Blue, bardzo ciężko robi się na duszy, gdy czyta sie, kiedy młodzi ludzie tak mocno zapetlaja swoje życie w służbie dla organizacji. Twoja historia, nie jest jedyną, powiedzialbym, że to jest schemat. Ty potrafiłeś szybko przewartosciować swoje życie i zacząć jakieś kroki. Inni całymi latami są w orgu, z poczuciem winy, stlamszeni, czekający aż stanie się jakas sprawiedliwość w ich sprawie.
Tekst o martwym lwie, a żywym psie, wypowiedziany do młodych ludzi, którzy i tak poświęcali większość swojego czasu dla organizacji, to czyste kurestwo. W 99 procentach firm, gdy odchodzi dobry lojalny pracownik, robi się jakieś pozegnania, prezenty, nie mówiąc, że dochodzi do tego zazwyczaj jakąś premia, czy wysługa lat. I to mimo faktu, że cały czas pobierał wynagrodzenie. Tutaj płacisz swoją kasę na transport, tracisz kasę bo stojąc przy tandetnej dykcie z kółkami, nie pracujesz, a jeden z drugim jadą jak po burej suce. Przerażające.
Nie dziwię sie, że żona popadła w depresję. To naprawdę może miażdżyć wszystko w co się wierzyło. Wielu ludzi jacy są na forum, albo przewinęli sie, podawali podłość starszych, czy innej maści przodowników, jako coś co podcinali im skrzydła. Niejednokrotnie byli pionierami, starszymi ale machina ich kosiła bo wystawiali nad poziom swoje uczucia.
Przed wami dużo decyzji, ale przede wszystkim troszczcie się o siebie. To Ty i Twoja żona jesteście teraz dla siebie najważniejsi. Pozdrawiam.....