sąsiadka dwa domy dalej i jej mąż - oboje zdiagnozowani dodatnio; co gorsza: ów mąż sąsiadki to miejscowy lekarz który przyjmował wielu seniorów których mógł pozarażać
dodajmy że po tej informacji (o chorobie lekarza i jego żony), mając już zrobione zakupy na kilkanaście miesięcy i mając ulgę od niedziałających urzędów nie czułem potrzeby wychodzenia z domu przez kilka tygodni (teraz urzędy zaczynają być standardowo upierdliwe co wymusza wizyty np. w maseczce na poczcie np. 3x/miesiąc, aż dojdę do standardu sprzed epidemii czyli 6-8x w miesiącu)
wzmianka o niewychodzeniu z domu jest o tyle istotna że nie rozmawiałem z sąsiadami i ze znajomymi i nie wiem ilu pacjentów pechowego lekarza zaraziło się ani ile pogrzebów odbyło się w ciągu tych kilku tygodni gdy siedziałem w domu
sumując: od dwóch do kilkunastu osób chorych w Karpaczu, ilu zmarło nie wiem