Chyba trochę odwracasz ciężar dowodzenia... Może zechcesz zdefiniować jeszcze pojęcie "masowe"?
Wydaje mi się, że mylisz kilka elementów. Po pierwsze z moich wcześniejszych postów w tym wątku nie wynika, że pochwala się obchodzenia dnia dziecka. Pisałem jedynie, że w mojej ocenie jest na to ciche przyzwolenie i tematu w ogóle się nie porusza, a to jest zasadnicza różnica. Ty natomiast chciałbyś dowodu w postaci wskazującego na przeciwną skrajność. Masowe zdjęcie dzieci z prezentami... Jest wiele czynności, które są dozwolone w życiu publicznym, które nie zostały w żaden sposób zdefiniowane w prawie jako takie, których nie wolno robić, lub takie, które trzeba robić, a co więcej nie są one masowe. Teraz dowodzenie, że w klubie szachowym nie wolno być też kolarzem, bo klub szachowy w swoich szeregach przecież nie gromadzi kolarzy, a dodatkowo nigdzie w regulaminie nie ma zachęty do kolarstwa... Ja wiem, że są w organizacji rzeczy, które są obciążone takim cichym zakazem, czy zniechęceniem. Natomiast z moich doświadczeń nie wynika, żeby był to akurat dzień dziecka.
W mojej podstawówce zawsze mieliśmy w klasie kilkoro dzieci świadków. Żadne nie śpiewało hymnu, nie nosiło sztandaru, nie było przewodniczącym klasy, nie brało cukierków na urodziny, ale wszystkie korzystały z zabaw szkolnych z okazji dnia dziecka. Najwyraźniej przynajmniej tam, gdzie ja się wychowałem, dostrzegano różnicę pomiędzy tymi czynnościami.
Masz rację, że na tym często polega myk, ale myślę, że akurat w tej sytuacji myk polega na tym, że nikt się tym nie chwali, a większość robi.
Znów, możesz mieć inne doświadczenia, z innych rejonów, z innych czasów. Nie będę twierdzić, że wszędzie jest tak samo w tej kwestii. Twierdzę jedynie, że znam mnóstwo przypadków, gdzie tak było i jest i dotyczy to także starszych zboru i ich dzieci.