Napiszę od zakrystii, albo jak ktoś woli: od zachrystii.
Jestem jakimś żołnierzem rzymskim w I w.n.e. Przyszli do mnie pejsy, bym zabił im jakiegoś gościa, który podobno bluźni przeciw ich religii. Wiadomo, że wielkie G mnie to obchodzi, i nie chodzi o przyciąganie ziemskie. Normalne jest, że lepsza zabawa gdyby gościa puścić z lwem w zabawie w ganianego. Ale pejsy tego nie chcą. Więc rzymskim zwyczajem mogę im tego Jezusa przybić do pierwszej lepszej oliwki albo figi. Zwyczajnie 2 gwoździe i po temacie.
Pytanie jest takie: jaki wy obrzezańcy chcecie krzyż? Bo trochę tego jest na świecie. I nie myślcie, że coś nowego odkryliście. To jaki krzyż chcecie? A taki, żeby każdy mógł wybrać sobie swój; tak na wszelki wypadek, gdybyście się podzielili na wschodni i zachodni.
Chcecie z drewna, to niby jak połączycie tę poprzeczkę ze słupem pionowym? Przez wręb czy wrąb? A może ociosacie drewno do przekroju kwadratu? Zbijecie to na gwoździe? Kto ma za tę robotę zapłacić? Cieśla z Nazaretu? Nie jestem leniwym rzymianinem, ale nie chce mi się strugać nawet wariata, a co dopiero krzyża, w jakiejkolwiek postaci. Dla mnie, Jezusa mogę powiesić na Giewoncie, tylko mi nitownice skombinujcie.
A Mojżesz, to na czym Wam tego węża umieścił? Nie pytam, dlaczego miedzianego.
Kto umarł, ten nie żyje. Drążenie tematu jak zginął, to domena medycyny sądowniczej. Poza tym wg niektórych ten chłopina panuje, jest królem, zbawcą, odkupicielem, jest biały po czarnej matce, głową jakiegoś kościoła lub zboru, panem czyjegoś serca, itp. Po co mu wspominki na czym zginął, skoro zaraz zmartwychwstał.