Eeeeh, wówczas pod jej oknem śpiewałem - ,, cały Gandalf marzy, że coś z Monią się przydarzy. I co ? I nic nawet buziaka nie dostałem, a dwa lata później ŚJ zostałem
Nie dramatyzuj
.
Na koniec podstawówki miałem bliską koleżankę Monikę. Nie była Santa. Uroda, to rzecz gustu. Zgrabna, długowłosa blondynka. Nawet nie wiem co u niej dziś. Nie powiem w jakich okolicznościach się pozbywałem jej zdjęcia, bo się będziecie śmiali
Poszedłem do średniawki. A tam Monika w obcisłych spodniach, czarne włosy, klata wypięta, ogólnie hardy charakter. Dwa lata starsza ode mnie. Ideał kobiety. Zagrodziłem jej przejście przez korytarz, jak rewolwerowiec na westernach. A ona coś w ten deseń: 'i co, chcesz przed kolegami popajacować?'. Tak się poznaliśmy bliżej. Ciepła dziewczyna o wielkim sercu. Jednak, wszystko co dobre, szybko się kończy.
A teraz dowcip. W tej samej szkole nasza nauczycielka od historii, to też Monika. Nudna, nikogo niczego nie nauczyła, ale luf nie stawiała. Po latach idę na kongres do ŚJ. Gajer, krawat, ogolenie, pachnidła. Patrzę, a tam moja nauczycielka. Na początek zagadałem na 'Pani', bo nie wiedziałem, czy ona od ŚJ, czy tylko gościnnie. Okazało się, że po przejściu na emeryturę znalazła nowe hobby. Religijne.
Konkluzja sprawy. Odjechała Ci jedna Monika, może przyjechać inna. Zresztą już przyjechała. Tylko nie zmarnuj szansy
Cała naprzód!