesuje mnie istota Ducha Świętego (osoba, moc).
Nieważne jest, czy po śmierci pójdę do nieba, czy przeistoczę się w żuczka.
Są tacy, co potrzebują wielogodzinnych nabożeństw cerkiewnych.
Inni będą tkwili godzinami stojąc z nogą na udzie i rękami złożonymi na klatce piersiowej, mając umysł zupełnie wolny.

Jedni lubią wątróbkę z cebulką, a inni tatara z łososia.
Nie ma sensu dyskutować nad wyższością jednego nad drugim.
Podobnie jak nie ma sensu dyskutować nad wyższością jednej religii nad drugą. One są dla potrzebujących.
A wszystko inne i tak wyjdzie w praniu.
Nie mają na to wpływu ani wierzący ani niewierzący, co ich spotka.
Pozdrawiam i miłego dnia.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: gangas w 08 Maj, 2016, 14:35
 Właściwie ten post ujmuje wszystko. W moich rozmowach ze SJ po braku argumentów pada standardowe pytanie ; NO TO GDZIE MAMY IŚĆ? Właśnie, czy naprawdę mamy gdzieś iść? Otóż nie. Nie każdy ma taką potrzebę. Chodzenie na zebrania jest nałogiem zaszczepionym przez towarzystwo. To rytuał, którego większości ludzi po opuszczeniu org brakuje. Ja też miałem tak przez chwilę. Ale naprawdę przez chwilę. Może dlatego, że miałem zawsze wielu znajomych poza organizacją i wcale nie degeneraci. Te znajomości przetrwały lata, niestety ze zboru nie został nikt. No może poza tymi co stamtąd prysnęli. Nawet Brat co był w komitecie dot. mojej osoby okazał się jednym z normalniejszych. Ale niestety opuścił szeregi świadków i naprawdę było mu wstyd.
 Forumowicze kochani ( przepraszam za ten patos) nie jesteście bubkami ale inteligentnymi ludźmi a miernota niestety w większości tkwi tam nadal. Ale ratujmy co się da.
 Oczywiście ci co są tam nadal będąc z nami robią dobrą robotę. Nie zrozumcie mnie źle
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 08 Maj, 2016, 14:47
Cytuj
NO TO GDZIE MAMY IŚĆ?
Jeśli już iść, to powoli. Nie ma pośpiechu.
Zastanowić się dobrze.
Ja dzwoniącym do mnie exŚJ polecam, jeśli czegoś szukają, wpierw odwiedzić różne społeczności. Nie wiązać się zaraz.
No to oczywiście dotyczy osób mieszkających w dużych miastach, gdzie jest sporo różnych grup religijnych.

Mieszkający w małych miejscowościach czy wsiach mają utrudnione zadanie jeśli chcą poznać się z innymi wspólnotami. Najczęściej nie ma wyboru dużego.

Łatwo mają ci, co chcą np. wrócić do KK, ale ci co szukają społeczności protestanckiej to już spektrum jest spore.

Z mojego doświadczenia wynika, że nawet w obozie protestanckim jest wiele osób bezdenominacyjnych.
Albo wierzą same jakby w domu prywatnie, albo bywają na nabożeństwach w różnych wyznaniach. Najważniejsze by nie popadły w pychę, że tylko ich prywatna wykładnia Biblii jest idealna.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: gangas w 08 Maj, 2016, 14:57
 Może i tak jest. Ja natomiast od ponad 20 lat nie jestem zrzeszony  z żadną formacją i naprawdę nie brakuje mi tego. Ale jak ktoś bardzo chce, to czemu nie?
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Lila w 08 Maj, 2016, 20:13
Ja też nie mam potrzeby szukania czegoś innego. W tej chwili najbliżej mi do agnostycyzmu. 
Myślę, że WTS skutecznie zniechęca do wszystkich innych religii. Więc jak się z niego odchodzi, to trudno się przekonać do czegokolwiek innego.
Lepiej niczego nie robić na siłę i faktycznie jak ktoś ma silną potrzebę wspólnoty, to pochodzić, poszukać. A jeszcze lepiej samemu czytać i analizować i za jakiś czas ocenić swoje miejsce na ziemi.
Dla mnie wts jest jak szczepionka i trudno by mi było wstąpić do jakiegokolwiek kościoła, czy nawet małej wspólnoty.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 08 Maj, 2016, 20:34
Cytuj
Myślę, że WTS skutecznie zniechęca do wszystkich innych religii
Czyli jakąś naukę Towarzystwa przyjęłaś. ;)
A poza tym nie daj się, by Towarzystwo nadal kierowało Tobą w jakiś podrzędny sposób. :-\
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Lila w 08 Maj, 2016, 20:46
Czyli jakąś naukę Towarzystwa przyjęłaś. ;)
A poza tym nie daj się, by Towarzystwo nadal kierowało Tobą w jakiś podrzędny sposób. :-\
Tak, to mi zostało :)
Jak znajdę coś, co nie stosuje manipulacji, ani innych chwytów, to może się zastanowię :)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 08 Maj, 2016, 20:56
Jak znajdę coś, co nie stosuje manipulacji, ani innych chwytów, to może się zastanowię :)
Powodzenia w poszukiwaniach ;)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 08 Maj, 2016, 21:00
Tak, to mi zostało :)
Jak znajdę coś, co nie stosuje manipulacji, ani innych chwytów, to może się zastanowię :)
Jak się jest biernym i mało wiernym (czy "małowiernym") to się za bardzo nie ulega manipulacji. :)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 08 Maj, 2016, 21:51
A ja właśnie potrzebuję innych ludzi. Lubię wspólne śpiewanie pieśni. Studiowanie Biblii , rozmowy o Jezusie ,o stworzeniu świata. Lubię pomagać i być potrzebna.
Ostatnio widząc szczęśliwych głosicieli na moim osiedlu (znam ich i wiem,że to szczerzy ludzie) wpadłam w straszne rozdrażnienie. Żal mi że okazało się ,że ta prawda jest taka wypaczona,że nie mogłabym z nimi już,a jednak w sercu tęsknota. Takie głupie to.  Wolę nie spotykać świadków.
Myślałam,że mam to za sobą, ale nie. Czasem myślę,że serce mi pęknie.  Jednak jeszcze sobie nie radzę.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 08 Maj, 2016, 22:10
Proponuję Ci zainteresowanie się serio tematem wolontariatu. Naprawdę komuś pomożesz, WYMIERNIE.
Oderwiesz się od myślenia o organizacji.
Poczujesz wdzięczność tych, którym pomożesz tu i teraz.
Bo wciskanie kitu naiwnym ludziom po to by grupka panów w garniturach mogła mieć poczucie władzy nie jest pomaganiem.
Jak ja widzę świadków, to mi ich żal.
Żal, że tracą cenny czas, którego nic im już nie wróci.
Życie jest cudowne.
Warto je przeżyć świadomie.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Baran w 08 Maj, 2016, 22:57
Thomas Luckmann w swej książce "Niewidzialna religia" mówi że religia pełni kluczową funkcję stabilizacyjną i organizacyjną. Jest niezbywalnym elementem życia społecznego i podlega procesom modyfikacji - dostosowania, usunięcie tego elementu zdaniem Thomasa Luckmanna oznacza destrukcję społeczności. I po części można się z tą tezą zgodzić. Trudno wyobrazić sobie sytuację w której nie ma na całym świecie żadnej religii. Sądzę, że ludzie w niektórych częściach świata by się pozabijali. Strach przed wyższą istotą, wszechmocną i wszechpotężną, sprawiedliwą i stanowiącą prawo u większości  ludzi powoduje, że nie robią złych rzeczy, bojąc się oczywiście konsekwencji.

Myśle ze wszelkiego rodzaju denominacje psychomanipulacyjne  są złe i nie należy w takich spotkaniach uczestniczyć, bo niepostrzeżenie można siebie lub członków swojej rodziny wciągnąć w praktyki które w konsekwencji mogą doprowadzić nawet do rozpadu tejże rodziny, a każde wyznanie które doprowadza do rozpadu rodziny jest złe. Bardzo dobrze temat duchowości czy religii szeroko rozumianej, ujęto kiedyś w pewnym artykule….

"Według moich przekonań, wszystkie religie posiadają swoje prymitywne przesądy, każdą kształtuje nie tylko system wierzeń lecz również polityka i propaganda. Każda religia daje nam do ręki swoje instrukcje i człowiek musi się do nich dostosować, chociaż jego serce pulsuje w inny sposób.

Miłość Boga i człowieka to nie przetarg za wiarę człowieka, z góry ustanowiony pakt, w którym kościele mamy się modlić, w którym spotkamy się z Bogiem.

I czyje to jest pobożne życzenie: Boga czy tylko człowieka, który pragnie obuć mnie we własne buty, w dodatku według jego przekonań, doświadczeń, i jakim prawem może mnie wynagradzać czy karać, skoro Bóg dał mi Wolną Wolę? Czy to czasami nie przypomina indoktrynacji nas na potrzeby własne?

Nie wierzę w takiego Boga, który karze i wynagradza za przynależność do jakiegoś kościoła, w Boga, który ma do nas ciągle pretensje, chociaż dobrze wie, że człowiek to istota mała, krucha i niedoskonała, że brak mu wiedzy nie tylko na temat Boga ale i innych nadprzyrodzonych Prawd ... i jakże Bóg może nas za to karcić czy wpędzać w poczucie winy.

 Ponieważ gdy przychodzi pytanie, olśnienie czy zwątpienie, okazuje się że nie ma do kogo z nim pójść. Nie wiadomo komu zaufać i jakim językiem o tym opowiedzieć. Zawsze trzeba liczyć się z bolesnym odrzuceniem. W rozmowach o wierze więcej jest przepaści aniżeli mostów. A pomiędzy tymi przepaściami zostajemy często sami z poczuciem niezrozumienia i samotności.
I mam wątpliwości do wszystkich prawd głoszonych na świecie, za dużo przy nich propagandy. Obecnie nie jestem już pod wrażeniem żadnej religii, chociaż na moje życie największy wpływ ma chrześcijaństwo, ponieważ jako dziecko od tej religijnej grupy dostałam instrukcje na dalsze życie, to słowa Biblii i katechizm pulsują mi w głowie, i nie ulega wątpliwości, wyryły w moim umyśle wielką pieczęć, ale nie założyła mi ona klapek na oczy i dobrze dostrzegam i inne prawdy w odmiennych kościołach, kulturach. Mam coraz bardziej otwarty umysł i nie zamykam się na nasz świat, wszystko biorę do ręki i przyglądam się temu uważnie. Szczególnie uważnie wnikam we wszystkie religie i głoszone w nich prawdy po przeżyciu własnych mistycznych doświadczeń, które pulsują w moim sercu. Mojemu sercu bliskie są wszystkie świetliste postacie, które żyły na Ziemi przede mną i nie ważne jaką praktykowały religię, to jednak widzę w nich Światło, Prawdę i Życie. Znajduje w nich podobne przeżycia do moich, na zasadzie, "jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest nam obce", „homo sum, humani nihil a me alienum puto.” (łac.), chociaż modliliśmy się w różnych kościołach.

  Trudno przekuć doświadczenie na argumenty, trudno opowiedzieć komuś o swoim wewnętrznym świecie. Wszak jest on bardziej krainą intuicji i przeczuć niż mapą racjonalnych przekonań. Dlatego rozmawiając o wierze musimy wyciągnąć na światło dzienne i ubrać w słowa bardzo osobiste przemyślenia, co czasem graniczy wręcz z niemożliwością. A nawet jeśli się uda, w pewnym momencie dochodzimy do takie punktu, w którym możemy już tylko powiedzieć, że „JA tak czuję”, czego absolutnie nikt nie może podważyć. Ale też nie musi zrozumieć."

http://www.vismaya-maitreya.pl/kryzys_ducha_czlowiek_i_bog_cz1.html
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Baran w 08 Maj, 2016, 23:19
Proponuję Ci zainteresowanie się serio tematem wolontariatu. Naprawdę komuś pomożesz, WYMIERNIE.
Oderwiesz się od myślenia o organizacji.
Poczujesz wdzięczność tych, którym pomożesz tu i teraz.
Bo wciskanie kitu naiwnym ludziom po to by grupka panów w garniturach mogła mieć poczucie władzy nie jest pomaganiem.
Jak ja widzę świadków, to mi ich żal.
Żal, że tracą cenny czas, którego nic im już nie wróci.
Życie jest cudowne.
Warto je przeżyć świadomie.


Bardzo dobre spostrzeżenie :)

List do Galatów 5:
13 Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! 14 Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. 15 A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli. :)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: tomek_s w 09 Maj, 2016, 07:34
Duchowy wymiar zebrań.

Czy ŚJ zbierają się na modlitwie i na łamaniu chleba?
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Tadeusz w 09 Maj, 2016, 07:54
Duchowy wymiar zebrań.
Czy ŚJ zbierają się na modlitwie i na łamaniu chleba?

Oczywistym jest, że ŚJ nie spotykają się na "łamaniu chleba"  :-\ Przynajmniej, nie tego literalnego. Spotkałem się gdzieś z określeniem, że zarówno na zebraniach jak i podczas głoszenia oni symbolicznie łamią się chlebem jakim jest słowo Boże.

Z drugiej strony patrząc nie znam religii której członkowie spotykali by się na łamaniu chleba na wzór Biblijny  :-\
Może Roszada coś podpowie?
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: tomek_s w 09 Maj, 2016, 08:03

Z drugiej strony patrząc nie znam religii której członkowie spotykali by się na łamaniu chleba na wzór Biblijny  :-\


Co znaczy na wzór biblijny?
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Tadeusz w 09 Maj, 2016, 08:08
Co znaczy na wzór biblijny?

https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81amanie_chleba

Łamanie chleba – element liturgii eucharystycznej. W czasach apostolskich termin ten odnosił się do dzisiejszej liturgii Mszy Świętej, jednak wraz z upływem czasu zakres znaczenia tego pojęcia uległ zawężeniu.

Według tradycji chrześcijańskiej obrzęd ten został ustanowiony przez Jezusa Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy, gdy "wziął on chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!" (Łk 22,19). Od tamtej pory zwyczaj łamania chleba, zgodnie z zaleceniami Syna Bożego, stał się niezwykle ważny dla pierwszych chrześcijan. Według św. Justyna, męczennika z II w, który opisując Eucharystię, opisuje również obrzęd łamania chleba:

"Po zakończeniu modlitw przekazujemy sobie nawzajem pocałunek pokoju. Z kolei bracia przynoszą przewodniczącemu chleb i kielich napełniony wodą zmieszaną z winem. Przewodniczący bierze je, wielbi Ojca wszechrzeczy przez imię Syna i Ducha Świętego oraz składa długie dziękczynienie (po grecku: eucharistian) za dary, jakich nam Bóg raczył udzielić. Modlitwy oraz dziękczynienie przewodniczącego kończy cały lud odpowiadając: Amen. Gdy przewodniczący zakończył dziękczynienie i cały lud odpowiedział, wtedy tak zwani u nas diakoni rodzielają obecnym Eucharystię, czyli chleb oraz wino z wodą, nad którymi odprawiano modlitwy dziękczynne, a nieobecnym zanoszą ją do domów"[1].
Zwyczaj ten z jednej strony ma charakter praktyczny, a z drugiej strony również symboliczny, ponieważ łączy wiernych przy wspólnym posiłku, który był niezwykle ważny w tradycji żydowskiej. Syn Boży błogosławiąc i rozdając chleb, jako gospodarz, zapraszał swoich uczniów do wspólnoty. Po jego śmierci tradycję tę rozpowszechniali pierwsi chrześcijanie, którzy "spożywając jeden Chleb Chrystusa wchodzą z Nim we wspólnotę i tworzą w Nim jedno Ciało"[2].

W starożytności do tego obrzędu używano dużego chleba. Diakoni i akolici rozkładali białe płótno, aby okruchy chleba łamanego przez koncelebransów nie spadły na podłogę. Wraz z upływem czasu, na przełomie IX i X wieku, podczas Eucharystii najpierw zaczęto używać kwaszonego chleba, a później małych hostii, w związku z czym obrzęd ten stał się raczej symboliczny [3]. Od II Soboru Watykańskiego kapłan łamie na 3 części tylko dużą hostię. Pierwszą z nich łączy z winem konsekrowanym w kielichu, drugą spożywa, a trzecią pozostawia na wiatyk lub komunię dla chorych. Duża połamana hostia może być również podawana podczas Komunii świętej[4].

I jeszcze znakomity artykuł:

http://www.wtl.us.edu.pl/e107_plugins/wtl_ssht/index.php?numer=36,2&str=404-413
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 09:54
Zdajecie sobie sprawę, że odbiegliście od tematu?
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 10:01
Zdajecie sobie sprawę, że odbiegliście od tematu?
No tak, oni o katolicyzmie. ;D

Ja powiem tak: u ŚJ jest jeden model 'duchowości' i wszyscy muszą go praktykować.
Zupełnie inaczej jest w innych wyznaniach, a szczególnie w KK, gdzie można przebierać w formach jak w ulęgałkach.

Przykładowo w Gdańsku u zielonoświątkowców są 3 nabożeństwa w tygodniu.
Zalecane jest jedno w niedzielę dla każdego, choć nie obowiązkowe, ale jak ktoś ma potrzebę to przyjdzie sobie dodatkowo w środę czy nawet też w piątek.
Nikt nie zapisuje liczby obecnych, chyba że w tak zwany dzień statystyczny raz w roku.

U ŚJ jest zgoła inaczej, jak ktoś nie bierze udziału we wszystkich zebraniach to jest słaby duchowo albo jeszcze gorzej. Taki monolit musi być. ;)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 09 Maj, 2016, 10:04
Nie wiem, czy to odpowiedni dział. W razie potrzeby proszę modów o interwencję.
Chciałabym się podzielić pewną refleksją na temat potrzeb duchowych.
Otóż myślę że duzo nieporozumień także i tutaj na forum (przeglądam Was sporo) wynika z różnicy w tzw. potrzebach duchowych.
Są ludzie, którzy potrzebują wspólnoty religijnej i poczucia, że są zjednoczeni z innymi ludźmi w wielbieniu i modlitwie.
Są tacy ludzie jak ja, dla których chodzenie na zebrania i inne duchowe obowiązki były tylko niepotrzebnym brzemieniem.
Z ulgą się z niego wyzwoliłam.
Modlitwa jest moja osobistą sprawą.



  Każdy z nas jest inny, ma inne doświadczenia i inne oczekiwania od siebie i od życia.
Pewnie człowiek to istota stadna i potrzebuje ludzi do życia jak ryba wody. Ale to wcale nie znaczy, że zaraz musi wybierać jakąś religię - wyznanie.

Czy ja wierzę w Boga czy nie ; czy się modlę czy nie ; czy szukam nowego wyznania czy nie....to moja sprawa i nikt nie ma prawa mnie za to oceniać. Tak naprawdę  religia - światopogląd to za mało aby wydać o kimś opinię, jakim jest człowiekiem.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 10:39
No tak, oni o katolicyzmie. ;D

No właśnie.
Ja pisałam o DUCHOWOŚCI, a ta jak wiadomo jest niewidzialna. Potrzebą DUCHOWĄ jest modlitwa czy zgromadzanie z innymi ludźmi.
Konsumpcja wafelka i łamanie się nim z innymi nie jest duchowe, choćby nie wiadomo co temu przypisywano.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 10:46
Konsumpcja wafelka i łamanie się nim z innymi nie jest duchowe, choćby nie wiadomo co temu przypisywano.
A to już jest drwina, bo Jezus też z mąki chleb podawał i wino z wody lub zwykłe wino. :-\
Ważny jest nastój a nie co się spożywa.
Duchowa może być każda czynność jeśli jest z odpowiednim namaszczeniem czyniona.
Np. picie herbaty u Chińczyków.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 11:35
No to widocznie mamy inne poczucie duchowości.
Dla mnie nigdy nie będzie duchowe to, że coś się spożywa i wydala, bez względu na to, co się temu przypisze.
Chińską herbatę też nerki przerobią i się ją wydali.
Nic na to nie poradzisz, to jest biologia.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 12:49
No to widocznie mamy inne poczucie duchowości.
Dla mnie nigdy nie będzie duchowe to, że coś się spożywa i wydala, bez względu na to, co się temu przypisze.
Chińską herbatę też nerki przerobią i się ją wydali.
Nic na to nie poradzisz, to jest biologia.
No to wytłumacz mi jak rozumiesz duchowość to ja ci też ją obśmieję. ;D
Czy ja mówię że ta herbata to wyłączna duchowość?
To nastrój jej picia, to wyjątkowość a nie łykanie dla popicia żarcia.
To picie w odpowiednim towarzystwie, rozmawiając o sprawach nader ważnych.

Ale widzę mówimy innymi językami jak pod wieżą Babel i nie dogadamy się.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 13:15
No to widocznie mamy inne poczucie duchowości.
Dla mnie nigdy nie będzie duchowe to, że coś się spożywa i wydala, bez względu na to, co się temu przypisze.
Chińską herbatę też nerki przerobią i się ją wydali.
Nic na to nie poradzisz, to jest biologia.
A co wydalanie ma do tego?
Twoje wrażenia duchowe mogą być za to iluzją lub spaczeniem psychiki.
To jeszcze gorzej jak wydalanie. ;D
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Lila w 09 Maj, 2016, 13:23
Przeżyciem duchowym, niemal mistycznym, może być kilka chwil wśród przyrody, np. na szczycie góry, gdzie nic ani nikt nie zakłóca mi spokoju. Gdzie jestem tylko ja i moje myśli.
 
Teraz taką religię wyznaję :)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 13:41
Ależ ja nie obśmiewam.
Czym innym jest picie dla nastroju.
I ja łamię się opłatkiem w Wigilię z bliskimi.
Jednak nie przypisuję temu opłatkowi żadnej symboliki.
Uważam to jedynie za tradycyjny obyczaj.
Nie wyobrażam sobie że to czyjeś ciało.
Nie wierzę, że to czyjeś ciało.
Nastrój nastrojem, jednak jestem za oddzieleniem sfer czysto duchowych od sfer fizycznych.
Nigdy nie zrozumiem, dlaczego potępiono pewną książkę dla dzieci, w której dziecku opłatek upadł na podłogę. Zrobiono aferę z niczego.
Nigdy nie zrozumiem, dlaczego gimnazjaliści mają stawać przed sądem za to, że wypluli kawałek wafelka na podłogę.
Skoro niektórym osobom wolno przychodzić na to forum i wyśmiewać rzeczy ważne i święte dla niektórych lub niegdyś ważne i święte dla niektórych to może mnie również wolno się zdziwić przypisywaniu nadprzyrodzonego znaczenia kawałkowi wafelka.
Forum jest dla byłych, przyszłych i obecnych śJ.
Rozumiem, że mamy wolność słowa, rządząca partia jeszcze tego forum przynajmniej nie przejęła i mogę otwarcie napisać, co uważam na temat wafelków.
Nie zamierzałam nikogo obrażać, jednakże odpowiadam tylko za swoje słowa, nie za czyjąś interpretację przefiltrowaną przez nierozerwalne z nim wierzenia.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 13:55
Jakoś sobie nie przypominam bym pisał o wydalaniu emblematów z pamiątki czy z dawnych agap Towarzystwa.
Widocznie język mamy inny jak pod wieżą Babel co już zauważyłem wcześniej.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 14:22
Roszado, nie poczułabym się urażona, gdybyś o wydalaniu napisał.
Nic co ludzkie nie jest mi obce.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 15:38
Roszado, nie poczułabym się urażona, gdybyś o wydalaniu napisał.
Nic co ludzkie nie jest mi obce.
Ale ja się tym nie zajmuję w przeciwieństwie do Ciebie. ;)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 19:41
Szkoda, że tylko na tym się skupiłeś :D
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 19:47
Szkoda, że tylko na tym się skupiłeś :D
To chyba nie czytałaś moich postów.
Ty się na tym skupiłaś. Ja tematu nie zacząłem a Ty chciałaś obśmiać.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 19:51
Mój temat, więc wyraziłam swoją opinię o tym, w jaką stronę zszedł.
Nie jestem moderatorem tego forum.
Ale gdybym była, za teksty prokatolickie (czy pro-inne religijne) po prostu by się na nim dostawało bana.
Natomiast mam prawo wyrazić swoje zdanie w swoim wątku.
Nie podoba mi się zaśmiecanie każdego możliwego wątku odniesieniami do dziwnych rzeczy.
Racjonalny umysł nie pozwala mi na wierzenie w nie.
A że dosadnie określiłam przyczyny i skutki - trudno.
Najwyżej dopiszesz mnie do listy tych, których ignorujesz.
Specjalnie się nie zmartwię.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: tomek_s w 09 Maj, 2016, 20:03
Ale gdybym była, za teksty prokatolickie (czy pro-inne religijne) po prostu by się na nim dostawało bana.
Natomiast mam prawo wyrazić swoje zdanie w swoim wątku.
Nie podoba mi się zaśmiecanie każdego możliwego wątku odniesieniami do dziwnych rzeczy.
Racjonalny umysł nie pozwala mi na wierzenie w nie.


To jak racjonalny umysł pozwalał wierzyć w panowanie Chrystusa dopiero od 1914 roku, lub inne temu podobne? ;)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 20:04
Katolicyzmu tu nie propaguję, ale czasem jakieś porównanie się nasuwa.
Ale nie pozwalam sobie na zjadliwą ironię o ŚJ, jak i o katolikach takich nie lubię.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 20:06
To jak racjonalny umysł pozwalał wierzyć w panowanie Chrystusa dopiero od 1914 roku, lub inne temu podobne? ;)

Może zacznij te docinki na temat racjonalizmu od siebie.
Równie dobrze mógłbyś docinać komuś, że w dzieciństwie wierzył w krasnoludki lub świętego Mikołaja.
Różnica między nami, drogi Tomku, polega na tym że...
Ja już w bujdy nie wierzę.
Ty nadal tak.
Masz ochotę na dalszą dyskusję w tym tonie?
Na Twoim miejscu bym się wycofała, chcąc zachować twarz.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: tomek_s w 09 Maj, 2016, 20:12

Równie dobrze mógłbyś docinać komuś, że w dzieciństwie wierzył w krasnoludki lub świętego Mikołaja.

W dziecinstwie, zrozumiała sprawa ;)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 20:13
No widzisz, a Ty jesteś dorosły i nadal wierzysz w magiczny wafelek :)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 20:13
Ja już w bujdy nie wierzę.
A w co wierzysz?
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 20:18
Pytanie osobiste.
Słabo się znamy.
Za wcześnie.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: tomek_s w 09 Maj, 2016, 20:21
No widzisz, a Ty jesteś dorosły i nadal wierzysz w magiczny wafelek :)

Pierwsze słysze o magicznych wafelkach.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 09 Maj, 2016, 20:24
Jeśli jesteś praktykującym katolikiem, a to wywnioskować można z pobieżnej lektury forum, to masz dość często z nimi do czynienia. Podpowiem, że wiąże się to z pewną, jak Wy to nazywacie "tajemnicą".
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: tomek_s w 09 Maj, 2016, 20:27
Jeśli jesteś praktykującym katolikiem, a to wywnioskować można z pobieżnej lektury forum, to masz dość często z nimi do czynienia. Podpowiem, że wiąże się to z pewną, jak Wy to nazywacie "tajemnicą".

 ??? Tajemnicą powiadasz.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 09 Maj, 2016, 20:28
Pierwsze słysze o magicznych wafelkach.
Takie są chyba rozdawane niektórym na Pamiątce. ;)
Dlatego magiczne. :-\
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 09 Maj, 2016, 21:02
Tomek, czy Ty naprawdę czerpiesz radość z rozwalania tematów? Twoje odpowiedzi nic nie wnoszą, a tylko wywołują niezdrową atmosferę. Proszę żebyś zaprzestał pisania tylko po to, żeby udowodnić byłym śJ że Ty jesteś ten mądry, a ci co wyszli z destrukcyjnej organizacji religijnej są głupi bo dali się kiedyś omamić. Zapamiętaj, że nie jest głupotą popełnić błąd. Ale głupotą jest trwanie w tym błędzie. Proszę ,zastanów się na przyszłość dwa razy, zanim coś napiszesz. Z góry dziękuję za zastosowanie się do mojej prośby.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: tomek_s w 09 Maj, 2016, 21:24
W którym momencie rozwaliłem temat? Z góry dzieki za wskazanie.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 09 Maj, 2016, 21:38
W którym momencie rozwaliłem temat? Z góry dzieki za wskazanie.
Czytaj ze zrozumieniem. Napisałem z "rozwalania", co nie jest równoznaczne z rozwaleniem (które jest całkowitą destrukcją). Resztę napiszę na PW żeby nie zaśmiecać wątku.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Stanisław Klocek w 10 Maj, 2016, 17:55
Kwestii duchowości jest poniekąd sprawą bardzo delikatną. Poniekąd, gdyż różnie, różne osoby reagują. Dlaczego? Nie wiem do końca, ale czasem mam wrażenie, czy nie przestać się wogóle udzielać. Dlaczego takie moje obawy? Wynika to z pewnych mych rozmów przez komunikator Skype z trzema osobami, gdzie. Nigdy nie jest moim zamiarem kogoś urazić w jakikolwiek sposób. Jednakże nie zawsze jest to możliwe. Opowiem w telegraficznym skrócie.

Z pierwszą osobą w średnim wieku, będącym pierwotnie ŚJ, by przejść do ruchu Badaczy. Przedyskutowaliśmy (tylko fonia) głównie kwestie doktrynalne. Byłem pod wrażeniem, jego umiejętności dobrej dykcji, sprytny w wychodzeniu sprzeczności, znajomość Biblii, posiadający niektóre ważne leksykony i przekłady interlinearne itp. Całą naszą dyskusję oceniam jako na dobrym poziomie i w szczerej przyjazne atmosferze. Niestety w pewnym dniu powiadomił mnie, że znalazł się w szpitalu. Pomyślałem sobie, że będąc jeszcze młody, w niedługim czasie wyjdzie ze szpitala, nie pytając o szczegóły.

Druga osoba, to jego znajomy, z którym też było kilkanaście godzin analizy głównie doktryn Badaczy i ŚJ. Jednak najbardziej zaskoczyła mnie wiadomość, że to oddział szpitala psychiatrycznego. Zacząłem siebie analizować, przez co zacząłem siebie podejrzewać o destrukcyjny wpływ na jego duchowość moimi argumentami, które wcześniej uważał za niepodważalne. Z tym też się zwierzyłem temu ostatniemu. Postanowił coś bliżej się dowiedzieć, choć z powodu około 60 km. było utrudnione, ale ostatecznie uspokoił mnie (choć i to nie należy do przyjemnych), że prawdopodobnym powodem był konflikt małżeński.

Osoba trzecia. Ta osoba pierwsza poprosiła mnie o zaakceptowanie na liście mych rozmówców. Na pytanie skąd zainteresowanie mą osobą, odpowiedź była, że z przejrzenia jednego z filmów na mym kanale YT. Jako, że była też kilkanaście lat ŚJ, a teraz przygotowuje się do chrztu w ChWZ i chciała uzyskać pewnych wyjaśnień, zanim podejmie ten krok. Na początku zaznaczyłem, że zbyt mało się znamy, toteż moje przekonania mogą wpłynąć niekorzystnie, a tego nie chcę (przedstawiłem się w przedziale deista/agnostyk). Otrzymałem zapewnienie, abym się nie obawiał, gdyż po to nawiązuje ze mną kontakt, aby się upewnić, że jest na dobrej drodze duchowego postępu, albo otrzymać argumenty, które ją powstrzymają. Dziś t. zn. po dwu dniach nawiązaliśmy ze sobą kontakt i co? Na samym początku pada oświadczenie, że chyba nie będzie mogła dziś prowadzić rozmowy, gdyż jest rozbita niektórą wiedzą, którą z nią się podzieliłem.

Podobnie na forum, jedni są podejrzliwi i widzą jakieś niebezpieczeństwo w jednym słowie, inni natomiast lubią walczyć na ostro, przez co otrzymując dawkę adrenaliny czują się ożywiani z apatii.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: od-nowa w 10 Maj, 2016, 21:02
Kwestii duchowości jest poniekąd sprawą bardzo delikatną. Poniekąd, gdyż różnie, różne osoby reagują. Dlaczego? Nie wiem do końca, ale czasem mam wrażenie, czy nie przestać się wogóle udzielać. Dlaczego takie moje obawy? Wynika to z pewnych mych rozmów przez komunikator Skype z trzema osobami, gdzie. Nigdy nie jest moim zamiarem kogoś urazić w jakikolwiek sposób. Jednakże nie zawsze jest to możliwe. Opowiem w telegraficznym skrócie.

Z pierwszą osobą w średnim wieku, będącym pierwotnie ŚJ, by przejść do ruchu Badaczy. Przedyskutowaliśmy (tylko fonia) głównie kwestie doktrynalne. Byłem pod wrażeniem, jego umiejętności dobrej dykcji, sprytny w wychodzeniu sprzeczności, znajomość Biblii, posiadający niektóre ważne leksykony i przekłady interlinearne itp. Całą naszą dyskusję oceniam jako na dobrym poziomie i w szczerej przyjazne atmosferze. Niestety w pewnym dniu powiadomił mnie, że znalazł się w szpitalu. Pomyślałem sobie, że będąc jeszcze młody, w niedługim czasie wyjdzie ze szpitala, nie pytając o szczegóły.

Druga osoba, to jego znajomy, z którym też było kilkanaście godzin analizy głównie doktryn Badaczy i ŚJ. Jednak najbardziej zaskoczyła mnie wiadomość, że to oddział szpitala psychiatrycznego. Zacząłem siebie analizować, przez co zacząłem siebie podejrzewać o destrukcyjny wpływ na jego duchowość moimi argumentami, które wcześniej uważał za niepodważalne. Z tym też się zwierzyłem temu ostatniemu. Postanowił coś bliżej się dowiedzieć, choć z powodu około 60 km. było utrudnione, ale ostatecznie uspokoił mnie (choć i to nie należy do przyjemnych), że prawdopodobnym powodem był konflikt małżeński.

Osoba trzecia. Ta osoba pierwsza poprosiła mnie o zaakceptowanie na liście mych rozmówców. Na pytanie skąd zainteresowanie mą osobą, odpowiedź była, że z przejrzenia jednego z filmów na mym kanale YT. Jako, że była też kilkanaście lat ŚJ, a teraz przygotowuje się do chrztu w ChWZ i chciała uzyskać pewnych wyjaśnień, zanim podejmie ten krok. Na początku zaznaczyłem, że zbyt mało się znamy, toteż moje przekonania mogą wpłynąć niekorzystnie, a tego nie chcę (przedstawiłem się w przedziale deista/agnostyk). Otrzymałem zapewnienie, abym się nie obawiał, gdyż po to nawiązuje ze mną kontakt, aby się upewnić, że jest na dobrej drodze duchowego postępu, albo otrzymać argumenty, które ją powstrzymają. Dziś t. zn. po dwu dniach nawiązaliśmy ze sobą kontakt i co? Na samym początku pada oświadczenie, że chyba nie będzie mogła dziś prowadzić rozmowy, gdyż jest rozbita niektórą wiedzą, którą z nią się podzieliłem.

Podobnie na forum, jedni są podejrzliwi i widzą jakieś niebezpieczeństwo w jednym słowie, inni natomiast lubią walczyć na ostro, przez co otrzymując dawkę adrenaliny czują się ożywiani z apatii.
Dobre przemyślenia Stanisławie, do tego prawdziwe zdarzenia, doświadczenia, dziękuje.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Lila w 10 Maj, 2016, 21:55
Hmm, mam pewne podejrzenia co do powodów powyższych rozterek.
Organizacja zapewnia wszystkim "pokarm na czas słuszny" i zachęca do czerpania wiedzy wyłącznie z materiałów wts, które jak wiadomo wzajemnie się popierają (w założeniach, nie mam tu na myśli rozsynchronizowania na skutek zmiany światła). Po pewnym czasie przeciętne studium osobiste jest jedną wielką pętlą. Nie da się jej przerwać bez wyjścia poza biblioteczkę wts i/lub samodzielnego myślenia. Organizacja na wszystko ma odpowiedź i po pewnym czasie wyłącza myślenie i dociekanie. A jeśli ktoś jednak wykracza poza nią, to jest karcony.
Jednak to właśnie osoby, które cały czas "węszą" i nie przestają badać mają szanse na systematyczne wyjście poza pętlę, na poznanie prawdy o prawdzie.
Osoby, które są cały czas posłuszne wts i dowiadują się tej prawdy nagle, doznają szoku. Nie są w stanie tego ogarnąć i to bardziej emocjonalnie niż "wiedzowo". To jakby rodzaj zdrady i to przez organizację, której się przez lata bezgranicznie ufało.
Tak sobie myślę, ale czy tak jest... Tak czuję, że coś jest na rzeczy.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 10 Maj, 2016, 22:31
A może to właśnie podejście WTS nie rozbudziło we mnie duchowości.
Może przez ten schematyzm nie dało się zareagować inaczej, tylko znienawidzić.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: PoProstuJa w 11 Maj, 2016, 01:34
Kiedy obserwuję siebie, to dostrzegam, że jako nastolatka byłam o wiele bardziej uduchowiona niż obecnie. Wtedy poszukiwałam bowiem prawdziwej religii i gorliwie podchodziłam do tego. Miałam styczność z kilkoma kościołami chrześcijańskimi; przekonałam się na własnej "skórze" jak tam wyglądają nabożeństwa. Chodziłam dość gorliwie do KK, ale zniechęciłam się bardzo, gdy się okazało, że wszystkie msze po roku się powtarzają. W kółko to samo. Szukałam więc dalej i trafiłam (w sumie przez przypadek) na Świadków.

Ja zawsze ceniłam Biblię, wierzyłam w Boga. I do tej pory tak jest (i myślę, że cały czas tak będzie). Poznanie szokujących faktów o WTS (mam na myśli pedofilię oraz fakty opisane w "Kryzysie sumienia") nie pozbawiło mnie wiary w Boga. Pozbawiło mnie tylko zaufania do wykładni Biblii oferowanej przez innych LUDZI.

Ja zawsze sobie powtarzałam, że dopiero wtedy wybiorę religię, gdy przeczytam Biblię. I czytałam ją sama, ale zaczęłam od ST, więc w końcu trafiłam na trudne i (czasem nudne) fragmenty z ksiąg mojżeszowych. To niestety podcięło mi trochę skrzydła i zniechęciło. Ale na nowo zaczęłam poznawać Biblię dzięki ŚJ. Ucieszyłam się wtedy, że Biblia jest mimo wszystko przystępną księgą. I byłam zadowolona z tego, że ktoś mi zaczął ją w końcu objaśniać. Byłam przekonana, że te objaśnienia są rzetelne i wiarygodne.

Po początkowej fascynacji naukami biblijnymi później dopadła mnie stagnacja. Ja uwielbiam czytać Pismo Święte. Ale jak miałam się przygotować do artykułu ze Strażnicy, to tam Biblia była tylko fragmentarycznie. Podkreślanie odpowiedzi w Strażnicy było czasochłonne i nużące. Poświecenie czasu sprawom duchowym zaczęłam traktować jak mękę. Po jakimś czasie żeby uniknąć tej męki przestałam się przygotowywać do Strażnicy i rzadko czytałam czasopisma (czasem tylko wybrane artykuły). Niestety moja niechęć zgeneralizowała się także na Biblię...
To smutno brzmi, ale tak to odczuwam: Świadkowie najpierw dali mi podczas studium apetyczną próbkę Biblii, a później - w ciągu następnych lat - do niej zniechęcili. W ciągu następnych lat zaczęłam dostrzegać, że miłość pomiędzy braćmi - tak ładnie opisywana w Strażnicy - to w rzeczywistości powierzchowne uczucie. Ładnie wygladają zdjęcia roześmianych i zjednoczonych braci podczas budowy Sali Królestwa. Ale jak budowa się zakończy, to wszyscy rozchodzą się do swoich domów i jeden brat o drugim już nie pamięta.
Chodzenie na zebrania zaczęło mi się kojarzyć z chodzeniem na mszę do kościoła - nie odczuwałam pokrzepienia po przyjściu na zebranie, tylko byłam uczestnikiem przygotowanego programu, po czym wszyscy rozchodzili się do domów.
A dla mnie najważniejsze we wspólnocie religijnej jest właśnie to pokrzepianie się wzajemne. Tymczasem większość braci po zebraniu śpieszyła się do domu - "odbębnili" program, to teraz mogą wracać do życia i waznych spraw. Takich osób, które wykorzystywały zebranie m.in. po to żeby pokrzepić drugich w osobistej rozmowie bylo jak na lekarstwo.

No więc na przestrzeni lat bycia w zborze zostałam wyprana z zapału, gorliwości, chęci do przychodzenia na zebrania. Ale dalej byłam w zborze tłumacząc sobie, że tylko przynależność do tej "prawdziwej" religii zapewnia wybawienie oraz stwierdzając, ze widocznie problem jest we mnie.

Minęło kilkanaście lat, a ja czuję, że zatoczyłam koło i wróciłam do punktu wyjścia. Czyli postanowienia, że "wybiorę" sobie religię, gdy przeczytam znów Biblię - sama, bez materiałów WTS i interpretacji innych osób.
Nie wiem do jakich wniosków dojdę po tej lekturze, ale obecnie wnioski mam takie, że gdybym miała wychodzić ze zboru, to raczej nie przyłączę się do żadnej innej wspólnoty. Najwyżej zostanę "wolnym elektronem".
Podoba mi się też idea spotykania się w gronie przyjaciół na czytaniu Biblii (bez wyszukanych interpretacji). Chętnie wcieliłabym ten pomysł w życie, ale póki co jest może 1-2 osoby, które chciałyby wspólnie czytać Biblię. A może 1-2 osoby, to jednak wystarczająca ilość i nie mam co grymasić? :)

W sumie Jezus powiedział, że jest nawet z 2 czy 3 osobami, którzy są zebrani w jego imię... Może więc nie potrzebujemy tłumów innych wiernych obok nas, aby oddawać cześć Bogu?!

Tak więc pomimo bycia w zborze i odkrycia przekrętów w WTS moja wiara w Boga wcale nie osłabła. Wygasła tylko wiara w człowieka i wymyślane przez niego organizacje religijne.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: gerontas w 11 Maj, 2016, 06:45
Chodzenie na zebrania zaczęło mi się kojarzyć z chodzeniem na mszę do kościoła - nie odczuwałam pokrzepienia po przyjściu na zebranie, tylko byłam uczestnikiem przygotowanego programu, po czym wszyscy rozchodzili się do domów.
A dla mnie najważniejsze we wspólnocie religijnej jest właśnie to pokrzepianie się wzajemne. Tymczasem większość braci po zebraniu śpieszyła się do domu - "odbębnili" program, to teraz mogą wracać do życia i waznych spraw. Takich osób, które wykorzystywały zebranie m.in. po to żeby pokrzepić drugich w osobistej rozmowie bylo jak na lekarstwo.

Świadkowie Jehowy często posługują się fragmentem z Hebrajczyków 10:24,25 ale najczęściej w kontekście nie opuszczania zebrań. Jednak jest tam o wiele ważniejsza myśl: "pobudzać się do MIŁOŚCI i szlachetnych UCZYNKÓW". Program jest tak zbudowany, że w większości ta miłość i szlachetne uczynki to przede wszystkim głoszenie, najlepiej pionierowanie (bo to przecież wyraz miłości), budowa sal królestwa, generalnie bycie na posługach ciała kierowniczego.
W ostatnim czasie kiedy to bardziej przykładam się do uważnego słuchania wykładów na zebraniu czy zgromadzeniach, analizuję wnikliwiej artykuły do studium strażnicy i słucham jakie są komentarza to wierzcie mi coraz trudniej jest mi tego słuchać w kontekście Biblii, która zawiera prawdę i w 90% mówi o okazywaniu miłości Bogu, współwyznawcom i ogólnie bliźniemu. Czy ta miłość zawsze u ŚJ musi sprowadzać się głównie do głoszenia?
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Tadeusz w 11 Maj, 2016, 06:50
PoProstuJa - wspaniały opis  :) Dziękuję  :)

Świadkowie Jehowy często posługują się fragmentem z Hebrajczyków 10:24,25 ale najczęściej w kontekście nie opuszczania zebrań. Jednak jest tam o wiele ważniejsza myśl: "pobudzać się do MIŁOŚCI i szlachetnych UCZYNKÓW". Program jest tak zbudowany, że w większości ta miłość i szlachetne uczynki to przede wszystkim głoszenie, najlepiej pionierowanie (bo to przecież wyraz miłości), budowa sal królestwa, generalnie bycie na posługach ciała kierowniczego.
W ostatnim czasie kiedy to bardziej przykładam się do uważnego słuchania wykładów na zebraniu czy zgromadzeniach, analizuję wnikliwiej artykuły do studium strażnicy i słucham jakie są komentarza to wierzcie mi coraz trudniej jest mi tego słuchać w kontekście Biblii, która zawiera prawdę i w 90% mówi o okazywaniu miłości Bogu, współwyznawcom i ogólnie bliźniemu. Czy ta miłość zawsze u ŚJ musi sprowadzać się głównie do głoszenia?

Myślę, że stąd też bierze się tak wielu przebudzonych, gdy zdadzą sobie sprawę z tego co opisałeś  :-\
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Lila w 11 Maj, 2016, 10:18
Świadkowie Jehowy często posługują się fragmentem z Hebrajczyków 10:24,25 ale najczęściej w kontekście nie opuszczania zebrań. Jednak jest tam o wiele ważniejsza myśl: "pobudzać się do MIŁOŚCI i szlachetnych UCZYNKÓW". Program jest tak zbudowany, że w większości ta miłość i szlachetne uczynki to przede wszystkim głoszenie, najlepiej pionierowanie (bo to przecież wyraz miłości), budowa sal królestwa, generalnie bycie na posługach ciała kierowniczego.
W ostatnim czasie kiedy to bardziej przykładam się do uważnego słuchania wykładów na zebraniu czy zgromadzeniach, analizuję wnikliwiej artykuły do studium strażnicy i słucham jakie są komentarza to wierzcie mi coraz trudniej jest mi tego słuchać w kontekście Biblii, która zawiera prawdę i w 90% mówi o okazywaniu miłości Bogu, współwyznawcom i ogólnie bliźniemu. Czy ta miłość zawsze u ŚJ musi sprowadzać się głównie do głoszenia?


Dokładnie. Po miłości was poznają, a nie po głoszeniu.
Mój ojciec, który jest w wts i przez wiele lat był starszym i przewodniczącym zboru, uważa, że Jezus wcale nie nakazał wszystkim głosić. Wysyłał swoich uczniów, ale nie nakazał aby każdy szedł i głosił.

Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 11 Maj, 2016, 10:26
Dokładnie. Po miłości was poznają, a nie po głoszeniu.
Mój ojciec, który jest w wts i przez wiele lat był starszym i przewodniczącym zboru, uważa, że Jezus wcale nie nakazał wszystkim głosić.
Przecież konsekwentnie jeśli na Pamiątkę zabrał 12 osób to tym samym 12 nakazał głosić wg Mt 28:19.
Prócz tego Paweł odróżniał zwykłych wiernych od wybranych:

„(...)My bowiem jesteśmy Bożymi współpracownikami. Wy jesteście Bożym polem uprawnym, Bożą budowlą.” (1Ko 3:9)
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 11 Maj, 2016, 10:45
Nawet było w którymś liście coś w stylu "on dał jednych jako ewangelizatorów, innych jako pasterzy itd".
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: PoProstuJa w 12 Maj, 2016, 01:13
Świadkowie Jehowy często posługują się fragmentem z Hebrajczyków 10:24,25 ale najczęściej w kontekście nie opuszczania zebrań. Jednak jest tam o wiele ważniejsza myśl: "pobudzać się do MIŁOŚCI i szlachetnych UCZYNKÓW". Program jest tak zbudowany, że w większości ta miłość i szlachetne uczynki to przede wszystkim głoszenie, najlepiej pionierowanie (bo to przecież wyraz miłości), budowa sal królestwa, generalnie bycie na posługach ciała kierowniczego.
W ostatnim czasie kiedy to bardziej przykładam się do uważnego słuchania wykładów na zebraniu czy zgromadzeniach, analizuję wnikliwiej artykuły do studium strażnicy i słucham jakie są komentarza to wierzcie mi coraz trudniej jest mi tego słuchać w kontekście Biblii, która zawiera prawdę i w 90% mówi o okazywaniu miłości Bogu, współwyznawcom i ogólnie bliźniemu. Czy ta miłość zawsze u ŚJ musi sprowadzać się głównie do głoszenia?

Tak, Hebrajczyków 10:24, 25 to jest taki "bat" na tych, którzy opuszczają zebrania. Bo przecie stoi jasno "nie opuszczajcie zebrań...".
I tak sobie żyłam ze zrozumieniem tego wersetu jak CK przykazało - czyli poprzez skupienie się na jego pierwszej części. Ale gdyby się tak zastanowić w jaki sposób zebranie ma mnie pokrzepić... to już są schody...

No bo... zacznijmy od tego, że spotkania w pierwszym wieku nie wyglądały tak jak dzisiejsze zebrania w Ameryce czy w Polsce. Po pierwsze zbory były malutkie, ludzie spotykali się u siebie w domach. A w domu zawsze jest inna atmosfera niż w sali zaprojektowanej na 100 osób. Kolejna sprawa - zapewne spożywano wspólny posiłek. A to bardzo ważne, bo inaczej obcuje się z drugim człowiekiem widząc jego plecy w rzędzie krzeseł, a inaczej z tym, z którym siedzimy/półleżymy przy stole.
Skoro ludzie mieli się pokrzepiać wzajemnie, to zapewne rozmawiali ze sobą na bliskie im tematy. A jak rozmawiali, to nikt się tam nie czuł anonimowo.

Gdyby obecnie zebrania właśnie tak wyglądały, to chyba nie opuściłabym ani jednego z nich!  ;D
A jak wyglądają zebrania? Przemówienia, omówienia, pokazy, pieśń, modlitwa.. i do domu! Owszem, ci bardziej towarzyscy mogą zostać po zebraniu żeby chwilę pogadać. Ale to tylko chwila - bo na zebranie (w środku tygodnia) człowiek spieszy się i ledwo zdąża pędząc z pracy, a po zebraniu jest już wieczór, wszyscy zmęczeni i chcą odpocząć w domu. Nawet jak się chce pogadać, to warunków za bardzo nie ma. Bo wokoło krzątają się bracia sprzątający salę - z odkurzaczem, ścierkami itd.
Przy herbacie czy kawie też nie posiedzisz, bo takie wygody są dostępne nie dla wszystkich, ale dla wybranych co mają dostęp do zaplecza kuchennego.

Jest jeszcze inny pomysł: urządzić sprzątanie sali w weekend i się spotkać przy kawie. Sposób dobry i chyba jedyny żeby ludzie mogli się spotkać i pogadać. Ale z własnego doświadczenia wiem, że starsi są różni. Grupa w której jest staszy "z jajem" zaczyna od kawy i ciasta, a kończy sprzątanie kolejną kawą i pozostałymi kawałkami ciasta. Ale ja miałam takiego nadzorcę grupy, który po "odbębnieniu czarnej roboty" wsiadał do samochodu i tyle go widzieli. Żadnej kawy, żadnych pogaduszek, żadnej integracji.

To ja się pytam po co są te sale królestwa wzniesione rękami braci?! Tylko po to żeby Strażnicę omówić, do której każdy ma dostęp w domy na tablecie?
A gdzie to pokrzepianie, gdzie to zachęcanie innych?
Oficjalne wytłumaczenie jest takie, że doznajemy pokrzepienia idąc na zebranie, bo może nas zbudować komentarz podczas studium jakiejś siostry czy brata.
Słusznie - komentarze bywają budujące, ale obecnie komentarzy takich osobistych jest jak na lekarstwo! Zwykle niewiele osób chce i lubi się wychylać, bo czasem za danie komentarza wybiegającego poza Strażnicę można mieć po zebraniu rozmowę z braćmi starszymi. Po co więc robić sobie kłopoty?

Ja czasami miałam tak, że przychodziłam na zebranie zniechęcona i nie zawsze wychodziłam z niego pokrzepiona. Bo ja potrzebowałam pokrzepienia od drugiego człowieka w osobistej rozmowie a nie z mównicy. W końcu doszłam do wniosku, że czy jestem na zebraniu czy nie, to i tak mało kto to zauważa. Owszem, czasem jakaś jednostka zauważyła moją nieobecność i zadzwoniła zapytać co słychać. Ale tylko raz był to starszy ze zboru. W pozostałych przypadkach był to jakiś zborowy "szaraczek".

Co do głoszenia. Smutek mnie bierze, gdy jako główny znak rozpoznawczy prawdziwych chrześcijan nie podaje się miłości, ale właśnie głoszenie. Lub gdy pomiędzy miłością a głoszeniem stawia się znak równości.
Ale jak już mamy brata w zborze, któremu nie musimy głosić, to chyba wypadałoby okazać mu miłość, prawda?! Ale nic z tych rzeczy, bo czas przeznaczany na głoszenie jest NAJWAŻNIEJSZY!
Słowo "miłość" zatraciło więc swój sens.
Tak samo jak słowo "bliźni". Gdy bowiem bliźni jest wykluczony, to nawet nie może liczyć na pomoc medyczną (opieram się tu na opowieści forumowicza, który odszedł ze zboru i nie mógł liczyć na to, że ktoś z rodziny mieszkającej z nim pod jednym dachem kupi mu lekarstwa, gdy leżał chory w łóżku.)

Oczywiście zawsze i wszędzie są JEDNOSTKI, które są bezinteresowanie życzliwe, pomocne, pełne miłości i wiary prawdziwej. Smuci mnie jednak, że stanowią one zaledwie promil w organizacji liczącej 8 milionów ludzi, w organizacji która przedstawia siebie jako prawdziwą religię.

PoProstuJa - wspaniały opis  :) Dziękuję  :)

Cała przyjemność po mojej stronie :D
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: TomBombadil w 12 Maj, 2016, 09:45
W przekładzie Wolniewicza (św.Wojciech),oddano Hebrajczyków 10:25,by nie opuszczać Zgromadzenia. W sensie,żeby trzymać się zboru,ludzi i ich pokrzepiać i kochać.A to ma głębszy sens.Bo chodzi o ludzi, a nie pokarm od niewolnika.    Zupełnie inny wydźwięk mają słowa z 1 Kor 5 o niejadaniu z bratem,co źle postępuje. Miał mieć bana na takie domowe spotkania,przy wspólnym stole i szczerych rozmowach o Chrystusie.Za tym mógł tęsknić i poczuć chęć zmiany,skoro bliscy nie chcą mieć udziału w jego postępkach i nikt go nie wspiera. To jak dziecko gdy brzydko mówi, nie reaguje na upomnienia może być poproszone,żeby odeszło od stołu.   To wtedy ma sens . I działa trzeźwiąco.
U Świadków wszystko stanęło na głowie,bo wykluczony może na wspólne zebrania chodzić,niejako jeść z 1 stołu,a poza rozmawiać nie wolno. Modlić się wspólnie i śpiewać pieśni pochwale tak, ale dzień dobry grzech.

Chore i diabelskie.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Lila w 12 Maj, 2016, 13:29
W przekładzie Wolniewicza (św.Wojciech),oddano Hebrajczyków 10:25,by nie opuszczać Zgromadzenia. W sensie,żeby trzymać się zboru,ludzi i ich pokrzepiać i kochać.A to ma głębszy sens.Bo chodzi o ludzi, a nie pokarm od niewolnika.    Zupełnie inny wydźwięk mają słowa z 1 Kor 5 o niejadaniu z bratem,co źle postępuje. Miał mieć bana na takie domowe spotkania,przy wspólnym stole i szczerych rozmowach o Chrystusie.Za tym mógł tęsknić i poczuć chęć zmiany,skoro bliscy nie chcą mieć udziału w jego postępkach i nikt go nie wspiera. To jak dziecko gdy brzydko mówi, nie reaguje na upomnienia może być poproszone,żeby odeszło od stołu.   To wtedy ma sens . I działa trzeźwiąco.
U Świadków wszystko stanęło na głowie,bo wykluczony może na wspólne zebrania chodzić,niejako jeść z 1 stołu,a poza rozmawiać nie wolno. Modlić się wspólnie i śpiewać pieśni pochwale tak, ale dzień dobry grzech.

Chore i diabelskie.

No troszkę to się pokręciło w organizacji.
Wspólne jadanie oznaczać miało wspólnotę duchową i w tym sensie odstępca miał być jej pozbawiony - ma się unikać rozmów z nim na tematy duchowe.
Kolejny raz mój tata, były straszy, okazał się rozumnym i zrównoważonym człowiekiem. Zawsze powtarzał, że wykluczenie to pozbawienie więzi duchowej, a nie społecznej.
No ale świadki i tak są świętsze od papieża i robią po swojemu i myślą, że rozwalając rodziny komukolwiek pomogą...
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Blizna w 12 Maj, 2016, 19:54
Powiem tak. Dopóki byłam w organizacji, to myślałam że tak właśnie to wyglada. Że się tylko z wykluczonym nie studiuje razem i nie modli, ale poza tym stosunki są normalne. Dopiero jak opuściłam organizację, to usłyszałam o tych wszystkich strasznych historiach, odsyłaniu prezentów, nieobecności na pogrzebach, jedzeniu obiadu tyłem do reszty rodziny i innych. W głowie mi się nie mieści, jaką sieczkę z mózgu zrobiła tym ludziom organizacja, ale w sumie to... skoro w czasie II wojny światowej SS-mani potrafili pochylać się nad kotkiem na ulicy a niemowlęta żydowskie rozbijać o ściany budynków, to co ja się dziwię. ŚJ zabijają "jedynie" duchowo.
Swoją drogą wiecie co? Korci mnie żeby pójść do dawnej fryzjerki śJ. Wiem, gdzie pracuje.
Jak myślicie, obsłużylaby mnie?
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 12 Maj, 2016, 20:00
skoro w czasie II wojny światowej SS-mani potrafili pochylać się nad kotkiem na ulicy a niemowlęta żydowskie rozbijać o ściany budynków, to co ja się dziwię. ŚJ zabijają "jedynie" duchowo.

Swoją drogą wiecie co? Korci mnie żeby pójść do dawnej fryzjerki śJ. Wiem, gdzie pracuje.
Jak myślicie, obsłużylaby mnie?


 Od tamtych czasów ludzie zrobili się bardziej cywilizowani, ale jak widać nie we wszystkim. Co zabetonowane ciężko odkuć.

A co do fryzjerki....ja bym nie ryzykowała, za bardzo kocham swoje pióra. :D
Kto wie co ona gotowa zrobić z Twoją głową by się ustrzec przed armagedonem .:D
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: od-nowa w 12 Maj, 2016, 21:13

Swoją drogą wiecie co? Korci mnie żeby pójść do dawnej fryzjerki śJ. Wiem, gdzie pracuje.
Jak myślicie, obsłużylaby mnie?
Dziś na mieście dwa razy mijałam się z byłą siostrą ze zboru, minęłyśmy się, jak byśmy się nigdy nie znały. Widziała mnie, a jakby nie widziała. Nie pozdrawiam, bo po co, pozdrowienia i tak nikt mi nie odwzajemni, zresztą mnie też można "BY" przecież pozdrowić.
Nie mam pojęcia, czy fryzjerka by Cię obsłużyła. Mnie już nie śJ, obsłużyła śJ sprzedająca lody.
Tytuł: Odp: Kwestia duchowości, zebrań, wspólnej modlitwy
Wiadomość wysłana przez: Tadeusz w 13 Maj, 2016, 06:36
Ja naprawdę im współczuję  :(
No bo z jednej strony, jak w przykładzie lodziarki, idąc do pracy nie wolno jej pozdrowić wykluczonego bo sama podpadnie pod komitet, a będąc już w pracy - 5 minut później - musi odpowiedzieć na jego dzień dobry, uśmiechnąć się i obsłużyć  :-\
Albo mają schizofrenię albo ogromny dysonans  :-\