Nie pamiętam, jak się te testy prawidłowo nazywają, wiem że mają swoje miano, lecz niestety wyleciało mi to z głowy. Spotkałem się z nimi, na którymś z katolickich portali (katolik.pl, bądź wiara.pl) i wtedy, mi jako wierzącej osobie dały sporo do myślenia. Tych testów było sporo, ale mi utkwił w głowie jeden szczególny. Jak by ktoś wiedział, jak się nazywają i znał jeszcze inne to proszę niech się ze mną z tym podzieli. Test który poniżej przedstawiam, uda się jedynie wtedy, gdy testujący zachowa stuprocentową uczciwość intelektualną. Jest to test, który daje odpowiedź na to dlaczego kochasz Jezusa. Czy idziesz za Nim z miłości? Czy może z innego powodu?
"Wyobraź sobie, że Jezus Chrystus, którego tak kochasz, wcale nie jest najpotężniejszym Bogiem. Jest po prostu jednym z wielu bogów w niebie, którym rządził Szatan robiący sobie jajca z ludzi. Widząc całe to zło, wrażliwy Jezus zszedł na Ziemię i zaczął nauczać ludzi, pocieszać ich, uzdrawiać. Kochał ich tak bardzo, że nawet umarł dla nich na krzyżu. Nie spodobało się to Szatanowi, który się naprawdę wkurzył. A że był naprawdę potężny i naprawdę zły skazał Jezusa, jak i wszystkich, którzy w Niego wierzą i kochają na piekło. Po śmierci każdy kto kocha Jezusa pójdzie do piekła, a każdy kto się go wyprze pójdzie do nieba.
Kogo więc wybierzesz? Dobrego i kochającego Jezusa - przez, co trafisz do piekła,
czy złego, ale za to wszechpotężnego Szatana, dzięki czemu unikniesz wiecznych mąk".
ZASTANÓW się dobrze, dogłębnie! Nie podejmuj decyzji AUTOMATYCZNIE!
Przyznaję. że ten test zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Opad szczęki był potężny. Przyznaję, że choć byłem wtedy wierzący, wybrałbym jednak Szatana. I uświadomiłem sobie, coś jeszcze. Większość tak zwanych wierzących idzie za Bogiem, nie dla tego, że Ten jest miłujący i dobry - choć to w chrześcijaństwie Jego główne atrybuty, ale dlatego, że ten jest po prostu najsilniejszy ze wszystkich, w tym całym cholernym Kosmosie. To SIŁA Boga decyduje o tym, że mu się poddaje większość ludzi, a nie jego MIŁOŚĆ czy DOBROĆ. Ja sam się uznam za prawdziwego wierzącego, jak i każdego innego dopiero wtedy, jak bez wahania wybiorę drogę Jezusa, bez zważań na konsekwencje.
Tak z ciekawości. Czy na kimś z tego forum również to zrobiło wrażenie, czy tylko ja jestem takim odosobnionym przypadkiem?