Ciąg dalszy opowieści Orwellowskich
Kto z przebudzonych, nieaktywnych, czy nieczynnych wrzuca pieniądze do skrzynek. Nikt. Nie płacą, nie głoszą, a jeszcze mogą namówić żeby inne owieczki nie płaciły i nie głosiły.
I teraz- po co tacy nielojalni mają zajmować cenne miejsca na sali za które nie płacą. Dlatego należy zminimalizować ryzyko, wywalić chwasty. Część sal sprzedać.
Po co niewolnicy bez perspektyw, którzy w żadnej dziedzinie nie przynoszą zysku, a jeszcze zarażą innych. Każda firma boi się haedhunterów, w tym przypadku odstępców. A jeszcze mieć ich u siebie.
Bez sensu.
Wywalić, sprzedać i odzyskać kasę z pustych miejsc. (czytaj ze sprzedaży sal).Kasa się wróci na inne inwestycje w tym momencie trochę mniej ryzykowne. Analiza ryzyka w firmie to klucz. Ryzyko, mniejsze ryzyko, opłacalność, brak opłacalności.
Zbory połączone,z dwóch zrobiliśmy jeden. Jak zrobić żeby z czterech zrobić jeden, albo chociaż z trzech. To dopiero jest wyzwanie biznesowe.
Nawoływania do powrotu to mydlenie oczu. Chyba, że typowych grzeszników, oni skruszeni będą się bać i będą posłuszni, a odstępcy raczej skruchy nie okażą, a zawsze będą zagrożeniem, szczególnie jeżeli wracają tylko dla rodziny.
Ciąg dalszy opowieści Orwellowskich
Z innej strony.....
Na co liczą przywódcy Wts-u.....?"Główny bohater powieści George'a Orwella "Rok 1984" był pod pełną kontrolą Wielkiego Brata. Ostatecznie pogodził się z tym i przestał postrzegać to jako problem. Inwigilacja dosięga go wszędzie, także w domu i podczas snu. Smith początkowo buntuje się przeciwko systemowi i chce wstąpić do rewolucyjnego Braterstwa. Ostatecznie jednak musi ponieść klęskę – pod wpływem nowomowy i manipulacji poddaje się. "
I tak może być z niektórymi SJ, część może zauważać tą pełną kontrolę Wielkiego Brata wchodzenie z butami w życie. Może zaczną mówić
po kongresie, że pare rzeczy im się nie podoba, ale później zadziała syndrom sztokholmski.
Odstępstwo długofalowe jako rewolucyjne Braterstwo jest niemożliwe do zaakceptowania, ponieważ już w zarodku jest zduszone, i te nieliczne przebudzone jednostki poddadzą się, a to ze względu na rodzine, a to ze względu na przyjaciół, a to ze względu na uczestniczenie w subkulturze SJ do której na swój sposób człowiek się przyzwyczaja. I wydaje mu się że może tam być szczęśliwy. Że nie ma nic lepszego, a przecież musi gdzieś być. Że rodzina będzie tam bezpieczna, bo kontroling powoduje bezpieczeństwo, oczywiście złudne, a wszechobecna miłość, oczywiście plastikowa, poczucie przynależności do Wielkiej Rodziny, rodziny, która oczywiście wyprze się ciebie jeżeli tylko będziesz miał jakieś wątpliwości.
Tak działa system. System myśli za ciebie. Ten system totalitarny opiera się na stosowaniu wobec jednostki i całego społeczeństwa nieustannej całkowitej kontroli. Kontroli umysłu.
Czy nie zdarzyło się wam śnić pod wpływem ciągłego, ustawicznego straszenia Armagedonem, o jakiejś katastrofie, pod wpływem wykładu o nowym świecie śnić o pięknym raju. Mózg zapamiętuje, a oni są mistrzami wywierania wpływu na umysły swoich owieczek.
Totalitaryzm Wts-u łączy prawa Wts-u i każdego Świadka Jehowy w nierozerwalną jedność, w której nie ma miejsca na indywidualizm, zaś każda odmienność jest tępiona.
Więzień "Strażnicy" nie ma o tym pojęcia i zaprzecza, że jest niewolnikiem twierdząc, że przez organizację przemawia Bóg, który wymaga bezwzględnego posłuszeństwa i wskazówki Wts-u to wskazówki Boże.
Natomiast przebudzony więzień będzie żył w rozdwojeniu jaźni często sam siebie oszukując, że nie jest obłudnikiem pozostając w organizacji.
Dlatego w konsekwencji "Więżniowie Strażnicy" nie będą tych wątpliwości dopuszczać i będą żyć w matrixie jak nasz "forumowy wykluczony"
Oczywiście to tylko opowieści Orwellowskie....
Ale może przywódcy Wts-u na to liczą.