Dobrze że to napisałaś... Wobec ŚJ trzeba zachowywać daleko idącą ostrożność. Mają we krwi kombinowanie, udawanie i oklamywanie siebie i otoczenia.
W sumie to dobrze wyszło, bo gość jest jaki jest - teraz dopiero widać efekty.
Mam taką refleksję popartą obserwacją i doświadczeniami swoimi i innych:
Świadkowie Jehowy maja niezwykłą łatwość w udawaniu - np. właśnie związki - na zebraniach niby się nie znamy, ukrywamy się, spotykamy tylko w domu, na mieście jak agenci w razie czego nagle się nie znamy, do kina dwoma różnymi wejściami itd. niby jest wszystko ok... Tylko jeśli ten ktoś dzisiaj z lekkością oklamuje wszystkich dookoła - to 95% szansy że w przyszłości będzie okłamywać rownież Ciebie.
Smutne ale prawdziwe - jesteś kolejnym przykładem że ŚJ maja kłamstwo we krwi, to ich natura. Jeśli wierzyć biblii to wiemy kto jest ojcem kłamstwa, i kim są jego dzieci...
Drengr
W jakiś sposób ich rozumiem, bo być sobą wymaga niezwykłej odwagi i odporności psychicznej.
Od początku wciskają się w piękną ramkę sztucznych emocji, sztucznego zadowolenia, spychania prawdziwych uczuć.
Musi być na zebraniu zadowolony i chwalić brata za przemówienie, chociaż ten strasznie przynudzał, bo mamy cenić braci.
Musi udawać szczęście rodzinne, chociaż w domu ciągłe jazdy z mężem, ale nie powie będzie się uśmiechać, bo wstydu organizacji nie może przynieść.
(Piszę na podstawie autentycznych przykładów ze zboru)
Musi, cały czas udawać i grać chociaż umysł i serce mówią coś innego.
A gdy przychodzi prawdziwe zakochanie, dalej udaje i ukrywa, bo boi się co powiedzą starsi w zborze, jakie konsekwencje poniesie.
Cały czas musi dostosowywać się do oczekiwań innych.
Nawet nie wie, jak to zrobić aby wreszcie być sobą, bo nigdy nie był sobą.
Młoda siostra w zborze, pionierka pokochała chłopaka spoza organizacji.
Ile miała rozmów ze starszymi, jakie prześladowanie ją w zborze spotkały to szok.
Ile łez wylanych, ile stresu przeżyli długo by opowiadać
Mama nie przyszła na ślub, bo chłopak katolik.
Zaznaczę że chłopak na początku był zainteresowanym, ale gdy zobaczył jak starsi próbują za wszelką cenę ich rozdzielić - odszedł.
Dziś są wspaniałym, kochającym się małżeństwem, mają dwoje cudownych dzieciaków.
Aż miło popatrzeć jaka tam jest miłość.( A miało być tak źle)
Ale musieli walczyć ze starszymi, ze zborem o swoją miłość.
Nie każdego niestety na to stać.