Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Blue Story  (Przeczytany 12352 razy)

Offline Blue

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #15 dnia: 28 Kwiecień, 2020, 13:22 »
Czy wózek VIP i Standard różnią się wyglądem?
Czy z perspektywy wózkowego wolałeś tylko stać czy poszukiwałeś możliwości konwersacji?
Z czasów od drzwi do drzwi ja zdecydowanie tak jak większość cieszyłem się kiedy można było dłużej porozmawiać, a jak już ktoś wpuścił do środka to jak los na loterii.

1. Sam wózek jest ten sam, ale inwestarz jest inny. Wyselekcjonowany specjalnie przez Biuro oddziału. Jest np. broszura dla nieczynnych, jest wózek z dużą ilością książek Czego Uczy Biblia w wielu językach. Wózki te są też czystsze.
2. Ja wolałem osobiście po prostu stać i reagować tylko na zainteresowanie. Chociaż na szkoleniach kazano nam szukać okazji do rozmowy. Też lubiłem rozmawiać dłużej (nadal lubię) ale nienawidziłem się narzucać.


Offline Takajaja

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #16 dnia: 28 Kwiecień, 2020, 14:55 »
Minął rok a potem dwa. Zdrowie mojej żony zaczęło podupadać. W końcu powiedziałem dość! Ograniczyliśmy nasz udział w tej służbie, jednak problemy ze zdrowiem pozostały do dzisiaj. W ich wyniku żona pierwsza zrezygnowała z służby pionierskiej.

Na spotkaniu ze starszymi w tej sprawie powiedziano nam najpierw, że może dobrze by było uprościć swoje życie by mieć więcej czasu na służbę. Spojrzałem na starszych i powiedziałem im zgodnie z prawdą, że nie możemy bardziej uprościć życia, bo nie starczy nam na życie. (Żadnych oszczędności, praca na pół etatu, brak własnego mieszkania, 20letnie auto).
No to powiedzieli nam zachęcająco, że lepszy “żywy pies niż martwy lew”.

Po tej rozmowie żona wpadła w trwającą kilka miesięcy depresję, zarzucając sobie bycie mięczakiem i bezwartościową osobą. Płakała a ja nie miałem odpowiednich słów by ją pocieszyć.
Czyli co Blue? Wyssali was jednym slowem. Z radosci i energi zyciowej. Przykre....ale prawdziwe.☹

Wiec gdzie jest ten Bog i duch bozy w tych ich przedsiewzieciach??
Odwaze się odpowiedziec...moim zdaniem w du....e!!



Offline Matylda

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #17 dnia: 28 Kwiecień, 2020, 16:06 »

Na spotkaniu ze starszymi w tej sprawie powiedziano nam najpierw, że może dobrze by było uprościć swoje życie by mieć więcej czasu na służbę. Spojrzałem na starszych i powiedziałem im zgodnie z prawdą, że nie możemy bardziej uprościć życia, bo nie starczy nam na życie. (Żadnych oszczędności, praca na pół etatu, brak własnego mieszkania, 20letnie auto).
No to powiedzieli nam zachęcająco, że lepszy “żywy pies niż martwy lew”.

Po tej rozmowie żona wpadła w trwającą kilka miesięcy depresję, zarzucając sobie bycie mięczakiem i bezwartościową osobą. Płakała a ja nie miałem odpowiednich słów by ją pocieszyć.

Mówiłam że skurwysyny.
Chciała bym takiego gnoja z tego całego ciała kierowniczego dorwać w swoje ręce. Niestety nie posługuję się tym językiem co oni,więc i tak by nie zrozumiał jeden z drugim.

TSSK to wymysł wielu bardzo sprytnych psychologów. Ciekawam tylko czy mają takich wśród siebie czy wynajmują światusów żeby tworzyć te sprytne sztuczki.

Już to opowiadałam na starym forum.Jakoś z trzy,cztery lata po odejściu,był to początek lat dziewięćdziesiątych.Namówiona przez namolnego kolegę mojego ówczesnego narzeczonego,poszłam na kurs dla agentów ubezpieczeniowych. Zapłaciłam w dodatku za to dużo pieniędzy. Jak dziś pamiętam jak zasiadłam na widowni w Domu Marynarza(kto ze Szczecina,ten wie) Na scenę wyskoczył cwaniak w garniaku i krawacie. Jak zaczął rozwijać plansze i opowiadać o ścieżce awansu o ile tylko uda mi się pozyskać klientów i wcisnąć im ubezpieczenia,tak zwane,Na życie. Drogie i nic nie warte.Nie gromadzące żadnego kapitału i obwarowane milionem kar za zerwanie Polisy.Omal się nie zrzygałam kiedy sobie zdałam sprawę że odeszłam od jehowych a teraz znowu jestem na zebraniu.Tylko że tym razem nie będę składać owocu z dyszką w środku ale zapłaciłam z gory 2500 zł.Pracowałam wtedy jako kasjer walutowy i zarabiałam dużo ale to itak były moje chyba ze dwie pensje.
W myśl zasady zapłacone=skonsumowane,dotrwałam do końca tego kursu,Trwał chyba miesiąc.Poszłam nawet raz,z moim liderem,na spotkanie do moich znajomych w celu wciśnięcia im polisy. I na tym się moja kariera skończyła .chyba nawet certyfikatu ukończenia kursu nie odebrałam bo go fizycznie nie mam.
Tak jak u jehowych tak i tu sztaby psychologów nad tym pracują żeby człowieka w potrzebie osaczyć,omamić wizją bajońskich dochodów i wczasów w tropikach.Potem pozbadnąć i jeszcze człowieka zdyskredytować w oczach znajomych co człowiek wiele lat na ich zaufanie pracował. Bo przecież jak nasprzedajesz ludziom takich oszukańczych produktów to cię przeklną na końcu. Zostaniesz sam bez przyjaciół ale za to raz na pół roku przyjedzie Macher z centrali i cię podbuduje i umocni w działaniu.


Mam wrodzony instynkt i wyczuwam takich cwaniaków,raz jednak nawet ja sie dałam nabrać.




Offline Estera

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #18 dnia: 28 Kwiecień, 2020, 17:01 »
Po tej rozmowie żona wpadła w trwającą kilka miesięcy depresję, zarzucając sobie bycie mięczakiem i bezwartościową osobą.
Płakała a ja nie miałem odpowiednich słów by ją pocieszyć.
   Są mistrzami we wzbudzaniu poczucia winy.
   W myśl zasady: "robisz dużo, rób jeszcze więcej!"
   Nic dziwnego, że wielu wartościowych ludzi ma problemy z psychiką i kończy na psychotropach.
   Tak manipulują, że się jest dla siebie prokuratorem, sędzią i katem, jak w przypadku Twojej żony.
   Ktoś powinien ponieść karę, za takie żonglowanie cudzym życiem.
   Ale niestety, tak nie jest.
   
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Roszada

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #19 dnia: 28 Kwiecień, 2020, 17:03 »
Mówiłam że skurwysyny.
Dwóch z nich, jak sami opisali, służyło w armii, a tam przelewek nie ma. :)


Offline Siedemtwarzy

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #20 dnia: 28 Kwiecień, 2020, 21:10 »
Blue, bardzo ciężko robi się na duszy, gdy czyta sie, kiedy młodzi ludzie tak mocno zapetlaja swoje życie w służbie dla organizacji. Twoja historia, nie jest jedyną, powiedzialbym, że to jest schemat. Ty potrafiłeś  szybko przewartosciować swoje życie i zacząć jakieś kroki. Inni całymi latami są w orgu, z poczuciem winy, stlamszeni, czekający aż stanie się jakas sprawiedliwość  w ich sprawie.
Tekst o martwym lwie, a żywym psie, wypowiedziany do młodych ludzi, którzy i tak poświęcali większość swojego czasu dla organizacji, to czyste kurestwo. W 99 procentach firm, gdy odchodzi dobry lojalny pracownik, robi się jakieś pozegnania, prezenty, nie mówiąc, że dochodzi do tego zazwyczaj jakąś premia, czy wysługa lat. I to mimo faktu, że cały czas pobierał wynagrodzenie. Tutaj płacisz swoją kasę na transport, tracisz kasę bo stojąc przy tandetnej dykcie z kółkami, nie pracujesz, a jeden z drugim jadą jak po burej suce. Przerażające.
Nie dziwię sie, że żona popadła w depresję. To naprawdę może miażdżyć wszystko w co się wierzyło. Wielu ludzi jacy są na forum, albo przewinęli sie, podawali podłość starszych, czy innej maści przodowników, jako coś co podcinali im skrzydła. Niejednokrotnie byli pionierami, starszymi ale machina ich kosiła bo wystawiali nad poziom swoje uczucia.
Przed wami dużo decyzji, ale przede wszystkim troszczcie się o siebie. To Ty i Twoja żona jesteście teraz dla siebie najważniejsi. Pozdrawiam.....


Offline Proctor

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #21 dnia: 29 Kwiecień, 2020, 07:53 »
Na początku jeden dyżur przy wózku trwał… 3 godziny! Stać przy wózku przez 3 godziny to prawdziwy koszmar. Nogi Ci odpadają, chcesz się przejść - nie powinieneś. Chcesz usiąść - nie można, bo to źle wygląda! W lato niektórzy mdleli z gorąca. Zimą kupowali specjalne rozgrzewacze, by choć trochę ochronić się przed zimnem. Jednak w końcu bracia skrócili dyżury. Najpierw na 2h a w końcu do 1h.

Nikt raczej nie narzuca, ile masz stać przy wózku. To 3 – godzinne stojakowanie albo wynika z głupoty albo z chęci nabicia sobie w łatwy sposób godzinek. Znam takie osoby. Są zbory, w których ciężko się dopchać do tego rodzaju "głoszenia".
Często mijam w różnych miastach wózki i zazwyczaj stoją tam ci sami pionierzy lub starsi zboru.
To prawda, że na początku stała tak zwana elita. Osoby przeszkolone i naj! Organizacja chciała zrobić wrażenie, że to służba dla wybranych. Szybko od tego jednak odeszli. Dziś stoją tacy którzy na średnio skomplikowane pytanie potrafią powiedzieć tylko yyyyyyy…..i nic.
W normalnych zborach starsi ustalili grafik po godzinie na stojaku i tego się trzymają.
Mam pytanie? Czemu zamiast stać przy wózku nie głosiliście w domkach, blokach, telefonicznie, listownie?
Można postać przy wózku godzinę. 30 min iść na teren tam pobyć z godzinkę, 30 min powrót znowu na stojak potem do domu jeden telefon do zainteresowanego i dzień zleciał.
Znam pionierów, którzy na takim chodzeniu z jednego końca miasta na drugi wyrabiali roczne kwantum i są zdrowi jak nikt inny.
Można? Można!


Offline gerontas

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #22 dnia: 29 Kwiecień, 2020, 08:07 »
Proctor, chyba mylisz zwykłą służbę przy wózku w każdym zborze ze służbą wielkomiejską, o której wspominał Blue.
Do wielkomiejskiej są typowane osoby przez komitet służby i są to: pionierzy, starsi, słudzy i ich żony - wnioski szły do nadzorcy obwodu i on je akceptował. W moich okolicach służba trwała dwie godziny.


Offline Proctor

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #23 dnia: 29 Kwiecień, 2020, 08:08 »
Proctor, chyba mylisz zwykłą służbę przy wózku w każdym zborze ze służbą wielkomiejską, o której wspominał Blue.
Do wielkomiejskiej są typowane osoby przez komitet służby i są to: pionierzy, starsi, słudzy i ich żony - wnioski szły do nadzorcy obwodu i on je akceptował. W moich okolicach służba trwała dwie godziny.
Może ;D


Offline Roszada

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #24 dnia: 29 Kwiecień, 2020, 08:49 »
Proctor, chyba mylisz zwykłą służbę przy wózku w każdym zborze ze służbą wielkomiejską, o której wspominał Blue.
Do wielkomiejskiej są typowane osoby przez komitet służby i są to: pionierzy, starsi, słudzy i ich żony - wnioski szły do nadzorcy obwodu i on je akceptował. W moich okolicach służba trwała dwie godziny.
Tylko Gerontasie i Blue czym się jedna od drugiej fizycznie różni?
Jakich to cech nie mają zwykli głosiciele niezdatni do tej wielkomiejskiej?


Offline Blue

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #25 dnia: 29 Kwiecień, 2020, 09:07 »
Nikt raczej nie narzuca, ile masz stać przy wózku. To 3 – godzinne stojakowanie albo wynika z głupoty albo z chęci nabicia sobie w łatwy sposób godzinek. Znam takie osoby. Są zbory, w których ciężko się dopchać do tego rodzaju "głoszenia".

No fajnie, że wiesz lepiej ode mnie jak to wygląda, choć nadal jestem członkiem służby wielkomiejskiej. Więc może wyjaśnię - służba wielkomiejska to nie to samo co służba przy wózku w zborze. Tak jak pisałem, obecnie dyżur trwa godzinę, ale przez pierwsze 2 lata dyżur trwał 3 godziny i nie można było przyjść sobie na godzinkę. Dopiero po 2 latach dyżur skrócono do dwóch a jeszcze póżniej do jednej godziny.

To prawda, że na początku stała tak zwana elita. Osoby przeszkolone i naj! Organizacja chciała zrobić wrażenie, że to służba dla wybranych. Szybko od tego jednak odeszli. Dziś stoją tacy którzy na średnio skomplikowane pytanie potrafią powiedzieć tylko yyyyyyy…..i nic.

Mówisz o wózku zborowym. To fakt, że na nim to dopiero kwiatki się zdarzają. Jednak ja pisałem o służbie wielkomiejskiej, gdzie jeszcze bardziej niż kiedyś organizacja naciska, by ten wózek był "wizytówką" ŚJ. Prestiżowy ubiór, zachowanie i ustandaryzowane procedury głoszenia.

Mam pytanie? Czemu zamiast stać przy wózku nie głosiliście w domkach, blokach, telefonicznie, listownie?
Można postać przy wózku godzinę. 30 min iść na teren tam pobyć z godzinkę, 30 min powrót znowu na stojak potem do domu jeden telefon do zainteresowanego i dzień zleciał.

Czy ja gdzieś napisałem, że nie głosiliśmy też w normalny sposób? Jako pionierzy mieliśmy do wyrobienia 20h tygodniowo (20, bo trzeba było liczyć margines błędu). Przy wózku robiliśmy maks 5 tygodniowo. Dlaczego to robiliśmy?! Bo zachęcało do tego towarzystwo! Bo o to apelowali NO! Bo każdy nazywał to ogromnym przywilejem w służbie dla Boga i niezwykłą okazją do pokazania, że nadąża się za rydwanem Jehowy.

Znam pionierów, którzy na takim chodzeniu z jednego końca miasta na drugi wyrabiali roczne kwantum i są zdrowi jak nikt inny.
Można? Można!

No fajnie. A ja znam takich, którzy twierdzą, że homeopatia uratowała im życie i dadzą się za nią pokroić. Co z tego?

Tylko Gerontasie i Blue czym się jedna od drugiej fizycznie różni?
Jakich to cech nie mają zwykli głosiciele niezdatni do tej wielkomiejskiej?

Fizycznie niczym. W teorii natomiast bracia w służbie wielkomiejskiej powinni być "wykwalifikowani". W skrócie nie mogą gadać głupot, co zatrważająca często zdarza się na zwykłych wózkach.


Offline Safari

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #26 dnia: 29 Kwiecień, 2020, 10:46 »
Blue! Dziękuję, że podzieliłeś się swoją historią. Bardzo mnie wzruszyła opowieść o Twojej żonie i jej reakcji na wizytę starszych. Ja przez wiele lat nie potrafiłam zrezygnować ze służby ponierskiej, ale w końcu udało mi się i to bez wyrzutów sumienia.

Czy Twoja żona nadal jest wierząca? Jeśli tak, to może pomoże jej, tak jak mnie, przykład Sylasa. (jak bedzie potrzeba to rozwinę)  :P

A jak juz nie wierzy, to lepiej :) Jak bedzie chciala pogadac przez telefon, albo skype - ja jakby co moge (z zachowaniem wszelkiej anonimowosci) a o moj status jakby co to mozesz sie tu dowiedziec  ;)  Stary wyjadacz forumowy ze mnie :D
 
A odnosnie Twojej sytuacji to, po pierwsze (oczywiscie ja to tak widze) super sprawa, ze jestes na forum w takim momencie Twojego zycia, ze jeszcze jestes nawet na przywilejach. (Po jakims czasie to sie stanie nie do zniesienia, ale na pewno daj sobie czas na obserwacje wszystkiego) No i opisuj nam co sie tam dzieje! Ja jestem spragniona nowosci bo od 6 lat nie ma mnie tam a niestey moja rodzina jest i czasem dobrze wiedziec co tam sie dzieje w orgu. Szczegolnie w czasie pandemii.

:D

Czekam a dalsze opowiesci.
"Faith, if it is ever right about anything, is right by accident" S.Harris


Offline Blue

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #27 dnia: 29 Kwiecień, 2020, 13:59 »
Czy Twoja żona nadal jest wierząca? Jeśli tak, to może pomoże jej, tak jak mnie, przykład Sylasa. (jak bedzie potrzeba to rozwinę)  :P

Cóż, moja żona raczej nie wierzy w Boga, choć nadal stara się walczyć o tą wiarę z samą sobą. Zdaje sobie sprawę z absurdu wizji armagedonu, jaką głosi CK. Wie o aferach pedofilskich i próbach ich tuszowania. Jednak wychowana w bardzo przykładnej, świadkowskiej rodzinie nie wyobraża sobie innego życia. Jest przywiązana do zwyczajów, do towarzystwa i do swojej rodziny. Odsuwa od siebie wątpliwości tak daleko, jak tylko może. Nie chce kwestionować utartego sposobu myślenia, gdyż sprawia jej to ból.


Offline NieZnaPrawdy

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 420
  • Polubień: 2449
  • Między ślepymi jednooki królem
Odp: Blue Story
« Odpowiedź #28 dnia: 29 Kwiecień, 2020, 14:14 »

Fizycznie niczym. W teorii natomiast bracia w służbie wielkomiejskiej powinni być "wykwalifikowani". W skrócie nie mogą gadać głupot, co zatrważająca często zdarza się na zwykłych wózkach.

Znaczy mają nakaz milczenia? :o


Offline Blue

Odp: Blue Story
« Odpowiedź #29 dnia: 29 Kwiecień, 2020, 14:25 »
Znaczy mają nakaz milczenia? :o

Hehe, a żebyś wiedział, że prawie tak. Tacy "wykwalifikowani" wózkowicze mają za zadanie pokazywać jak najwięcej filmów, stronę JW, pokazywać jak samemu znaleźć najbliższe zebranie i jak samemu poprosić o studium (BROŃ BOŻĘ ZGŁOSIĆ PROŚBĘ O STUDIUM ZA KOGOŚ). No i jak studium to masz studiować srebną książeczkę i nie zbaczać z tematu. Jak ktoś ma własne pytania, to go odesłać do jw.org.

Więc wychodzi na to, że ty właściwie w ogóle nie musisz się odzywać.