Jemu chodziło o to że na pamiątkę niektórzy ludzie przychodzą się nażreć lub urżnąć nie zachowując należytej powagi tego świętowania.
Nic tam nie mówi o tym, że ktoś spożywa bez powołania.
Może i racja. Nie wiem o co chodziło gościowi, który nie był na pamiątce. Tylko nie pytaj o to faceta z tarasu.
Jakkolwiek nie obchodzę, to się wypowiem. W jednym zborze mi zaimponowali - zadbali o wszelakie wdowy i sieroty oraz chłopca bez ojca.
Mądrzy ludkowie potrafili się zorganizować. Jakoś im to poszło.
Teraz czar wspomnień u głupich. Pisałem, jak ktoś mace przywiózł. Nie dogadali się, kto ma chleb robić. Czytałem etykietę - Jehowa by to potępił. Wioska zaściankowa. Jakieś 2 miliony ludzików i 3 lotniska. Zawsze coś się może zdarzyć. Po imprezie rozmawiamy o składzie macy - ale tak bez spiny; raczej jako wniosek. Facet mówi: musiałem improwizować. Ja zrozumiałem.
Inna sytuacja. Facet został wyznaczony do wina. Wiadomo, ze inny do chleba. Jeszcze inny do obrusu.
U świadków jakieś 30, może nawet 40 lat. Pyta się o wino. Chodzi o rodzaj. Więc mówię żeby kupił martini. Kontynuując dalej opowiadam, że ciociosan i inny wermut też dobrze wygląda. Adria jest dobra. Szturchali mnie łokciem w bok, bym się z ludzi nie nabijał. Kupił Adrie. Boję się pytać Jehowy, czy tę pamiątkę uznał za odbytą.
Raz widziałem, jak powtarzali pamiątkę. To już pisałem przy okazji innej pamiątki, czyli jak co roku. Pomylili kolejność kieliszka z winem. Więc nauczony przezornością pytam czy będziemy wiedzieli co podawać pierwsze. Dyskusja na 15 minut. Jak jeden mówi, że najpierw je a potem popija, to ja mówię, że najpierw piję a potem zagryzam. Wystarczyło otworzyć Biblię i w jakieś pół minuty wszystko staje się jasne.
Dziś w domach może mieli inne dylematy.
Kiedyś stoję i odpiermandzialam ten cały wykład. Doszedłem do talerza. A słoneczko dalej mi głaszcze buzie. Ktoś godziny pomylił. Nie za dużo - taki przysłowiowy kwadransik. Nawijam pierdoły i patrze czy słoneczko zachodzi. W wykładzie oprócz końcówki nic nie mam więc improwizuję. Podobno zaszło, ale nie wiem czy za horyzont, czy za ten domek.
Kiedyś dzwonie przez przypadek do znajomego i się pytam w jakiej strefie czasowej mają pamiątkę. On nie skumał, więc się pytam czy pamiątkę mają w Istanbule? Podobno ktoś zarządzający (wprowadzający dane) do tego Internetu zrobił albo literówkę albo nie wiedział nic o zmianie czasu. Ileś set zaproszeń wywalili, bo były podrukowane z błędną godziną. Pomyłki się zdarzają.
Ale jeden gostek przyszedł na pamiątkę dzień później. Jeszcze dzwonił z pretensjami, czemu nie ma pamiątki skoro on przybył. Podobno jest po studiach pedagogicznych. Nawet na śmiech mnie stać - chyba, że ktoś postawi.
Kupiłem wino. Na pamiątką i przy okazji do domu. Polewam takiemu co już ze ŚJ się wypisał. On mówi, że nie możemy bo dziś jest pamiątka. Więc się pytam czy wie, że pamiątka jest po zachodzie słońca, a teraz mamy dzień przed zachodem.
Dlatego pytałem, czy ten co piekł chlebek na tę pamiątkę, wie czym się różni przaśny od ciasta na pizze. O winie nawet nie wspomnę. Pytałem o godziny pamiątkowania się. Nie chodziło o złośliwość, ale o to, czy wszystko było według etykiety.
Ludzie mówią, że pamiątka była wzruszająca, bo takiej jeszcze nie mieli. Nie można im odmówić racji - każda pamiątka jest niepowtarzalna.