Nabijanie godzinek to jak plany produkcyjne w komunie. Plany byly, ambitne, ale nie realne, więc podrasowywano statystyki, aby sukces był. Wypracowanie godzinek też jest ciężkie. Jak zbór jest w miarę " letni" to nikt na siłę sprężyny nie nakręca. Starsi po 10 godzin, słudzy podobnie, głosiciele kapkę mniej, jakiś pionier zrobi 70 i jakoś znośnie. Gorzej jak nakręca się spirala godzinowa. Nagle zaczynają spływać od głosicieli sprawozdania po 20-25 godzin, mamy kilku pionierów po 80 godzin to i starszemu 10 godzinek tyłka nie ratuje. Trza wiecej, ale jak, jak tu kafelki trza położyć bo zły swiatus chce na święta mieć skończone, albo w fabryce nadgodzin dużo bo nadprodukcja, a ty żonie, za tą aferę z siostrą Basia,kuchnie nowa obiecales. No i wtedy trza kombinować. A to SMS wysłać, listów popisać, a to wózek od 6-8 robić, aby na robotę zdazyc, może zawsze jakieś godzinki za przygotowanie wykładu publicznego. Pal licho że 3 miesiące temu już go opracowaleś, ale przeciez ..... I tu najważniejsza kwestia ...... NIKT SIE PRZECIEZ NIE ZAPYTA