Ludzie dzielą się w prosty sposób. Sprzątają lub nie. To nawet w życiu zawodowym widać, kto pracuje, a kto pobiera pensje.
U świadków na różnych szczeblach jest identycznie. Ograniczając się do sprzątania tylko, to taki przybytek SK sprząta niewielka grupa ciągle tych samych. Identycznie ze starszakami. Jedni chcą coś robić (może nawet trzeba ich nauczyć), drudzy to lordowie od jaśnie lordowskiej mości.
Nawet gdy się chce utrzymać pewien poziom - czyli, panowie, mamy dać chociażby przykład, bo wychodzicie po kolei na scenę i kończy się swoboda mowy. Nawet takie komendy nie docierały. Była część, która robiła (mniej lub bardziej wydajnie), i była część 'księciuniów'. O ironio (może to taka zasada życiowa), 'księciunie' dużo mówią, najlepiej z ambony, o sprzątaniu i innych działaniach, ale jak przychodzi do roboty, to ich nie ma. Mogę to rozpisywać na poszczególne sytuacje z uwzględnieniem postaci. Są tam tacy na przywilejach, którzy nawet palcem nie kiwnęli w żadnym kierunku, ale chcieli mieć te nazewnictwo uprzywilejowane. inni robili, i nawet im nie zaklaskano. Dlatego klaskaliśmy po zgromadzeniach wszystkim pracującym, z uwzględnieniem służby porządkowej, z naciskiem na pracujących przy kiblach.