w swoim życiu wysłuchałam może ze 3 wykłady pamiątkowe które wyrwały mnie z kapci (butów)
fakt było to bardzo dawno temu, ale wtedy jeszcze każdy silił się na sakrum.
zawsze barakowało mi takiej podniosłej atmosfery.
żeby po pamiątce przyjść z rodziną przyjaciółmi do domu usiąść przy stole, poczytać
ewangelię coś poczuć.
a na sali często jak już było po zmianie czasu gonili nas na 2 tury jakby nie można było wynająć jakiejś sali żeby starsi bracia i z małymi dziećmi mogli nie przychodzić na pamiątkę w środku nocy np. na 22. bo i na takiej byłam 😒
ci z pierwszej tury są wyganiani ci z drugiej są zmęczeni.
zwłaszcza że na drugi dzień do roboty na rano.
dzisiaj już mnie to nie obchodzi, nie mam w sobie żadnej wiary.
zatarli mnie.
ciekawe jaką filozofię mają na cztery kielichy jak w domu u każdego stał tylko jeden.
ogólne wrażenia mam ambiwalentne
my mieliśmy wykład z sali
a i jeszcze jedno mi się przypomniało
jedna pionierka jak zobaczła mnie że jestem zalogowana powiedziała że
jak trwoga do do Boga. oczywiście nie wprost 😆