Coś mi się zdaje, że ŚJ lubią, jak ktoś podejdzie i pogada, bo rozwiewa im nudę.
Chodzi mi o takie ludzkie pogadanie, a nie doktrynalne.
Nawet podejście wykluczonego?
Pewnie tak, skok adrenaliny musi być, przecież po ludzku ze znajomym chciał byś pogadać, a tu niet, nie wolno.
A jeszcze musisz się pilnować aby odpowiednio chłodno potraktować byłego współwyznawcę.
Choć są w moim mieście co najmniej dwie siostry, które ładnie grzecznie mnie zapraszają abym przyszedł na zebranie.
Jestem pewien że żadnej dalszej rozmowy z nimi by nie było, ale jednak łamią zasady CK, czyż nie?