Jeśli dziś ktoś zacznie studium ze Świadkami, to ma w internecie już milion materiałów, które mogą go skłonić do przemyśleń i uchronić przed wstąpieniem do tej organizacji.
I to jest bardzo słuszna uwaga.
Co nowego możemy napisać? O fałszerstwach organizacji, pedofilii, datach czy ukrywanych interesach świadków Jehowy napisano już bardzo dużo.
Załóżmy, że z kimś zakładane jest studium. Wchodzi z ciekawości na materiały exśJ w internecie i czyta o roku 607p.n.e. czy sprawie w Australii.
Porusza ten temat na kolejnej wizycie i słyszy, że anonimowi świadkowie lepiej znają historię od światowej sławy historyków, czy też, że sprawa w Australii jest zbyt rozdmuchana, bo została dawno załatwiona i w zasadzie nie ma o czym mówić?
Jeżeli w tej sytuacji 'student' powie:
"Ok, wierzę Ci, to ma sens. Nie potrzebuję dowodów!" to co możemy dla niego zrobić?
Wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Jeżeli ktoś, nie potrafi z niej korzystać, to kolejne dziesiątki wpisów, filmów i artykułów także go tego nie nauczą.
Do organizacji idą specyficzni ludzie, bo kto obecnie zostaje świadkiem poza ich dziećmi wychowanymi całe życie w bańce informacyjnej?
Jeżeli ktoś nie potrafi skorzystać z sjwp czy tez innych źródeł, czy też od razu je odrzuca jako treści od samego Szatana, to co my możemy na to poradzić?
Jest taki moment w życiu, w którym zdajemy sobie sprawę, że istnieje granica poświęcenia czasu i środków na rzecz edukowania w sprawach niszowej, amerykańskiej sekty.
I nie ma się co obrażać, że ktoś wreszcie zajmuje się swoim życiem. Należy się raczej cieszyć, że kolejny uwolnił się psychicznie od tego nałogu
