hey, jestem tutaj bo chyba jak każdy mam wątpliwości i nie jest tak jak powinno być a mam wrażenie , że nikt mnie nie rozumie i kręce się jak chomik w kołowrotku.
Krótko o sobie; jestem córką koordynatora, żoną starszego z którym mam kryzys i " tylko zbór może nam pomóc" a efekt jest odwrotny , bardzo lubianą w zborze. Chodzę już na 2 terapie do psychologa. Czy inni czują też tak ogromną presję , ze nie mają pola manewru bo wszystko stracą? Dlaczego to takie trudne
Witaj siwa
Fajnie, że napisałaś.
Sądzę, że jesteś smutną osobą, starającą się dogodzić wszystkim, ale chyba zapominasz o sobie.
Na terapię powinny chodzić 2 osoby mąż i żona, bo was obojga dotyczy problem.
Ale rozumiem, że chodzisz tylko ty?
Małżonek nie widzi problemu? Albo co gorsza uważa. że to ty jesteś odpowiedzialna za wszystko bądź ty powinnaś znaleźć rozwiązanie?
W pewnym momencie będziesz musiała zadać sobie pytanie czy chcesz stracić małżeństwo czy zdrowie ?
Psychika ludzka to nie gumka, którą można w nieskończoność rozciągać.
Moja znajoma zmieniła swój los gdy zmieniła patrzenie, powiedziała do męża
"Do tej pory zawsze zastanawiałam się co jest dla NAS dobre, a teraz zaczęłam zastanawiać się co jest dla MNIE dobre ? "
Potem dokonała krótkiego cięcia i dziś jest szczęśliwą kobietą.
A on? Nie zmienił się.
Do dzisiaj byłaby ruiną psychiczną gdyby nadal próbowała ratować małżeństwo, bo jak czas pokazał on nie chciał się zmienić,
Przemyśl i wyciągnij wnioski
Pozdrawiam serdecznie i ślę mnóstwo pozytywnej energii